SMS agenta Tomka: "Jak Cię zobaczę, ostatnie soki z Ciebie wyduszę". Ćwiąkalski: Nie można grać na uczuciach
Michał Mańkowski
26 kwietnia 2012, 13:42·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 kwietnia 2012, 13:42
Znany na całą Polskę, dawniej agent Tomek, dziś już poseł Kaczmarek, miał co najmniej kontrowersyjne metody pracy. Rozpracowując posłankę PO, Beatę Sawicką nie szczędził jej czułych słówek, wystawnych spotkań i intymnych podtekstów. Zgrywał bogatego biznesmena, a SMS-y, które w ramach prowokacji słał do posłanki były nieprofesjonalne i co najmniej nie na miejscu. No bo, który agent w akcji nawiązuje do rozmiaru swojego penisa? - To niedopuszczalne przekroczenie uprawnień - mówi naTemat profesor Zbigniew Ćwiąkalski, karnista i były minister sprawiedliwości.
Reklama.
Każdy, kto przeczytałby SMS-y, jakie agent Tomek wymieniał z Beatą Sawicką doszedłby do wniosku, że ma przed oczami wymianę zdań kochanków. Agent zapewnia, że był to jedynie element prowokacji. Prowokacji, która jak widać poszła o kilka SMS-ów za daleko.
Treść SMS-ów agenta Tomka
- Jak cię zobaczę, ostatnie soki z ciebie wyduszę
- Nie ma ciebie, komu mam śpiewać
- Łamiesz męskie serce, Beatko
- Zmęczona jesteś, Beatko, musimy wyskoczyć nad wodę na powietrze
- Śpij Beatko. Śpij misiu, lulaj
- Zimna woda. Skoczę do wody, zimna, i co? Malutki się zrobi i obciach będzie (podczas wypadku na Zalew Zegrzyński, pływali motorówką)
-Nie mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy
Nie trzeba być ekspertem, żeby zorientować się, że z tak przeprowadzaną akcją jest jednak coś nie tak. - Sytuacja, w której wykorzystuje się relacje osobiste, a z takimi mamy do czynienia w tym przypadku, jest niedopuszczalna. Nie można grać na uczuciach, ani stosować jakichkolwiek relacji intymnych, tym bardziej z podtekstem seksualnym - wyjaśnia profesor Ćwiąkalski i podkreśla, że to rażące przekroczenie uprawnień agenta.
Granicą jest ludzka przyzwoitość
Ciężko jednak wyznaczyć prawną granicę, która reguluje stopień do jakiego można kogoś "wkręcać". - Ściśle prawnej granicy nie ma, bo trudno stworzyć ją kodeksowo, a żaden przepis nie mówi o niej wprost - wyjaśnia profesor Marian Filar, karnista i były poseł.
Treść SMS-ów Beaty Sawickiej
- Nawet nie wiesz, jak za Tobą dziś bardzo tęsknię
- Jestem bardzo zmęczona. Tak tęsknię! Kiedy znów się zobaczymy? Czuję się samotna, jest mi ciężko
- Działasz normalnie tak, że nie wiem… Jak do mnie dzwonisz, zaraz mi się humor poprawia
Były minister sprawiedliwości przypomina, że według prawa, prowokacja może wchodzić w grę tylko wtedy, kiedy istnieją wiarygodne dowody na to, że ktoś popełnia przestępstwo. - Prowokacja nie może polegać na tym, że testuje się uczciwość i rzetelność ludzi lub skłonność do popełniania przestępstw - tłumaczy Ćwiąkalski.
Nie można prowokować każdego
W przypadku Beaty Sawickiej było to naleganie, a wręcz nachalne prowokowanie, dlatego jak mówi naTemat były minister: - Można się tylko zastanawiać, jaki procent ludzi by w takim przypadku nie uległ. Jeżeli chodzi się za kimś się za kimś chodzi miesiąc, dwa, trzy, rok i ciągle namawia to w końcu większość ulegnie - słyszymy. Co ciekawe, samo podżeganie do przestępstwa, jakim jest wzięcie łapówki, jest przestępstwem. - A właśnie to robił agent Tomek - dodaje były minister sprawiedliwości.
