Trwa proces przeciwko Bartłomiejowi M., byłemu rzecznikowi MON. Chodzi o sprzedaż i reklamowanie wódki o nazwie "Misieczówka" bez zezwolenia. Były bliski współpracownik Antoniego Macierewicza po raz kolejny nie stawił się w sądzie. Za pierwszym razem jego adwokat tłumaczył, że powodem nieobecności były działania jego klienta na rzecz Ukrainy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W 2020 roku Bartłomiej M. ogłosił wejście na rynek własnej wódki o nazwie "Misiewiczówka"
Rok później polskie media obiegła informacja o tym, że byłemu rzecznikowi MON postawiono zarzuty dotyczące nielegalnego sprzedawania i reklamowania trunku
Proces ruszył marcu tego roku, a oskarżony po raz kolejny nie stawił się w sądzie
Proces przeciwko Bartłomiejowi M. ruszył pod koniec marca tego roku, ale mężczyzna nie stawił się na rozprawie. Oskarżonego w Sądzie Rejonowym w Warszawie zabrakło także w poniedziałek. Jak informuje Wirtualna Polska, jego adwokat przekazał, że był rzecznik MON złoży wyjaśnienia 6 lipca.
Były rzecznik MON miał sprzedawać własną wódkę bez zezwolenia
Mecenas Maciej Marczak tłumaczył, że nieobecność Bartłomieja M. w marcu była spowodowana "pracą jego klienta za granicą w słowackiej firmie, która działa w sprawie Ukrainy". Mimo nieobecności M. sprawa odbyła się "przez wzgląd na ekonomikę postępowania".
W trakcie rozprawy przesłuchano byłego prezesa spółki należącej do M. Powiedział on, że kiedy pełnił funkcję prezesa, alkohol był już reklamowany i sprzedawany. Mówił, że Bartłomiej M. był ponadto zaangażowany w najważniejsze czynności w firmie, m.in. promował produkt w sieci i wydawał alkohol kurierom.
Były prezes dodał również, że spółka miała dwa zezwolenia na handel alkoholem. Jedno – detaliczne, wydane w Wołominie. Drugie – hurtowe, udzielone przez Ministerstwo Rozwoju.
Miała smakować nawet nieschłodzona
Przypomnijmy, były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej oraz bliski współpracownik Antoniego Macierewicza po zakończeniu swojej działalności w polityce wszedł w biznes alkoholowy. W czerwcu 2020 roku ogłosił wejście na rynek wódki "Misiewiczówka".
"To prawdopodobnie jedyna wódka, która smakuje nawet wtedy, gdy nie jest schłodzona" – przekonywał. Swój trunek reklamował jako najdelikatniejszą wódkę klasy premium białego alkoholu.
Rok później polskie media obiegła informacja o tym, że byłemu rzecznikowi MON postawiono zarzuty dotyczące nielegalnego sprzedawania i reklamowania "Misiewiczówki". Jak informowaliśmy w naTemat w czerwcu 2021, postawiono mu zarzuty z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
W akcie oskarżenia napisano, że Bartłomiej M. "od 31 stycznia 2020 roku do 17 września 2020 roku na ogólnodostępnym profilu na portalu twitter.com i stronie internetowej misiewiczowka.pl publicznie reklamował wódkę 'Misiewiczówka' poprzez zamieszczenie grafiki oraz opisu, w których rozpowszechniał nazwę producenta, znaki towarowe oraz symbole graficzne, służące popularyzowaniu znaków towarowych napoju alkoholowego".
Adwokat oskarżonego twierdził natomiast, że jego klient nie był odpowiedzialny za sprzedaż alkoholu. W wywiadzie dla Plejady powiedział, że robił to ktoś inny. – Robiła to spółka, w której on [Bartłomiej M. – red.] ma 100 proc. kapitału, ale nigdy w zarządzie nie zasiadał. Sprzedaż prowadziła spółka z o.o. – mówił.