"Premier zachowuje się jak dziecko we mgle". Ekspert szczerze o relacjach polsko-francuskich
Wioleta Wasylów
25 kwietnia 2022, 16:26·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 kwietnia 2022, 16:26
– Mateusz Morawiecki zrobił wszystko, by jego tweet, w którym gratulował zwycięstwa w wyborach prezydenckich Emmanuelowi Macronowi, nie zabrzmiał zbyt euforycznie – zauważył dr Jarosław Kuisz z "Kultury Liberalnej". Ekspert ds. francuskich w rozmowie z naTemat stwierdził, że "w przypadku polityki zagranicznej polski premier zachowuje się niekiedy jak dziecko we mgle". Powiedział, jak to może przełożyć się na dalsze relacje polsko-francuskie i jaką rolę może odegrać tutaj prezydent Andrzej Duda.
W niedzielnych wyborach prezydenckich we Francji wygrał obecny prezydent Emmanuel Macron.
W ostatnim czasie relacje premiera Mateusza Morawieckiego – który nastawiał się na wygraną z Le Pen – z Macronem nie były najlepsze.
– Nie wiem po co było obrażać Macrona na ostatniej prostej – powiedział w rozmowie z naTemat o postawie Morawieckiego dr Jarosław Kuisz.
Nasz rozmówca ocenił, jak te spięcia wpłyną na relacje z Francją i jaką rolę może odegrać w nich Andrzej Duda.
W niedzielę miała miejsce druga tura wyborów prezydenckich we Francji. Na kolejną kadencję został wybrany Emmanuel Macron, który zdobył 58,54 proc. głosów. Marine Le Pen uzyskała 41,46 proc. głosów.
– Mateusz Morawiecki liczył na Le Pen i to pod jej wygraną ustawiał narrację polityczną – podkreślił w rozmowie z naTemat dr Jarosław Kuisz z "Kultury Liberalnej". Ekspert związany z paryskim CNRS (Narodowym Centrum Badań Naukowych) ocenił, jak to może wpłynąć na relacje między Polską i Francją.
Napięte relacje Morawieckiego z Macronem
W ostatnim czasie dochodziło do utarczek słownych między Morawieckim i Macronem. Gdy polski premier powiedział: "Prezydencie Macron, ile razy negocjował pan z Putinem, co pan osiągnął? (...). Z Hitlerem nikt nie negocjował", w odpowiedzi francuski przywódca stwierdził, że Morawiecki jest "skrajnie prawicowym antysemitą".
Takich spięć było więcej. – Nie wiem po co było obrażać Macrona na ostatniej prostej kampanii i fetować wizytę Le Pen w Warszawie, jakby była głową państwa. To były działania niezgodne z polską racją stanu. To nie są żarty, bo trzeba działać ponad podziałami politycznymi. Można nie lubić liberałów, ale jeśli Le Pen bierze miliony euro pożyczki z Rosji, to nie należy prowadzić z nią takich rozmów, jakie prowadzono w Warszawie – przyznał dr Kuisz.
– W sprawie oceny Le Pen widzę wysoki poziom niekompetencji dyplomatycznej po stronie polskiego rządu – dodał, przypominając też słowa Morawieckiego "o toczeniu wojny z Brukselą" tuż przed wybuchem prawdziwej wojny w Ukrainie.
"Polski premier w przypadku polityki zagranicznej zachowuje się czasem jak dziecko we mgle"
Nasz rozmówca zauważył, że Morawiecki i rząd PiS mieli taki sam problem, żeby ułożyć sobie stosunki z administracją Macrona, jaki mieli z ułożeniem stosunków z administracją prezydenta USA Joe Bidena.
– Morawiecki w polityce zagranicznej niekiedy wypowiada się jak dziecko we mgle.Jakby nie rozumiał, co to jest dyplomacja jako sztuka: że można mieć własne interesy, ostro konkurować z innym państwem, ale nie trzeba obrażać drugiej strony. To interesy naszego kraju powinny decydować o tym, czy i jak będziemy rozmawiać z przywódcami innych państw, nawet jeśli nie zgadzamy się z nimi ideologicznie – tłumaczył ekspert.
– Gdzie w ocenie polityki francuskiej są służby dyplomatyczne Morawieckiego? Nie wiem. Być może powstają jakieś opracowania, a premier MSZ i ekspertów po prostu nie słucha? Morawiecki pełni urząd od paru lat, ale nie widzę, by w sprawach dyplomacji uczył się na błędach. On jakby zamknął się we własnej bańce medialnej. Tymczasem ona kończy się na granicach Polski. Jak skutecznie uprawiać politykę zagraniczną, jeśli nie rozumie się dobrze drugiej strony – dopytywał.
