Dawniej agent, teraz poseł.
Dawniej agent, teraz poseł. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta

Znany na całą Polskę, dawniej agent Tomek, dziś już poseł Kaczmarek, miał co najmniej kontrowersyjne metody pracy. Rozpracowując posłankę PO, Beatę Sawicką nie szczędził jej czułych słówek, wystawnych spotkań i intymnych podtekstów. Zgrywał bogatego biznesmena, a SMS-y, które w ramach prowokacji słał do posłanki były nieprofesjonalne i co najmniej nie na miejscu. No bo, który agent w akcji nawiązuje do rozmiaru swojego penisa? - To niedopuszczalne przekroczenie uprawnień - mówi naTemat profesor Zbigniew Ćwiąkalski, karnista i były minister sprawiedliwości.

REKLAMA
Każdy, kto przeczytałby SMS-y, jakie agent Tomek wymieniał z Beatą Sawicką doszedłby do wniosku, że ma przed oczami wymianę zdań kochanków. Agent zapewnia, że był to jedynie element prowokacji. Prowokacji, która jak widać poszła o kilka SMS-ów za daleko.

Treść SMS-ów agenta Tomka

- Jak cię zobaczę, ostatnie soki z ciebie wyduszę

- Nie ma ciebie, komu mam śpiewać

- Łamiesz męskie serce, Beatko

- Zmęczona jesteś, Beatko, musimy wyskoczyć nad wodę na powietrze

- Śpij Beatko. Śpij misiu, lulaj

- Zimna woda. Skoczę do wody, zimna, i co? Malutki się zrobi i obciach będzie (podczas wypadku na Zalew Zegrzyński, pływali motorówką)

-Nie mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy


Konrad Piasecki
dziennikarz

Nienawidząc korupcji czytam sms-y agenta Tomka i mam poczucie pewnej... hm... niewspółmierności zastosowanych środków CZYTAJ WIĘCEJ

Nie trzeba być ekspertem, żeby zorientować się, że z tak przeprowadzaną akcją jest jednak coś nie tak. - Sytuacja, w której wykorzystuje się relacje osobiste, a z takimi mamy do czynienia w tym przypadku, jest niedopuszczalna. Nie można grać na uczuciach, ani stosować jakichkolwiek relacji intymnych, tym bardziej z podtekstem seksualnym - wyjaśnia profesor Ćwiąkalski i podkreśla, że to rażące przekroczenie uprawnień agenta.
Granicą jest ludzka przyzwoitość
Ciężko jednak wyznaczyć prawną granicę, która reguluje stopień do jakiego można kogoś "wkręcać". - Ściśle prawnej granicy nie ma, bo trudno stworzyć ją kodeksowo, a żaden przepis nie mówi o niej wprost - wyjaśnia profesor Marian Filar, karnista i były poseł.

Treść SMS-ów Beaty Sawickiej

- Nawet nie wiesz, jak za Tobą dziś bardzo tęsknię

- Jestem bardzo zmęczona. Tak tęsknię! Kiedy znów się zobaczymy? Czuję się samotna, jest mi ciężko

- Działasz normalnie tak, że nie wiem… Jak do mnie dzwonisz, zaraz mi się humor poprawia


Istnieje jednak prosta granica zwykłej ludzkiej przyzwoitości i jej nie powinno się przekraczać. - Wszystko zależy od tego czy mamy do czynienia z ludźmi elementarnie moralnymi, czy takimi, którym tej moralności brakuje - słyszymy.

Policja przypadkiem zdemoluje dom i wybije zęby. Do błędów się przyzna, ale za szkody płać sam

Były minister sprawiedliwości przypomina, że według prawa, prowokacja może wchodzić w grę tylko wtedy, kiedy istnieją wiarygodne dowody na to, że ktoś popełnia przestępstwo. - Prowokacja nie może polegać na tym, że testuje się uczciwość i rzetelność ludzi lub skłonność do popełniania przestępstw - tłumaczy Ćwiąkalski.
prof. Zbigniew Ćwiąkalski
karnista i były minister sprawiedliwości

Możliwe jest umówienie się na obiad, bo to wchodzi w zakres stosunków biznesowych. Nie jest przyjęte, żeby w ramach chodzić z kimś na imprezy towarzyskie, przesyłać kwiaty, grać na uczuciach, a już zwłaszcza z podtekstem seksualnym, tak jak robił to ten agent.

