To był fenomenalny finał PGNiG Superligi . W pojedynku o złoto w kraju, tzw. "Świętej wojnie" pomiędzy Orlen Wisłą Płock a Łomżą Vive Kielce, ostatecznie górą zespół Talanta Dujszebajewa 20:20 (10:12), k. 5:3. Klub z Kielc wywalczył tym samym swój 19 tytuł mistrzowski w historii oraz jedenasty z rzędu!
Jeszcze przed rozpoczęciem pojedynku wiadome było, że starcie pomiędzy Orlen Wisłą Płock a Łomżą Vive Kielce- może być jednym z najbardziej zaciętych w dotychczasowej historii. W głównej mierze dotyczyło to siły zespołu płockiego, który został zbudowany z myślą detronizacji mistrza. Trzeba przyznać, we wtorkowym starciu - długo udawało się realizować swój scenariusz marzeń. Na końcu jednak do głosu doszło doświadczenie, które nieprzypadkowo dało Kielcom jedenasty tytuł mistrzowski z rzędu.
Zaczęło się bowiem bardzo dobrze dla gospodarzy z Płocka. Orlen Wisła aby myśleć o tytule mistrzowskim musiała wygrać z obrońcami tytułu różnicą dwóch bramek. Jakby mało było gorącej temperatury płynącej ze szczelnie wypełnionych trybun hali w Płocku (w tym 400 kibiców gości), o emocje zadbał Mirsad Terzić.
Szczypiornista gospodarzy już w 36 sekundzie potraktował łokciem Alexa Dujszebajewa. Sędzia błyskawicznie wręczył "napastnikowi" czerwoną kartkę, jak się miało okazać, wcale nie była to ostatnia taka sposobność w meczu.
Kolejne czerwone kartoniki zobaczyli w trakcie spotkania jeszcze: Przemysław Krajewski i Leon Susnja po stronie płockiej - oraz Miguel Sanchez-Migallon i Tomasz Gębala z zespołu przyjezdnych. Pięć wykluczeń to naprawdę pokaźna liczba, dobrze oddająca, jak dużo woli walki, zakrawającej o ostrą wymianę ciosów, było podczas wielkiego starcia w Płocku.
Do przerwy Orlen Wisła miała to, czego potrzebowała. Prowadzenie dwubramkowe (12:10) osiągnięte na półmetku dawało nadzieję. W drużynie gości wyczuwalna była duża nerwowość, sporo strat, które ratował w defensywie właściwie tylko osamotniony bramkarz Andreas Wolff. Niemiecki golkiper był zresztą bohaterem spotkania. Łącznie w meczu obronił bowiem cztery rzuty karne, wielokrotnie ratując skórę swoim kolegom.
Wielki charakter pokazała jednak cała drużyna trenera Talanta Dujszebajewa. Inaczej nie można bowiem nazwać genialnego powrotu ze stanu 11:16 w 38 minucie spotkania. Kielczanie zacieśnili obronę, trafiać przestał przeciwnik, a po kolejnych 14 minutach na tablicy wyników było już 19:18 na korzyść uczestników tegorocznego Final Four Ligi Mistrzów.
Na 120 sekund przed końcem gospodarze mieli jednak wszystko w swoich rękach, będąc jedno trafienie od tytułu (20:19). Łomża Vive ponownie jednak wytrzymała ciśnienie, a gola, który doprowadził do łez rozpaczy płocczan zdobył z rzutu karnego Arkadiusz Moryto.
Pojedynek w Płocku był piękną reklamą PGNiG Superligi. Dwa bardzo mocne zespoły stworzyły widowisko, które spokojnie można by włożyć do gry o czołowe miejsca w najsilniejszych europejskich rozgrywkach.
Dla Łomży Vive "zwycięski remis" (plus wygrana po karnych) przypieczętował jedenasty tytuł mistrzowski. Klub ze świętokrzyskiej stolicy wygrywa nieprzerwanie od sezonu 2011/12. Dodatkowo jest to 19 mistrzostwo kraju w klubowej historii.
Nagroda MVP meczu zasłużenie trafiła w ręce Wolffa.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.