70 lat temu urodził się Jonasz Kofta – postać o tyle nietuzinkowa, co opisana już na wiele sposobów. Jego wkład w polską poezję, kabaret i piosenkę jest nieoceniony. Tę ostatnią dziedzinę doprowadził do perfekcji – wiele jego piosenek żyje już własnym życiem, a po jego teksty wciąż sięgają nowi muzycy. Czy piosenki jakie tworzył mają szansę wygrać z tekstową papką serwowaną przez dzisiejsze media komercyjne?
Piosenki Jonasza Kofty wciąż budzą emocje. Sposób, w jaki żonglował on słowami, ubierał je w metafory i porównania jest niestety rzadko już spotykany. – Jonasz swoje teksty bardzo często pisał na kolanie, one właściwie same z niego wychodziły – mówi Krystyna Kofta, bratowa poety, pisarka i blogerka naTemat. – Pamiętam do dziś jak pisał słowa „Wakacji z blondynką”. Byliśmy wtedy na wakacjach. Gdy ja i mój mąż chodziliśmy na plażę, Jonasz spał. Budził się w środku dnia, szedł do Pszczewa do biblioteki, wracał i czytał do późnych godzin. W ten sposób odpoczywał, a w międzyczasie pisał – opowiada.
Dużym atutem Kofty było z pewnością niesamowite oczytanie. Stefan Friedmann, z którym Jonasz występował w kabarecie powiedział, że był jak wyszukiwarka Google swoich czasów. Potwierdza to Krystyna Kofta. – To była prawdziwa chodząca encyklopedia. Wtedy wszyscy dużo czytaliśmy, ale on bił nas na głowę.
Dzisiejsze media nie przebierają w środkach. O ile kiedyś piosenki musiały być o czymś, niczym powieść miały wstęp, rozwinięcie i zakończenie, o tyle dziś liczy się sprzedaż i kontrowersja. – Szanse przebicia się piosenki ambitniejszej w komercyjnej stacji są marne – mówi Jacek Cygan, tekściarz. – Polskie media stały się tabloidalne, zamiast wartości tekstu liczy się to, co reprezentuje sobą wykonawca, jak wygląda i jakie wiążą się z nim skandale – dodaje.
Historia polskiej poezji śpiewanej i piosenek zaangażowanych jest bardzo długa i zawsze wiązała się z jakimś zaangażowaniem – w sprawy ojczyzny czy w osobiste uczucia. Dziś, gdy od kilkudziesięciu lat nie czyha nad nami żadne realne zagrożenie perspektywa publiki, a i samych tekściarzy zmienia się.
– Tradycja polskiej piosenki jest naprawdę piękna. W tekstach Jonasza widać było ślady Tuwima i innych poetów - tekściarzy. Jego słowa genialnie przystawały do tekstów, a same teksty były niegłupie – komentuje pisarka. – Teraz tego nurtu nie widać.
Jacek Cygan jest lepszej myśli. – Wierzę, że w przyszłości w Polsce utworzy się nisza tekstów ambitnych. Szczęśliwie nasz kraj ma duże potrzeby mądrzejszych tekstów, co wynika z tradycji piosenki francuskiej, a nie angielskiej, w której powtarza się często „I love you”. Spójrzmy na nieśmiertelny polski hit o miłości - „Miłość ci wszystko wybaczy”. Brzmi to lepiej niż „I love you”, prawda? – pyta retorycznie Cygan.
To prawda, piosenki Ewy Demarczyk czy Magdy Umer są wyjątkowe, lecz na ile są w stanie trafić do młodych odbiorców? Nie wydaje się, by przeciętny młody słuchacz był zainteresowany twórczością tych wybitnych artystek. – Myślę, że ludzie młodzi, którzy posiadają wewnętrzną wrażliwość są i będą w stanie wczuć się w śpiew Demarczyk. Ta muzyka przetrwa próbę czasów.
Szczęśliwie wśród komercyjnych przebojów można zaleźć też perełki. Mądra i wrażliwa Nosowska, wciąż ewoluująca Monika Brodka czy kontrowersyjna Maria Peszek dają nadzieję na dobre, przemyślane polskie teksty. Ich słowa niezależnie od osobistych gustów wyróżniają się na tle innych. – Myślę, że nie ma się czym przejmować. Jestem pewien, że wyrośnie nam nowe pokolenie współczesnych bardów – mówi Cygan.