
Dziś rozdanie Złotych Kaczek. Obok Orłów są uważane ze jedne z najważniejszych nagród filmowych w kraju. Przemysł fonograficzny ma swoje Fryderyki. Kiedyś poważane nagrody dla polskich twórców filmowych i muzycznych, dziś szukają swojego charakteru. Kiedyś kreowały trendy, dziś próbują za nimi nadążać. Czy niegdyś opiniotwórcze statuetki liczą się jeszcze wśród artystów i mają jakikolwiek wpływ na sprzedaż albumów czy frekwencję w kinach?
Niestety nie powstrzymało to organizatorów przed wdepnięciem w jubileuszową minę. Uznano, że prócz samej gali warto również inwestować w różnego rodzaju benefisy i wspomnienia. Zaczęto obchodzić stulecie polskiego kina, które rozłożyło się na dwa lata. Na samej gali śpiewają gwiazdy polskiej estrady – ostatnio Edyta Górniak czy Mieczysław Szcześniak.
– Orły są zupełnie inną nagrodą, przyznawaną przez środowisko filmowe i profesjonalistów – mówi Muszyński. Na pytania o rzeczywisty zasięg imprezy, a jej ambicje odpowiada: – To impreza lokalna, przyznawana przez polskie środowisko filmowe, trudno z nią dotrzeć gdzieś poza obszar kraju.
Czy naprawdę nie mamy szans na nagrody filmowe wykraczające poza polskie podwórko? Przykłady innych krajów pokazują, że jest to możliwe. Gdyńskie Złote Lwy pokazują, że rozdanie nagród obudowane festiwalem i dyskusją ma o wiele większy sens niż kolejny bankiet z gwiazdami. Oczywiście prestiż gali buduje się latami, ale musi być to głęboko przemyślany plan działań. Tymczasem Orły trochę tkwią we własnym, śrdowiskowym sosie – w ostatnich latach mogliśmy oglądać na nich chociażby archiwalne nagrania. Gala nagród filmowych, które miały być najważniejszą galą filmową w Polsce zaczęła mieć znamiona kolejnego wydarzenia jubileuszowego.
– Fryderyki nie mają większego wpływu na sprzedaż albumów – deklaruje Maciej Tomaszewski, dziennikarz muzyczny. – Kiedyś te nagrody potwierdzały status muzyków, dziś są przeznaczone dla konkretnego towarzystwa i nie mają większego znaczenia dla społeczeństwa. To teraz zabawa dla samej zabawy – dodaje.
W 2005 roku Fryderyki tylko w internecie
Niestety z roku na rok impreza staje się coraz mniejsza i bardziej "cicha", a nagrody mniej prestiżowe. W tym roku mini gala rozdania Fryderyków przeniosła się do Internetu, gdzie ogłoszono wyniki. CZYTAJ WIĘCEJ
Fajnie było dostać Fryderyka. To w jakiś sposób ciągle jest nobilitująca nagroda. Niestety nie przekłada się ona na bookingi czy zwiększenie stawek, za to w jakiś sposób pomaga zdobyć zainteresowanie mediów. Nie mam problemu z tym, że te nagrody przyznaje kapituła złożona z innych muzyków i branży, większy problem mam z nieprzemyśleniem czemu ona właściwie ma służyć. Przykładowo debiutant zdobywający Fryderyka w swojej kategorii nie dostaje nic poza statuetką, a mógłby dostawać na przykład pieniądze, czas antenowy, PR Managera, albo coś, co pomogłoby mu dalej się rozwijać. Nagroda w kategorii "płyta roku" mogłaby na przykład gwarantować promocję płyty poza granicami Polski, żeby otworzyć artyście, który ma już stabilną pozycję na polskim rynku nowe możliwości na innych terytoriach. I tak dalej - za każdą kategorią powinno coś stać, żeby jej otrzymanie implikowało nie siadanie na laurach, ale działanie.
Jaka jest przyszłość imprez typu Fryderyki, Orły czy Złote Kaczki? Powoli, lecz skutecznie ich rola jest marginalizowana. Internet coraz bardziej zyskuje na znaczeniu i daje wolność wyboru. Internauci coraz bardziej ufają sobie nawzajem, a nie ogólnym kapitułom wskazującym im laureatów. O ile branża filmowa broni się jeszcze złożonością powstawania samego filmu, o tyle muzykę każdy może tworzyć sam, a przy odrobinie talentu i wysiłku osiągnąć wielki sukces. Widząc kolejne takie przykłady nasuwa się pytanie: po co w takim razie statuetki, skoro najważniejszą z nich jest głos publiczności?