Do redakcji "Gazety Wyborczej" zgłosił się były agent CBA, który opowiedział dziennikarzom o kulisach pracy biura.
Do redakcji "Gazety Wyborczej" zgłosił się były agent CBA, który opowiedział dziennikarzom o kulisach pracy biura. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Działalność Centralnego Biura Antykorupcyjnego od dawna budzi kontrowersje. Teraz są ku temu kolejne powody. Były funkcjonariusz CBA sam zgłosił się do redakcji "Gazety Wyborczej", której opowiada o kulisach pracy biura. Z relacji wynika, że w latach 2006-2009 agenci posługiwali się m.in. podrabianymi legitymacjami dziennikarskimi.

REKLAMA
"Gazeta Wyborcza" opisuje historię byłego agenta CBA, który kilka tygodni temu zgłosił się do redakcji. Mężczyzna potwierdził dokumentami, że przez trzy lata pracował w CBA i postanowił opowiedzieć o kulisach pracy w biurze.
Rozmówca opowiada, że CBA dorobiło się "własnej komórki legalizacyjnej". W praktyce oznacza to, że w podwarszawskiej willi był sprzęt do podrabiania dokumentów. Z relacji byłego agenta wynika, że służby były w stanie podrobić każdy dokument.
Były agent CBA

Robiło się je na podstawie oryginałów na specjalistycznym sprzęcie, podobnie jak pieczęcie, znaki wodne i hologramy. To wszystko musiało być idealne, by uwiarygodniać i chronić tego funkcjonariusza. CZYTAJ WIĘCEJ


źródło: "Gazeta Wyborcza"

Spore kontrowersje budzi fakt, że agenci posługiwali się także podrobionymi legitymacjami dziennikarskimi. Na dowód takiego stanu rzeczy agent pokazał dokumenty, z których wynikało, jakoby był pracownikiem Radia ZET i PAP. Można je zobaczyć na stronie "Wyborczej".

Czasami były przydatne, gdy trzeba było zbadać, wysondować środowisko, w którym figurant się przewija. Wiadomo, że dziennikarz jest wpuszczany na imprezy i może łatwo zdobyć informacje. CZYTAJ WIĘCEJ


źródło: "Gazeta Wyborcza"
Rzecznik CBA, Jacek Dobrzyński w rozmowie z dziennikiem tłumaczy, że sprawa legalizacji dokumentów jest wyjątkowo delikatna i oczywiście objęta tajemnicą. Zaznaczył jednak, że zgodnie z prawem nie ma przepisu, który zabraniałby służbom korzystania z takich dokumentów w trakcie pracy operacyjnej. Jeżeli chodzi o podrabianie legitymacji prasowych to zdaniem rzecznika ich używanie przez agentów musi być bardzo mocno uzasadnione.
Kilka dni temu pojawiły się kolejne kontrowersje w sprawie służb specjalnych. Chodzi o działalność CBŚ w czasach IV RP. Prawo i Sprawiedliwość miało kazać agentom inwigilować tysiąc najważniejszych osób w państwie. Skupiano się na wpływowych i znanych Polakach ze świata biznesu, kultury i sportu.
Natomiast jeszcze wcześniej okazało się, że IV RP "polowała" na Jolantę Kwaśniewską. Specgrupa rozpracowywała fundację byłej pierwszej damy a także prominentnych polityków SLD. Wynik akcji, "prawie zero".
Cały tekst na łamach "Gazety Wyborczej".