"Jestem zaskoczona. W bułgarskim społeczeństwie i polityce są silne prorosyjskie nastroje. Bułgaria nie wysłała broni do Ukrainy, czy teraz to zrobi?" – tak decyzję Rosji odebrała jedna z ukraińskich dziennikarek. Sądząc po komentarzach wiele osób zdziwiło odcięcie Bułgarii od rosyjskiego gazu – kraju, gdzie jeszcze niedawno ponad połowa narodu pozytywnie odbierała Putina. Ale czy słusznie? – Rosja zrobiła to z zemsty – mówi nam jeden z ekspertów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od 27 kwietnia gaz z Rosji nie płynie do Polski i Litwy. Gazprom wstrzymał też dostawy do Bułgarii.
– Bułgaria nie podda się szantażowi, aby zapłacić za gaz w rublach. Bułgarski rząd jest przygotowany na taki scenariusz – zareagował premier Kirił Petkow.
Koalicja rządząca w Bułgarii nie jest w stanie porozumieć się w. dostaw broni do Ukrainy. Jak silne są nastroje prorosyjskie w tym kraju?
Od początku rosyjskiej inwazji Bułgaria wydawała się krajem neutralnym. Takie wrażenie robił rząd, który – jako jeden z nielicznych w NATO – nie wysłał broni do Ukrainy. Takie były też nastroje w społeczeństwie. Jak w pierwszych dniach kwietnia pokazał jeden z sondaży, 67 proc. Bułgarów uznało, że ich kraj powinien zachować neutralność w tej wojnie.
Co więcej, wielu ludzi przypomina dziś, że przed wojną pozytywnie oceniało Władimira Putina55-58 proc. Bułgarów. W dodatku w nowym, działającym od grudnia 2021 roku koalicyjnym rządzie, są dwie prorosyjskie partie.
Jedna z nich, Bułgarska Partia Socjalistyczna, wręcz grozi, że wyjdzie z koalicji, jeśli rząd zdecyduje się wysłać broń do Ukrainy. A druga, ultranacjonalistyczne Odrodzenie, organizowała protesty w Sofii przeciwko militarnemu wsparciu Ukrainy, o czym donosiła także rosyjska agencja prasowa.
Putin odciął Bułgarii gaz
Bułgaria od zawsze postrzegana była jako jeden z najbardziej prorosyjskich krajów w UE. Stąd i dziś jej obraz jako kraju, gdzie silne są prorosyjskie nastroje. I zdumienie niektórych, że tak szybko Gazprom przestaje dostarczać gaz również tu.
– Bułgaria nie podda się szantażowi, aby zapłacić za gaz w rublach. Bułgarski rząd jest przygotowany na taki scenariusz. W żaden sposób nie nastąpi ograniczenie dostaw gazu do konsumentów – zapowiedział teraz premier Kirił Petkow.
Same władze w Sofii twierdziły wcześniej, że szanse na odcięcie gazu są małe. Przez Bułgarię rosyjski gaz płynie do Serbii i Węgier, czyli europejskich sojuszników Putina, i chyba mało kto spodziewał się, że Rosja zdecyduje się na taki ruch.
A jednak. Dlatego dziś niektórzy wskazują, że oprócz "zapłaty w rublach" przyczyny mogą być nieco inne niż w przypadku Polski i Litwy.
"Putin ukarał Polskę i Litwę, w Bułgarii chciał wywołać jeszcze większy chaos i zdestabilzować rząd", "Chciał złamać Bułgarię, która zaraz przyłączy się do gazociągu w Grecji i uniezależni od Rosji", "Teraz prorosyjskie siły będą krzyczeć, że Putin miał rację, bo Bułgaria działa przeciwko Rosji. To może doprowadzić nawet to upadku rządu", "Polska nie ma takich prorosyjskich sił" – czytam kolejne komentarze.
– W przypadku Bułgarii dochodzi jeszcze element zemsty. W Rosji mszczą się za to, że Bułgaria była jednym z pierwszych państw, które zamknęło przestrzeń powietrzną dla rosyjskich samolotów i jednak dołączała do głosów krytycznych. Być może bułgarska amunicja trafia jednak do Ukrainy przez inne kraje, jak donoszą media? Stąd wzięły się różne napięcia w rządzie koalicyjnym. Podejrzewam, że zakręcenie kurka z gazem to próba mszczenia się ze strony Rosjan – mówi w rozmowie z naTemat jeden z obserwatorów bułgarskiej sceny politycznej.
A zatem czy naprawdę Bułgaria była tak neutralna, jak się wydawało, a nastroje prorosyjskie tak silne?
– Od kilku lat widać erozję w tej prorosyjskości. Casus Polski i Litwy odciętej od rosyjskiego gazu jest inny, ale w tej chwili już nie tak, jak by się mogło wydawać – słyszymy.
