Nie Ukrainę, a sześć państw z Bałkanów Zachodnich kanclerz Niemiec widziałby szybciej w UE – tak można wyczytać z jego ostatnich wypowiedzi. Olof Scholz sam lada moment ma jechać na Bałkany i pokazać jak bardzo je popiera. Ale nie tylko on. Od początku wojny w Ukrainie wokół Bałkanów w ogóle zaczął się dyplomatyczny ruch. Nie mówiąc o tym, że w samym regionie odżyły stare podziały. Czy kocioł bałkański może jeszcze dać o sobie znać?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Chodzi o sześć państw: Serbię, Kosowo, Albanię, Macedonię Północną, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, które od dawna aspirują do UE.
– Dziś bardziej niż kiedykolwiek ich integracja leży także w naszym strategicznym interesie – oświadczył kanclerz Niemiec.
W piątek w Bałkanach Zachodnich był szef Rady Europejskiej Charles Michel.
– Międzynarodowa opinia publiczna skoncentrowała się na Ukrainie, a Bałkanom nie poświęca się tyle uwagi – stwierdził kanclerz Austrii.
Kosowo chce do NATO, co na pewno wywoła protesty sąsiedniej Serbii, która Sojuszu nienawidzi, nie mówiąc o samej Rosji, której Serbia jest sojusznikiem.
Do NATO chce też Bośnia i Hercegowina, ale na pewno nie bośniaccy Serbowie z Republiki Serbskiej, którzy popierają Rosję. Zresztą Moskwa sama w marcu groziła BiH i sekretarz generalny NATO nazwał ją wtedy możliwym celem "dalszej rosyjskiej interwencji".
Mało? Od początku inwazji w Ukrainie wokół Bałkanów cały czas coś się dzieje. Może nie gotuje, nie wrze jak w dawnym bałkańskim kotle, ale czuć tarcia na linii Rosja-Zachód, widać walkę o wpływy, dotychczasowe podziały i stare zadry, które wyłaniają się w tle.
Wszyscy patrzą w ich stronę, a media spekulują, czy to Moskwa robi wszystko – i po co – by zdestabilizować region. Zwolennicy Putina od początku inwazji wychodzą na ulice serbskich miast z wielkimi flagami Rosji. Podobnie w Republice Serbskiej w BiH. Dostępne tu rosyjskie media atakują dezinformacją, propaganda Kremla jest tu chyba najsilniejsza w Europie.
A jednocześnie ze strony państw UE zaczyna płynąć wsparcie dla Bałkanów Zachodnich. Słychać o nim coraz głośniej, coraz mocniej i tak wyraźnie, że momentami w ostatnich dniach można było mieć wrażenie, że to ofensywa dyplomatyczna, która może odsunąć sprawę członkostwa Ukrainy w UE. Albo z drugiej strony – żeby uspokoić całą szóstkę, że przez sprawę Ukrainy Unia o nich nie zapomniała.
W każdym razie widać, że wojna jakby na nowo obudziła w UE wzmożone zainteresowanie Bałkanami Zachodnimi.
Austria i Czechy o Bałkanach Zachodnich
Chodzi o sześć państw: Serbię, Kosowo, Albanię, Macedonię Północną, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, które od dawna aspirują do UE i są na różnym etapie kandydowania, negocjacji lub są "potencjalnymi kandydatami".
Na przykład Macedonia Północna aplikowała do UE już w 2004 roku, Czarnogóra w 2008, a Albania w 2009.
– Międzynarodowa opinia publiczna skoncentrowała się na Ukrainie, a Bałkanom nie poświęca się tyle uwagi. Unia Europejska musi zwrócić na to uwagę. Nie chcę, żeby kraje Bałkanów Zachodnich odczuły, że zapomnieliśmy o tym, iż kandydują one do UE – oświadczył kilka dni temu kanclerz Austrii.
W minionym tygodniu Karl Nehammer był z wizytą w Pradze. Razem z premierem Czech ogłosili, że integracja Bałkanów Zachodnich z UE leży w interesie obu krajów.
Petr Fiala, premier Czech, które 1 lipca przejmują przewodnictwo w Radzie UE, zapowiedział, że myślą o zorganizowaniu nieformalnego szczytu poświęconego Bałkanom Zachodnim.
Wcześniej, w czerwcu, odbędzie się formalny szczyt UE z państwami bałkańskimi. I coraz bardziej widać, ile wokół tego tematu się dzieje. Na Bałkanach Zachodnich przed weekendem był szef Rady Europejskiej. W Belgradzie Charles Michel przekonywał: – Musimy przyspieszyć integrację Serbii z UE i musimy stworzyć zachętę do reform w tym kraju.
