W sieci furorę robi zdjęcie przedstawiające ranking spowiedzi wielkanocnej, jaki przygotował proboszcz małej parafii leżącej niedaleko Łomży. Internauci się śmieją, ale ksiądz Jan Wiesław Modzelewski nie przejmuje się krytyką. – Robię to co roku i będę robił nadal – mówi w rozmowie z naTemat.
Wieś Kołaki Strumienie - wysokie, drugie miejsce w rankingu. Tylko dziewięć osób opuściło tam wielkanocną spowiedź. Wieś Rakowo Nowe – słabo, 32. miejsce w rankingu. Aż 29. mieszkańców nie zapukało do konfesjonału księdza proboszcza. Na liście jest jeszcze kilkanaście innych miejscowości, z gorszymi lub lepszymi wynikami. Łączy je przynależność do Parafii pod wezwaniem Znalezienia Krzyża Świętego w Małym Płocku (województwo podlaskie), której proboszczem jest ksiądz Jan Wiesław Modzelewski.
Ksiądz Modzelewski co roku w okresie wielkanocnym drukuje i wywiesza ranking spowiedzi. W tym roku ktoś zrobił mu zdjęcie i po kilku miesiącach lista trafiła do sieci, wywołując rozbawienie i zdziwienie internautów. "Ciekawe jakie nagrody przewidzieli za pierwsze miejsce?", "Powinien zrobić jeszcze ranking grzechów, by ludzie wiedzieli, jakie są najpopularniejsze", "Można robić jakieś zakłady? Dwie dychy na Cwaliny Małe!" – brzmią niektóre z komentarzy.
Dla proboszcza z Małego Płocka kpiny, żarty i krytyka to nic nowego. Jak mówi w rozmowie z naTemat, zdążył się uodpornić, a na styczeń szykuje kolejny ranking – tyle że nie spowiedzi, a wpłat na parafialne konto.
Skąd pomysł na klasyfikację miejscowości, w której kryterium jest frekwencja przy konfesjonale?
Chcę poznać, kto chodzi do spowiedzi, a kto jest niepraktykujący. Dlatego co roku w czasie kolędy rozdaję parafianom takie specjalne kartki. Później człowiek idzie do spowiedzi i tę kartkę mi oddaje, a ja wpisuję w kartotece, że był przy konfesjonale. Jeśli ktoś mi kartki nie oddał, to już wiem, że u spowiedzi nie był. Na tej podstawie tworzę potem ranking.
A co jeśli któryś z parafian był u spowiedzi w innym kościele?
Najczęściej to jest tylko takie tłumaczenie. Są tacy, którzy mówią też, że byli u spowiedzi, ale zapomnieli kartki. Ale jak można zapomnieć przez pięć, sześć lat z rzędu? Taka wymówka zdarza się zbyt często.
Co z tymi, którzy nie chodzą do spowiedzi?
Uznaję ich za katolików niepraktykujących. Idę do nich i rozmawiam. Niech mi pan wierzy, że ten sposób działania jest bardzo przydatny. Byłem kiedyś w takiej parafii, gdzie matką chrzestną chciała zostać kobieta, która żyła w konkubinacie. Te kartki pokazały, że nie mogła nią zostać, bo nie była u spowiedzi. Gdyby nie to, zataiłaby ważne informacje.
Jak parafianie reagują na księdza inicjatywę?
Różnie. Tym, którzy chodzą do spowiedzi, taka lista nie ciąży. Problem mają ci, którzy nie byli przez kilka lat. Byłem kiedyś u takiego starszego człowieka, który skłamał, że chodzi do spowiedzi, a z tych kartek wychodziło mi inaczej. On wtedy miał pretensję, że prowadzę taki spis. Inni znowu nazywają to pewnego rodzaju przymusem. Ale ja powtarzam: dla wierzących i praktykujących to żaden problem.
Może ktoś po prostu sobie nie życzy, by ksiądz rozliczał go ze spowiedzi…
Jeśli sobie nie życzy, to może odmówić. Ja to odnotuję i wpiszę, że jest niepraktykujący.
A inni księża z diecezji? Nie krytykują, nie mówią, że to nie właściwe?
Krytykują, ale to mnie nie obchodzi. Nie słucham takich głosów. Nie da się uniknąć komentarzy, bo część ludzi ma swoje zdanie. Podobnie jak części nie pasuje, że w kościele odczytywane są osoby, które wpłaciły jakąś sumę na kościół. One same sobie tego życzą, ale i tak ktoś zawsze może mieć pretensje.
Te datki też ksiądz zbiera w taki ranking poszczególnych miejscowości?
Nie. Tylko w kościele wyczytuję, ile osób z danej wioski dało jakieś pieniądze na kolędzie. Kartoteka musi być. Czasem się okazuje, że ktoś obiecał, że da na kościół, ale przez kilka lat nie dał nic. Czarno na białym mam to w dokumentach.