Ośrodek Studiów Wschodnich już w ubiegłym roku analizował:
Proukraińskie nastroje w Bułgarii
Sytuacja polityczna Bułgarii w kontekście Rosji na pewno jest nieporównywalna do Polski.
Ale wraz z wybuchem wojny nastroje proukraińskie eksplodowały również tu. Media informowały, że poparcie dla Putina dosłownie w ciągu kilku dni zaczęło spadać na łeb na szyję i była to gigantyczna zmiana. "Bułgarzy już nie lubią Putina" – pisał Euractiv.bg.
Dziś, jak pokazują sondaże, Putina popiera tylko ok. 25 proc. społeczeństwa, a niektórzy powołują się na badania, z których ma wynikać spadek poparcia z ok. 60 proc. przed wojną nawet do 16 proc. teraz.
Tysiące Bułgarów wychodzą też na ulice okazując poparcie Ukrainie. Gdy świat usłyszał o zbrodni w Buczy, Bułgarzy wręcz domagali się, by rząd wysłał Ukraińcom broń – "mimo proputinowskich agentów w rządzie", jak zauważyła jedna z Bułgarek.
Broń dla Ukrainy dzieli Bułgarów
Sprawa broni dla Ukrainy to temat numer jeden, który najbardziej rozpala Bułgarów i pokazuje podziały. Oliwy do ognia dolały doniesienia mediów, że Bułgaria już może dostarczać broń np. przez Rumunię, czemu władze w Sofii zaprzeczyły. Temat szybko podchwyciła opozycja z Bojko Borisowem na czele.
Ale rosyjska ambasada też nie ukrywała, że bacznie przygląda się tej kwestii. Jej reakcja zabrzmiała jak groźba.
"Nadal monitorujemy kwestię ewentualnych dostaw broni i amunicji z Bułgarii dla pseudobohaterów Ukrainy. Jesteśmy przekonani, że taki gest ze strony urzędników w Sofii jeszcze bardziej wpłynie na eskalację sytuacji w regionie i skomplikuje dalszy dialog między naszymi krajami" – stwierdziła kilka dni temu ambasador Rosji w tym kraju Eleonora Mitrofanova.
Tymczasem w bułgarskiej koalicji rządzącej wrze. Nie ma zgody ws. dostaw broni do Ukrainy. Jak wspomnieliśmy, przeciwnicy dostarczenia broni grożą wyjściem z koalicji, ale nie tylko oni.
Centroprawicowy blok Demokratyczna Bułgaria, który popiera plan dostarczenia broni dla Ukrainy, również grozi tym samym, jeśli takiej decyzji nie będzie. Za wsparciem Ukrainy jest też centrowa partia Jest Taki Naród. Premier, który jest z partii Kontynuujmy Zmiany, robi co może, szukając kompromisu. Zwrócił się nawet do Bułgarów, aby pomogli wesprzeć Ukrainę – wpłacając na ten cel jedną pensję. Jak zrobił on sam.
Premier udał się też 27 kwietnia z wizytą do Kijowa wraz z delegacją trzech partii koalicyjnych. Czwarta – socjaliści – odmówili udziału, twierdząc, że wizyta jest bezcelowa, oni na pewno nie zmienią swojego zdania.
Petkow powiedział, że chcą zobaczyć, jakie są potrzeby Ukraińców. Mają przywieźć też hełmy i kamizelki kuloodporne. Co jeszcze przyniesie ta wizyta? Zobaczymy.
Na pewno ostatnio widać większy ruch na linii Sofia-Kijów. Niedawno w wizytą w Bułgarii był szef ukraińskiego MSZ. – Wysoko oceniamy sposób, w jaki Bułgaria przyjmuje ukraińskich uchodźców. Cenimy również pomoc Bułgarii i jej premiera Kiriła Petkowa w sprawie integracji Ukrainy z Unią Europejską – mówił Dmytro Kuleba.
Petkow zapewnił go, że Bułgaria nadal będzie jednym z najbardziej przyjaznych krajów i najsilniejszym zwolennikiem Ukrainy, a bułgarskie instytucje będą nadal zapewniać pomoc uchodźcom.
Ale padły też inne, wymowne słowa. – Drodzy Bułgarzy, to są ciężkie czasy, ale nie zawsze można być pośrodku i przychodzi czas, kiedy trzeba stanąć po stronie prawdy. Czas dokonać wyboru – powiedział Kuleba.
W bułgarskiej pamięci historycznej Rosja występuje najczęściej jako bliski sojusznik w walce z Imperium Osmańskim. Duże wpływy Kremla zostały zakonserwowane także po upadku komunizmu przez uzależnienie energetyczne Bułgarii od rosyjskich surowców. Niespodziewanie jednak po 2014 r. doszło do szeregu spięć między Sofią a Moskwą, które wydają się wskazywać na zwiększanie wzajemnego dystansu.