Prowokacja może być stosowana tylko w ramach wszczętego postępowania karnego. - Nie można złapać kogoś od tak na ulicy i nakłaniać, żeby wziął łapówkę, licząc, że akurat się uda. Byłoby to naruszenie dóbr osobistych, które można ścigać cywilnie - potwierdza profesor Marian Filar.
Profesor zaznacza jednak, że według niego prowokacja jest słabym źródłem dowodowym. - Nie ma z niej pożytku, bo jeżeli kogoś się do czegoś prowokuje to siłą faktu daje mu się argument do obrony - mówi ekspert. Każdy może powiedzieć, że został sprowokowany, a agenta przedstawić w roli podżegacza.
Jak bronić morderców i gwałcicieli? O ciężkiej walce sumienia z etyką zawodu prawnika
Oprócz tego, Beata Sawicka może bronić się w sądzie, wyciągając "grę na uczuciach". - Trzeba sprawdzić jakie zalecenia miał agent od szefostwa, a gdzie włączył swoją twórczą inwencję. Nie można wyrokować jedynie na podstawie doniesień prasowych - mówi Zbigniew Ćwiąkalski.
Prowokacja tak, ale nie w stylu agenta Tomka
Nie znaczy to jednak, że prowokacji stosować nie można w ogóle. Zgodnie z prawem można przeprowadzić ją dopiero wtedy, gdy istnieją wiarygodne przesłanki co do tego, że ktoś popełnia przestępstwo lub wpłynęło zawiadomienie o przyjęciu łapówki. - Wtedy można sprawdzić przelewy bankowe, z których wynikałoby, że ktoś bierze łapówki i dopiero wtedy testować uczciwość podejrzanego - wyjaśnia karnista. Profesor Filar dodaje, że: - Bez wszczętego wcześniej postępowania nie można prowadzić żadnej prowokacji.
Jednak prowokacja w żadnym wypadku nie może przebiegać, tak, jak przeprowadzał ją agent Tomek. - Wszelkie relacje w ramach dozwolonej prowokacji mogą polegać tylko na klasycznych elementach, jakie wynikałyby z normalnych stosunków służbowych - wyjaśnia nam Zbigniew Ćwiąkalski.
Można przyjść i zaproponować komuś łapówkę w zamian za jakąś korzyść, ale w żadnym wypadku nie powinno to wyglądać, tak jak wyglądało w przypadku Beaty Sawickiej. - Możliwe jest umówienie się na obiad, bo to wchodzi w zakres stosunków biznesowych. Nie jest przyjęte, żeby w ramach chodzić z kimś na imprezy towarzyskie, przesyłać kwiaty, grać na uczuciach, a już zwłaszcza z podtekstem seksualnym, tak jak robił to ten agent. Podkreślam, ze niewątpliwie przekroczył on uprawnienia - tłumaczy były minister. Miller: Jedni są po stronie morderców, inni po stronie ofiar
Niezależnie od tego czy prawna granica prowokacji istnieje, jedno jest pewne. Agent Tomek w swojej "akcji" posunął się za daleko. - Zdecydowanie przesadził. Każdy szanujący się mężczyzna nie wciska kobiecie takich rzeczy, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt czym zajmuje się zawodowo - kończy profesor Filar.
Nienawidząc korupcji czytam sms-y agenta Tomka i mam poczucie pewnej... hm... niewspółmierności zastosowanych środków CZYTAJ WIĘCEJ
prof. Zbigniew Ćwiąkalski
karnista i były minister sprawiedliwości
Możliwe jest umówienie się na obiad, bo to wchodzi w zakres stosunków biznesowych. Nie jest przyjęte, żeby w ramach chodzić z kimś na imprezy towarzyskie, przesyłać kwiaty, grać na uczuciach, a już zwłaszcza z podtekstem seksualnym, tak jak robił to ten agent.
Kataryna
blogerka
Sawicka jest łapówkarą ale to jak pracował agent Tomek jest obrzydliwe. CZYTAJ WIĘCEJ