Nic tak nie zepsuje wesela, jak oczepiny. Lista najbardziej żenujących zabaw (tak, ludzie to robią)
redakcja naTemat
30 maja 2022, 19:53·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 30 maja 2022, 19:53
Przetaczanie jajka przez nogawkę pana młodego? Dmuchanie baloników przy pomocy pośladków? Te uciechy widzieli lub chociaż o nich słyszeli, wszyscy. Rezerwuar weselnych zabaw jest jednak znacznie przepastniejszy. W przypadku niektórych nie ma chyba liczby kolejek, która dałaby radę zapobiec ryzyku traumy.
Reklama.
Nie poznał szaleństwa, kto nie był na forum ślubnym. Panny młode (bo to zazwyczaj one organizują wesela) prześcigają się i nakręcają, w co raz to nowych pomysłach. Podejście, które dominuje: bogato, a tanio.
I tu pojawia się problem: pokaz fajerwerków kosztuje, pokaz barmański nie inaczej, wypasiony tort i fotobudka takoż. A przecież na współczesnym polskim weselu nie może zabraknąć i pożegnalnych darów dla gości (któż nie marzy, żeby powiesić sobie na lodówce magnes z napisem “Maria i Jan, 25.06.2022”) czy teatralnego podziękowania dla rodziców okraszonego wypasionym prezentem (w domu dziękować, to jak nie dziękować wcale).
Jest jednak pakiet atrakcji, za które dopłacać nie trzeba. Gry i zabawy weselne zaczynające się od walki co bardziej zdesperowanych kuzynek o bukiet. Potem wystarczy już tylko i tak opłacony wodzirej lub po prostu śmiały znajomy czy inny wuj.
Pierwotnie tzw. oczepiny, będące tradycją starszą niż chrześcijaństwo w Polsce, wyglądały zupełnie inaczej. Przede wszystkim trudno było nazwać je radosnymi. