Słynny trener porzucił reprezentację Rosji, ratunkiem praca w Polsce. "On jeszcze tu wróci"
Krzysztof Gaweł
10 maja 2022, 09:24·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 maja 2022, 09:24
Tuomas Sammelvuo nie jest już trenerem reprezentacji Rosji i nie zanosi się na to, by miał wrócić do kraju, w którym pracował przez ostatnie sześć lat. Finowie od początku wojny w Ukrainie zwracali uwagę, że ich rodak opuści kraj agresorów i tak się stało. Co na to media w Rosji? "Zakochał się w naszym kraju i jeszcze tu wróci" – czytamy brednie dziennikarzy. Tymczasem bezpieczną przystań Fin ma znaleźć w Polsce, jest faworytem do przejęcia giganta.
Reklama.
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach GoogleTuomas Sammelvuo pracował w Rosji od 2016 roku, gdy przejął Kuzbassa Kemerowo i poprowadził zespół w 2019 roku do mistrzostwa kraju, a przy okazji przerwał dominację Zenita Kazań. Rosjanie docenili Fina, który zrobił w ich kraju furorę i oddali mu drużynę narodową po nieudanych MŚ w 2018 roku. Sborna zaskoczyła pod wodzą nowego trenera niemal od razu, wygrała w 2019 roku Ligę Narodów, a podczas igrzysk w Tokio awansowała do finału.
To w meczu o złoty medal Rosjanie ulegli Francuzom, którzy mieli rywali na widelcu, by stracić dwie kolejne partie i po wielkich emocjach wyszarpać Sbornej złoty medal i triumf 3:2 (25:23, 25:17, 21:25, 21:25, 15:12). Selekcjoner był uwielbiany przez siatkarzy, a przy okazji rozpoczął pracę w Zenicie Sankt Petersburg, którego przejął również w 2019 roku. Tak zażyczył sobie gigant Gazprom, który zbudował klub i oczekiwał sukcesów. A dla Fina to była dobra okazja, by przenieść się z Syberii do miasta, które jest blisko ojczyzny.
Finlandia została w jego sercu, choć porzucił swoją drużynę narodową dla pracy w Rosji i spekulowano nawet, że przyjął tamtejsze obywatelstwo, bo tak bardzo spodobało mu się w kraju. Faktem jest, że na trenera Sbornej naciskano, by został Rosjaninem, bo kadry narodowej nie powinien prowadzić obcokrajowiec. A że Tuomas Sammelvuo szybko nauczył się języka i zintegrował z otoczeniem, zaproponowano mu paszport z dwugłowym orłem na okładce.
Media w Finlandii nie były zadowolone, zwłaszcza mając na uwadze trudną historię obu krajów. Tuomas Sammelvuo wiedział jednak jak się zachować 24 lutego 2022 roku, gdy Rosja najechała Ukrainę. Dzień później Zenit Sankt Petersburg wydał komunikat, że rozstaje się z trenerem, bo wyniki nie są zadowalające. W informacji przesłanej mediom podkreślono, że Fin będzie pracował z drużyną narodową i pozostaje w Rosji. Sęk w tym, że to były propagandowe kłamstwa.
Dziennikarze z Finlandii od razu napisali, że ich rodak zażyczył sobie rozwiązania kontraktu, nie wyobrażając sobie pracę w klubie wspieranym przez Gazprom. Reprezentacja Rosji? Kwestią czasu było, gdy Rosjanie ogłoszą, że szukają nowego selekcjonera. Tuomas Sammelvuo wyjechał z kraju, w którym spędził sześć ostatnich lat, a jego agent zaczął rozglądać się za nową pracą. Powrót do Rosji? Dziś byłby niemożliwy z dwóch powodów.
Po pierwsze Rosjanie zostali wykluczeni z rozgrywek międzynarodowych i nieprędko do nich wrócą, więc nie potrzebują trenera. A po drugie, Fin zdecydowanie zerwał więzi łączące go z krajem agresorów i nie wyobraża sobie pracy w Rosji. Tego lokalne media oczywiście napisać nie mogą (albo nie chcą), za to przeczytać możemy, że były już selekcjoner "zakochał się w naszym kraju i jeszcze tu wróci" – cytując dziennikarzy "Sport-Expressu".
Co znamienne, w materiale traktującym o uwielbianym w Rosji szkoleniowcu – będą za nim tęsknić siatkarze, dziennikarze i kibice, bo Fin to po prostu niezwykle sympatyczny, otwarty i ciepły człowiek, do tego poliglota, który szybko uczy się języków kraju, w którym pracował – nie pada ani razu słowo "wojna". Sekretarz generalny rosyjskiej federacji Aleksander Jeremienko opowiedział o tym, że Sammelvuo miał dalej pracować w Rosji, ale "w lutym stało się, co się stało". I wspomniał, że Sborna nie będzie grać na arenie międzynarodowej, więc trenera nie potrzebuje.
Tymczasem Tuomas Sammelvuo wiedział jak się zachować, a jego decyzje nie były podyktowane sprawami sportowymi, ale wojną i rzezią, jaką Rosjanie wywołali w Ukrainie. Fin szuka klubu i wiele wskazuje na to, że może wrócić do pracy w Polsce. Faworytem do jego zatrudnienia ma być Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, o ile klub nie dogada się z trenerem Gheorghe Cretu. Dla Fina to byłby powrót do klubu, którego zawodnikiem był w latach 2009-2010. A dla polskiej siatkówki z pewnością duży plus.
Ciekawe tylko, co powiedzą Rosjanie, bo najpierw zabraliśmy im tegoroczne MŚ, a teraz jeszcze trener ich kadry odszedłby do Polski... Cóż, latem mają zagrać w spartakiadzie, którą władze szykują, by zastąpić międzynarodową rywalizację, także w siatkówce. Na razie nie wiadomo, kto może w niej zagrać, ale chyba improwizowane drużyny z danego regionu. Rosyjskiej federacji marzy się zaproszenie Kuby, Białorusi, Korei, Chin, Iranu, Brazylii oraz Egiptu, ale to chyba tylko pobożne życzenia.