"Duda może łagodzić gesty Morawieckiego"
Dr Kuisz zapytany o rolę Andrzeja Dudy w polsko-francuskich relacjach, wskazał, że nawet wydźwięk gratulacji złożonych (choć w obu przypadkach późno) Macronowi za zwycięstwo w wyborach był zupełnie inny ze strony polskiego prezydenta niż ze strony premiera.
– Duda ewidentnie z entuzjazmem gratulował zwycięstwa Macronowi i szykował się do dalszej współpracy z Paryżem, zaś Morawiecki (lub jego doradcy) zrobił dużo, aby jego tweet z gratulacjami nie zabrzmiał przypadkiem zbyt euforycznie – zaznaczył.
– Prezydent nie może zastąpić rządu w rozmowach z Francuzami, może poruszać się w granicach kompetencji wyznaczonych przez polską konstytucję. Jednak z pewnością może wykonywać dyplomatyczne gesty i łagodzić niefortunne posunięcia Morawieckiego. Tym samym może wprawiać rząd w zakłopotanie. I chyba rozsmakował się w nowej roli. Według mnie tym lepiej, bo rząd w polityce zagranicznej miał zbyt dużo niedyplomatycznych deklaracji i krótkowzrocznych zachowań – stwierdził redaktor naczelny "Kultury Liberalnej".
Co relacja na linii Morawiecki-Macron oznaczają dla relacji Polska-Francja
Dr Kuisz w rozmowie z naTemat ocenił, że pomimo spięć między Morawieckim i Macronem, Francuzi podejdą do sprawy na chłodno, skupiając się na wspólnych interesach obu krajów. – Pewne obszary współpracy polsko-francuskiej będą konieczne. Będzie dochodziło do pragmatycznych porozumień na zasadzie "lubię, ale nie kocham", "palę, ale się nie zaciągam" – oznajmił.
– To już zostało pokazane w przypadku poprzedniej kadencji Macrona, kiedy przyjechał on do Polski i był w stanie przedstawić całą paletę wspólnych francusko-polskich przedsięwzięć, interesów. I opuścił zasłonę milczenia na te nieszczęsne Caracale czy mało dyplomatyczne wypowiedzi naszych polityków – przypomniał ekspert.
– Francuzi będą bardzo pragmatyczni. Wiedzą doskonale, co myśli Mateusz Morawiecki. Prawdopodobnie nie będą się teraz zniżać do poziomu takiej wymiany zdań, jak w czasie kampanii prezydenckiej, bo mają poważniejsze rzeczy na głowie – dodał.
Podejście Polski i Francji do wojny w Ukrainie
Na koniec dr Kuisz wskazał, że tymi "ważniejszymi rzeczami" są prezydencja, a także czerwcowe wybory parlamentarne we Francji. Podkreślił przy okazji pewną istotną kwestię: "Francuska i polska opinia publiczna reagują na wojnę w Ukrainie inaczej".
– Można publicznie współczuć, wyrażać chęć pomocy, a nawet dostarczać pomoc materialną i broń. Nie zmienia to jednak faktu, że historia i geografia powodują, że często
inaczej się interpretuje to, co się dzieje – kontynuował.
Jak tłumaczył, Polska po prostu chce, by Rosja przegrała. – W przypadku części opinii publicznej Niemiec, Francji, a może nawet w pewnym stopniu USA dopuszcza się myśl o tym, że Rosja może nie odniesie wielkiego sukcesu, ale zawsze jest dzień następny i że trzeba byłoby się w jakiś sposób cywilizowany dogadać, także dlatego że sankcje rykoszetem trafiają w Zachód – powiedział.
Ekspert dodał, że Francuzi zdają sobie z tego sprawę, co pokazały niedzielne wybory prezydenckie. – Macron w kontekście wojny mówił o prawach człowieka, zbrodniach wojennych i powiązaniach Le Pen z Kremlem, a ona przekonywała wyborców, że jeśli będzie się nakładać sankcje, to one uderzą w kieszenie Francuzów – stwierdził nasz rozmówca.
– Puenta jest taka, że ponad 41 proc. Francuzów zagłosowało na program Le Pen i nie brzydzi się skrajnej prawicy, więc nie można tego zlekceważyć teraz, kiedy idą wybory parlamentarne i kiedy trwa wojna w Ukrainie – zakończył.