
Oni mają ten nawyk wypracowany od lat, wspólnie piszą listy protestacyjne, petycje, razem zatrudniają się w redakcji albo zwalniają z niej. Ci ludzie dokądkolwiek przychodzą do pracy, zawsze przychodzą do kogoś. Zaczynają czuć się właścicielami medium, które opanowali. Może niekoniecznie w sensie materialnym, ale mentalnym. Jeśli właściciel czy redaktor naczelny nie podziela ich poglądów albo próbuje się im postawić[…] odchodzą. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziennikarz przypomniał, że lata temu podobnie jak dzisiejsi "niepokorni publicyści" był "nadmiernie radykalny w swoim antykomunizmie". Lecz w w końcu zrozumiał, że nie każdy musi być agentem, a światopogląd postkomunistów mógł się zmienić. Przekonywał też, że swego czasu "wataha" podążała za nim. Humorystycznie dodał, że jego pies, Kleks, zazwyczaj przyjazny dla ludzi, z niewiadomych powodów nie znosił Bronisława Wildsteina.
Naprawdę nie wiem, co mu się stało [Kleksowi przyp. red.], bo na ogół był bardzo przyjazny ludziom. Ale rzeczywiście, kiedy spotkaliśmy się na mojej działce w Kobyłce tuż przed ruszeniem „Życia” […], Kleks ruszył w stronę Bronka idącego po ścieżce do domu i niespodzianie ugryzł go w pośladek. CZYTAJ WIĘCEJ
Tomasz Wołek, wracając do poważnego tonu przypomniał, że ludzie się zmieniają. Dla przykładu Bronisław Wildstein w młodości miał bardzo radykalnie lewicowe poglądy.
To był szczyt ich demoralizacji. Uznali, że przejmują rząd dusz, że „michnikowszczyzna”, żeby użyć idiotycznego określenia Rafała Ziemkiewicza, będzie starta na proch. Uczynili z mediów oręż propagandy. CZYTAJ WIĘCEJ
Rozmówca "Newsweeka" dodaje, że mówiąc o "niepokornych" trzeba uwzględnić rolę Jarosława Kaczyńskiego. Zdaniem Wołka dziennikarze z "watahy" potrzebowali "guru", a w tę rolę świetnie wpasował się prezes PiS. Dodał, że niektórzy mogą traktować go jak "paranoika", lecz "zabrnęli za daleko".
Bierze się to stąd, że przez moment tacy jak on, przynajmniej tak im się wydaje, byli władcami umysłów Polaków. Dziś plują na salon, na Adama Michnika, ale tak naprawdę chcieliby królować na tych salonach, a mogą tylko zabierać głos w żałosnym, nędznym salonie klubu Ronina z reżyserem Grzegorzem Braunem w roli głównej. Tam ciągle pojawiają się hasła o powstaniu, zrywie, rewolucji. CZYTAJ WIĘCEJ