Podobny przekaz o przyspieszeniu integracji zostawił w Albanii. – Albania jest częścią europejskiej rodziny – przekonywał.
Głos w sprawie Bałkanów zabrały ostatnio także Niemcy i Holandia. Zwłaszcza kanclerz Niemiec, który stwierdził, że Ukraina jest jeszcze daleka do spełnienia warunków członkostwa w UE, wywołał niemałą burzę.
W kwestii samej integracji Bałkanów Zachodnich z UE Olof Scholz powiedział, że jest ona jednym z czołowych priorytetów jego rządu. – Dziś bardziej niż kiedykolwiek ich integracja leży także w naszym strategicznym interesie – stwierdził.
Niemcy chcą Bałkanów Zachodnich w UE
Scholz mówił o sześciu bałkańskich krajach "zaangażowanych w wieloletni proces reform", które nie idą na skróty. Szczególnie wskazał na Albanię i Macedonię Północną, którym dwa lata temu obiecano negocjacje akcesyjne, a które utknęły w martwym punkcie z powodu weta Bułgarii.
Co więcej, kanclerz Niemiec dopiero co gościł w Berlinie przywódców Serbii i Kosowa i zapowiedział, że niedługo sam ze swoim poparciem pojedzie na Bałkany. – Zachodnie Bałkany należą do Europy – powtarza.
W obecną ofensywę dyplomatyczną niemieckiego rządu zaangażowani są też inni politycy. O integracji Bałkanów Zachodnich kilka dni temu rozmawiała w Bułgarii minister ds. UE, Anna Lührmann.
W marcu na Bałkanach była zaś minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock. W Sarajewie ogłosiła, że Niemcy powołują pierwszego specjalnego wysłannika w regionie – został nim Manuel Sarrazin – co ma pokazać, jak ważne sprawy regionu są dla Berlina.
– Przyjechałam tu z jasnym przesłaniem: Niemcy pokażą większą obecność tutaj, w waszym kraju i na całych Bałkanach Zachodnich – zapowiedziała.
Dziś również Sarrazin zabrał głos i mówi, że UE musi naprawić duże błędy w sprawie tego regionu.
Holandia, Węgry ws. Bałkanów Zachodnich
Wiadomo, że Europa Środkowo-Wschodnia bardziej widzi szybką integrację Ukrainy z UE niż Niemcy i Francja. Ale o Bałkanach też nie zapomina.
– Wojna Rosji z Ukrainą powinna coraz bardziej uświadamiać, że UE potrzebuje Bałkanów Zachodnich bardziej niż one jej. Integracja Bałkanów Zachodnich z UE jest żywotnym interesem Węgier i kwestią bezpieczeństwa narodowego – powiedział kilka dni temu szef MSZ Péter Szijjártó.
Choć jednocześnie Budapeszt dał sygnał, że nie będzie blokował drogi Ukrainy do UE i NATO.
Premier Holandii, która od początku była przeciwko szybszemu przyłączeniu Ukrainy do UE, już w marcu zwracał uwagę, że może zrodzić to poważną frustrację w krajach Bałkanów Zachodnich i może stanowić zagrożenie dla stabilizacji w tym regionie.
Teraz Mark Rutte, na wspólnej konferencji z kanclerzem Niemiec, powiedział: – Wszyscy razem w Unii Europejskiej staramy się zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić stabilność Bałkanów Zachodnich i znaleźć rozwiązanie dla istniejących tam problemów.
Co ważne, z wizytą w Holandii był z kolei szef ukraińskiego MSZ. Dmytro Kuleba, o czym sam poinformował, wyjechał z mieszanymi uczuciami.
"Z jednej strony Ukraina została ciepło przyjęta i jest wspierana przez Holendrów i część elity politycznej, ale z drugiej strony wciąż są politycy, którzy twierdzą, że Ukraina nie zasługuje nawet na status kandydata do UE" – powiedział w wywiadzie dla dziennika "NRC".
W Berlinie spotkał się z przewodniczącym parlamentu Czarnogóry. Dziękował za wsparcie dla Ukrainy, powiedział też: "Ukraina i Bałkany Zachodnie uczynią UE silniejszą i bogatszą".
Widać, że temat nabiera tempa, że są wielkie obietnice i oczekiwania. Czy nikt nie będzie rozczarowany? Dopiero się okaże.