Nie można prowokować każdego
W przypadku Beaty Sawickiej było to naleganie, a wręcz nachalne prowokowanie, dlatego jak mówi naTemat były minister: - Można się tylko zastanawiać, jaki procent ludzi by w takim przypadku nie uległ. Jeżeli chodzi się za kimś się za kimś chodzi miesiąc, dwa, trzy, rok i ciągle namawia to w końcu większość ulegnie - słyszymy. Co ciekawe, samo podżeganie do przestępstwa, jakim jest wzięcie łapówki, jest przestępstwem. - A właśnie to robił agent Tomek - dodaje były minister sprawiedliwości.
Prowokacja może być stosowana tylko w ramach wszczętego postępowania karnego. - Nie można złapać kogoś od tak na ulicy i nakłaniać, żeby wziął łapówkę, licząc, że akurat się uda. Byłoby to naruszenie dóbr osobistych, które można ścigać cywilnie - potwierdza profesor Marian Filar.
Profesor zaznacza jednak, że według niego prowokacja jest słabym źródłem dowodowym. - Nie ma z niej pożytku, bo jeżeli kogoś się do czegoś prowokuje to siłą faktu daje mu się argument do obrony - mówi ekspert. Każdy może powiedzieć, że został sprowokowany, a agenta przedstawić w roli podżegacza.

Jak bronić morderców i gwałcicieli? O ciężkiej walce sumienia z etyką zawodu prawnika
Oprócz tego, Beata Sawicka może bronić się w sądzie, wyciągając "grę na uczuciach". - Trzeba sprawdzić jakie zalecenia miał agent od szefostwa, a gdzie włączył swoją twórczą inwencję. Nie można wyrokować jedynie na podstawie doniesień prasowych - mówi Zbigniew Ćwiąkalski.
Kataryna
blogerka

Sawicka jest łapówkarą ale to jak pracował agent Tomek jest obrzydliwe. CZYTAJ WIĘCEJ

Prowokacja tak, ale nie w stylu agenta Tomka
Nie znaczy to jednak, że prowokacji stosować nie można w ogóle. Zgodnie z prawem można przeprowadzić ją dopiero wtedy, gdy istnieją wiarygodne przesłanki co do tego, że ktoś popełnia przestępstwo lub wpłynęło zawiadomienie o przyjęciu łapówki. - Wtedy można sprawdzić przelewy bankowe, z których wynikałoby, że ktoś bierze łapówki i dopiero wtedy testować uczciwość podejrzanego - wyjaśnia karnista. Profesor Filar dodaje, że: - Bez wszczętego wcześniej postępowania nie można prowadzić żadnej prowokacji.
Jednak prowokacja w żadnym wypadku nie może przebiegać, tak, jak przeprowadzał ją agent Tomek. - Wszelkie relacje w ramach dozwolonej prowokacji mogą polegać tylko na klasycznych elementach, jakie wynikałyby z normalnych stosunków służbowych - wyjaśnia nam Zbigniew Ćwiąkalski.
Można przyjść i zaproponować komuś łapówkę w zamian za jakąś korzyść, ale w żadnym wypadku nie powinno to wyglądać, tak jak wyglądało w przypadku Beaty Sawickiej. - Możliwe jest umówienie się na obiad, bo to wchodzi w zakres stosunków biznesowych. Nie jest przyjęte, żeby w ramach chodzić z kimś na imprezy towarzyskie, przesyłać kwiaty, grać na uczuciach, a już zwłaszcza z podtekstem seksualnym, tak jak robił to ten agent. Podkreślam, ze niewątpliwie przekroczył on uprawnienia - tłumaczy były minister.

Miller: Jedni są po stronie morderców, inni po stronie ofiar
Niezależnie od tego czy prawna granica prowokacji istnieje, jedno jest pewne. Agent Tomek w swojej "akcji" posunął się za daleko. - Zdecydowanie przesadził. Każdy szanujący się mężczyzna nie wciska kobiecie takich rzeczy, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt czym zajmuje się zawodowo - kończy profesor Filar.