Przed rokiem mówili, że to już koniec. Triumfator Ligi Mistrzów już niemal mistrzem Polski
Krzysztof Gaweł
11 maja 2022, 07:29·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 maja 2022, 07:29
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle może w środę w swojej hali Azoty zamknąć finałową rywalizację w PlusLidze i zapewnić sobie dziewiąty tytuł mistrzów Polski. Trójkolorowi muszą po raz trzeci, a tak w ogóle ósmy z rzędu, ograć Jastrzębski Węgiel, by zająć jego miejsce na tronie. Przed rokiem śląska ekipa ograła kędzierzynian w finale, później zespół przeszedł poważne zmiany, a wielu mówiło, że to koniec medalowej passy. 12 miesięcy później ta drużyna jest jeszcze lepsza.
Reklama.
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Dokładnie 18 kwietnia 2021 roku Jastrzębski Węgiel po raz drugi zasiadł na tronie mistrzów Polski, bo ograł na swoim terenie 3:1 (22:25, 25:19, 27:25, 25:23) Grupę Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i sprawił wielką niespodziankę w finale PlusLigi. Trójkolorowi złapali lekką zadyszkę na koniec sezonu, a że przegrali pierwsze starcie na swoim terenie 1:3 (25:16, 23:25, 19:25, 21:25), tytuł trafił w ręce Pomarańczowych. Kędzierzynianie zdołali się podnieść, w niecałe dwa tygodnie zapomnieli o porażce w PlusLidze i pojechali do Werony.
A tam napisali piękną historię, bo w finale Ligi Mistrzów ograli 3:1 (25:22, 25:22, 20:25, 28:26) Itas Trentino i jako druga polska ekipa w historii wygrali Puchar Europy. Ten dzień, 1 maja 2021 roku, przeszedł do historii. Także dlatego, że wieczorem po finale okazało się, iż zespół się rozpada. Trener Nikola Grbić dostał propozycję nie do odrzucenia z Sir Safety Perugia, o czym powiedział prezesowi Sebastianowi Świderskiemu i siatkarzom. Ci przyjęli to jako cios największy, bo Serb był dla nich w zasadzie jak ojciec.
Klub nie robił legendzie siatkówki przeszkód, za dużo dobrego przecież razem przeszli w drodze na szczyt. I złego w sumie też, bo ten zespół rodził się w ogniu walki. Ale to był początek problemów, bo szybko okazało się, że zespół opuszczają liderzy. Benjamin Toniutti wybrał ofertę Jastrzębskiego Węgla, Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski Asseco Resovii Rzeszów.
Mistrzowski skład się rozpadł i mało kto wierzył, że Trójkolorowi mogą pozostać na szczycie przez kolejny rok. Prezesowi Świderskiemu zarzucano, że spóźnił się na rynku transferowym, a zespół będzie miał problemy w kolejnych rozgrywkach.
Popularny "Świder" (dziś już trochę nie wypada tak pisać o szefie polskiej siatkówki, prawda?) zakasał rękawy i zbudował nowy zespół. Trenerem zostal Gheorghe Cretu, rumuński spec, który znakomicie radził sobie w Rosji, a latem 2021 roku wrócił do Polski i podjął się przebudowy zespołu. Wiele razy słyszał, że się nie uda. Wiele razy, że nie jest tak dobry jak Nikola Grbić. Szybko się okazało, że ma coś do udowodnienia niedowiarkom.
Tak samo zresztą jak siatkarze. Amerykanin Erik Shoji musiał wziąć na siebie ciężar zastępstwa za Pawła Zatorskiego, a Norbert Huber za kolegę z kadry Jakuba Kochanowskiego. Dziś "Zator" i "Kochan" są już na kadrze w Spale, a Grupa Azoty ZAKSA gra o złoto.
Największe obawy były o pozycję rozgrywającego. Benjamin Toniutti to legenda klubu, legenda PlusLigi, a kilka tygodni po odejściu z Kędzierzyna-Koźla także mistrz olimpijski z Tokio. Misję dostał Marcin Janusz, dotąd w Treflu Gdańsk, a wcześniej tylko młody, zdolny i rezerwowy. Siatkarz z Nowego Sącza grał już w pięciu innych klubach PlusLigi, ale dopiero w Grupie Azoty ZAKSA dojrzał, został liderem drużyny i jednym z bohaterów sezonu. A w finale gra tak, że po drugiej stronie siatki zawstydzony może być chwilami... Ben Toniutti, który może obejść się tym razem smakiem w walce o tytuł.
W Kędzierzynie-Koźlu przebudowa szła latem na całego. Nowy trener, nowi siatkarze, przygotowania do sezonu poszatkowane przez igrzyska. Klub przeszedł zmiany organizacyjne, wyremontowano nawet szatnię zawodnikom, a pracownicy zadbali, by zmiany sięgnęły nawet mieszkań siatkarzy.
Gruntowny remont udał się wyśmienicie, a na koniec autor przebudowy i kolejnych zmian na przestrzeni lat... opuścił klub. Sebastian Świderski wygrał wybory w PZPS, objął fotel prezesa całej polskiej siatkówki i musiał opuścić Kędzierzyn-Koźle. Dla wielu to był znak, że idzie nowe i że na sukcesy klub znów będzie musiał poczekać.
Nic bardziej mylnego. Po porażce w finale Superpucharu Polski (0:3 z Jastrzębskim Węglem w Lublinie) znów mówiło się, że "to już nie ta sama ZAKSA". Cóż, pierwsze koty za płoty.
Rumuński trener zbudował znakomity, waleczny i charakterny zespół. Najpierw była długa seria meczów bez porażki w PlusLidze, potem kapitalna zima w Lidze Mistrzów i awans do ćwierćfinału, a w zasadzie już do czwórki. Wygrana w finale Tauron Pucharu Polski we Wrocławiu (3:0 z Jastrzębskim Węglem), awans do finału LM (również kosztem jastrzębian), później do finału PlusLigi. I dwa świetne mecze na początek walki o tytuł.
Pierwszy kędzierzynianie wygrali w hali Azoty 3:0 (25:21, 27:25, 25:23), w drugim na Śląsku ograli Pomarańczowych 3:2 (20:25, 25:16, 22:25, 25:12, 18:16), a ich seria kolejnych wygranych nad JW wynosi już siedem meczów. Od wspomnianego Superpucharu w Lublinie. W środę Grupa Azoty ZAKSA może postawić kropkę nad "i", zamknąć rywalizację w finale i wrócić na tron. To faktycznie nie jest ten sam zespół, co przed rokiem. Jest po prostu lepszy. Finałowe starcie numer trzy rusza w hali Azoty o godzinie 17:30.