nt_logo

Real Madryt znów chce dokonać niemożliwego w Lidze Mistrzów. Tylko oni są w stanie to zrobić

Krzysztof Gaweł

04 maja 2022, 09:37 · 3 minuty czytania
Czy Real Madryt po raz trzeci w tegorocznej Lidze Mistrzów wróci z piłkarskich zaświatów i wyszarpie Manchesterowi City awans do finału rozgrywek? Królewscy odwrócili losy rywalizacji z Paris Saint-Germain, wrócili do gry przeciw Chelsea Londyn, a teraz chcą dokonać tej sztuki z Manchesterem City. O tym, czy będą w stanie przejść do historii, dowiemy się już o godzinie 21:00. Ależ to będzie mecz!


Real Madryt znów chce dokonać niemożliwego w Lidze Mistrzów. Tylko oni są w stanie to zrobić

Krzysztof Gaweł
04 maja 2022, 09:37 • 1 minuta czytania
Czy Real Madryt po raz trzeci w tegorocznej Lidze Mistrzów wróci z piłkarskich zaświatów i wyszarpie Manchesterowi City awans do finału rozgrywek? Królewscy odwrócili losy rywalizacji z Paris Saint-Germain, wrócili do gry przeciw Chelsea Londyn, a teraz chcą dokonać tej sztuki z Manchesterem City. O tym, czy będą w stanie przejść do historii, dowiemy się już o godzinie 21:00. Ależ to będzie mecz!
Real Madryt po raz trzeci chce wrócić do gry o awans w Lidze Mistrzów. Czy znów mu się uda? Fot. PAUL ELLIS/AFP/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google W środę dowiemy się, kto zagra w finale Ligi Mistrzów w sezonie 2021/2022. Liverpool FC już czeka na rywala, bo we wtorek ograł 3:2 (0:2) na wyjeździe Villarreal CF, choć przegrywał do przerwy i był mocno pod kreską. Na deser w półfinałowej rywalizacji czeka nas rewanż w starciu zeszłorocznych finalistów, czyli Manchesteru City, z najlepszą drużyną w historii LM, niezniszczalnym Realem Madryt. Ten zadziwia w rewanżach i wydaje się niemożliwy do ogrania.


Już w fazie grupowej Królewscy mieli problemy na początku rywalizacji, bo przegrali starcie drugiej kolejki z Sheriffem Tyraspol 1:2 (0:1) na swoim terenie i musieli odrabiać straty. Wrócili do gry o awans w wielkim stylu, rozbijając 5:0 (1:0) Szachtara Donieck na jego boisku, a potem wygrywając wszystkie mecze fazy grupowej do końca. Schody rozpoczęły się już w 1/8 finału, bo Los Blancos trafili na żądne sukcesów Paris Saint-Germain, wzmocnione Lionelem Messim i oczywiście plejadą gwiazd.

Mecz w Paryżu był dla ekipy Carlo Ancelottiego jak czarny sen, a porażka 0:1 to chyba największy sukces Realu, bo mogło skończyć się znacznie gorzej. Ale faktem jest, że Hiszpanie zagrali bardzo słabo, a wynik zawdzięczają znakomitej dyspozycji Thibauta Courtoisa oraz fatalnej skuteczności paryżan. PSG pojechało na rewanż do Madrytu pewne swego, a potem wracało do domów na tarczy. Pokonane przez Karima Benzemę.

Piłkarze Paris Saint-Germain prowadzili do przerwy z Realem w Madrycie 1:0 i mieli niemal pewny awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Nie wzięli jednak pod uwagę, że Królewscy mają w składzie Karima Benzemę. Ten trzema golami strzelonymi w 17 minut wprowadził Los Blancos do najlepszej ósemki rozgrywek i posłał paryski zespół gwiazd do piekła. Real wygrał 3:1, a w Paryżu będą zapewne wspominać rzut karny zmarnowany przez Leo Messiego w pierwszym meczu...

W ćwierćfinale przyszedł czas na kolejny szlagier, czyli starcie Los Blancos z Chelsea Londyn, ekipą którą wygrała Champions League przed rokiem. W Londynie zespół trenera Carlo Ancelottiego pokonał w pierwszym meczu na wyjeździe obrońcę tytułu 3:1 (2:1). Bohaterem spotkania był kapitan gości Karim Benzema, autor wszystkich trzech trafień dla drużyny z Madrytu. A potem przyszedł rewanż, który miał wywrócić wszystko do góry nogami. I to dwa razy.

Chelsea Londyn ogrywała Real Madryt na jego terenie już 3:0 i miała awans do półfinału Ligi Mistrzów, ale dała sobie strzelić gola i polski sędzia Szymon Marciniak zarządził dogrywkę. W niej Królewskich do półfinału LM wprowadził oczywiście Karim Benzema. The Blues wygrali rewanż 3:2 (1:0, 3:1), ale przegrali awans do najlepszej czwórki Champions League. Właśnie dla takich meczów wymyślono Ligę Mistrzów.

Czy Królewscy mogą wrócić do gry i awansować po raz trzeci? Tak uważa Carlo Ancelotti, dla którego byłby to piąty finał LM w karierze w roli trenera, czyli rekord rozgrywek. - Jeśli ktoś może odrobić straty, to właśnie Real Madryt - przyznał włoski trener Los Blancos, którzy właśnie świętowali kolejne mistrzostwo kraju, ale ich myśli z odkrytego autobusu jadącego ulicami stolicy już uciekały w stronę środowego starcia z Manchesterem City. Będzie niezwykle ciężko.

Manchester City ograł Real Madryt w półfinale Ligi Mistrzów 4:3 (2:1) po niebywałym spotkaniu, w którym zmieściło się wszystko, co powinien zawierać przepis na perfekcyjne piłkarskie widowisko. Akcja za akcję, gol za golem i niebywałe emocje, które znajdziemy chyba tylko w Champions League. Kto zagra w finale? Tego nie wie nikt, bo Obywatele potrafią neutralizować rywali i strzelać gola za golem, ale zmierzą się z drużyną niezatapialną.

Królewscy w drodze do finału mierzą się tylko z potęgami i jedną za drugą odprawiają. Wiedzą, jak to robić i mają w nogach kampanie, o których Manchester City na razie tylko marzy. Ale wciąż po pierwszym meczu bliżej awansu są Anglicy. - Pierwszy mecz to już przeszłość, teraz przed nami coś zupełnie innego. Jeden wielki mecz nie wystarczy na Real Madryt - ostrzegł Josep Guardiola, który musi poprawić defensywę MC, by awansować drugi rok z rzędu do finału rozgrywek. Hiszpanie wbili mu trzy gole, mogą więc odrobić straty.

Któż miałby tego dokonać, jeśli nie zespół, który wygrał Puchar Europy 13 razy, a w ostatniej dekadzie aż cztery? I w latach 2016-2018 zasiadał na tronie nieprzerwanie, co jest rekordem rozgrywek i wyznacznikiem siły Królewskich. Dziś ten zespół stać na awans i wygraną, ale musi wspiąć się na wyżyny. Tylko wtedy może zatrzymać The Citizens i znów wrócić do gry. Wówczas już chyba nic go nie zatrzyma w drodze po Puchar Mistrzów.

Czytaj także: https://natemat.pl/409465,lm-manchester-city-real-madryt-mistrzowie-anglii-bardzo-blisko-finalu