"Agent Tomek był fanem serialu "Miami Vice". Stąd fryzura na Dona Johnsona" - takie upodobania najsłynniejszego agenta CBA ujawnił jego były kolega ze służby. Agent opowiedział ze szczegółami o tym jak CBA krok po kroku budowała historię wokół swoich funkcjonariuszy.
Agenci kupowali ubrania i akcesoria najdroższych marek. Biuro wyposażało swoich funkcjonariuszy w najdroższe auta, często kupowane za gotówkę. "Tajniacy" z CBA mieszkali w apartamentach w prestiżowych dzielnicach polskich miast. A Tomasz Kaczmarek, znany szerzej jako "Agent Tomek", wiódł prym w swym zamiłowaniu do luksusu. "Tomek był specjalistą w ubieraniu się. I wyznawał zasadę, że ktoś, kto dokłada do pracy cokolwiek z własnych pieniędzy, jest frajerem" - mówi w rozmowie z gazeta.pl były funkcjonariusz CBA.
"Tomek lubił błyszczeć"
Były funkcjonariusz, który anonimowo opowiedział o kulisach działania agencji przyznał, że Tomka ubierano w odzież z najwyższej półki, kupowaną w sklepach na warszawskim pl. Trzech Krzyży.
Funkcjonariusz podkreśla, że "Tomek lubił błyszczeć". "To był jego sposób, żeby przekonać figuranta. Błysnąć różnymi gadżetami. Nie uznawał podróbek i zamienników" - podkreśla ex-funkcjonariusz.
Być jak Don Johnson
Tomasz Kaczmarek wkładał dużo inwencji w swój wizerunek. Słynna fryzura wzięła się z jego uwielbienia dla popularnego w latach 80-tych serialu "Miami Vice".
Agenci znali się nie tylko ze służby. Funkcjonariusze biura spotykali się przy różnych okazjach na zakrapianych imprezach, urządzanych najczęściej w mieszkaniach operacyjnych. Agent ujawnił zdjęcia z jednego spotkań, na których agent Tomek chętnie prezentował swoje walory. Były funkcjonariusz, a obecnie poseł PiS, pręży do obiektywu swoją obnażoną klatę lub pozuje z walizką pełną plików gotówki.
Zobacz także: Były agent zdradza kulisy pracy CBA. Agenci podrabiali dokumenty, w tym legitymacje dziennikarskie
Biuro o swoich agentów dbało od stóp do głów. Nie tylko ubierało w luksusową odzież, ale i fundowało manicure, zabiegi spa, czy prasowanie drogich koszul. Odzież, choć szczegółowo dobrana pod gusta i upodobania agentów, nie była ich własnością. Po wykonaniu zadania zwracali oni zakupione garnitury i koszule do specjalnego magazynu. Na stan wracały nawet używane przez agentów skarpetki i bielizna osobista. Anonimowy agent przyznał jednak, że biuro ma problem, co zrobić ze zgromadzoną odzieżą. Możliwe, że drogie garnitury od Hugo Bossa czy Armaniego zostaną przekazane jako dary dla osób ubogich.
Po Audi z 400 tys. w walizce
Działający pod przykrywką agent CBA do swojego uwierzytelnienia potrzebował także drogiego samochodu. Biuro dopasowywało auto do ich potrzeb. "Przykrywkowcy" zasiadali więc za kierownicą Porsche, Mercedesa klasy E i C do klasy S czy Subaru Tribeca. Kupiono nawet Audi A8 z silnikiem Lamborghini, którym wcześniej jeździł prezes Audi w Niemczech. Na superluksusowy samochód biuro wydało aż 400 tys. zł.
Kamiński akceptował zakupy
Wyjątkowy egzemplarz auta funkcjonariusze kupili za gotówkę. "Z tego, co wiem, po samochód jechało dwóch funkcjonariuszy. Oczywiście nie pociągiem, ale innym samochodem, pod legendą i na dokumentach legalizacyjnych. To była duża gotówka, ale nie jechali z obstawą. Podejrzewam, że szczególnych środków ostrożności przy tym nie było. 400 tysięcy w banknotach po 100 czy 200 zł to nie jest taka kupa pieniędzy, żeby to w jakiejś specjalnej walizce przewozić" - zdradza ex-agent.
Takie drogie zakupy miał akceptować i osobiście zatwierdzać ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński. Z zeznań anonimowego funkcjonariusza wynika, że Kamiński nie miał wyboru i musiał akceptować takie decyzje, bo to był tzw. środek rzeczowy.
Zamiłowanie Agenta Tomka do luksusu nie przekładało się, niestety, na estetykę zajmowanych przez niego tzw. mieszkań operacyjnych. Jeden z takich lokali miał urządzić meblami i wyposażeniem z Ikei.
Biuro dbało, by "przykrywkowcy" mieli w szczegółach zbudowaną tzw. "długą legendę".
Przykładowy ubiór to koszula za 1200 złotych, garnitur za około 3-4 tysięcy w zależności od marki, buty od 2 tysięcy wzwyż, teczka około tysiąca, pasek też 500, 600 złotych, zegarek. To były zegarki od 15 tysięcy wzwyż, znanych marek, przede wszystkim Omega, Longines, Maurice Lacroix. I oczywiście złota biżuteria.
Były agent CBA
W wywiadzie dla gazeta.pl
Funkcjonariusz urzeczywistnia się w życiu codziennym. Można się cofnąć, badając jego historię, do lat dzieciństwa, poprzez szkoły, jego obecne życie, sprawdzić, że ma mieszkanie, samochód, ma dokumenty tak zabezpieczone, że w razie ewentualnej kontroli te dokumenty figurują w bazach, w których powinny być. I te mieszkania miały to mieć, to były adresy, które wykorzystywano do wyrabiania dokumentów.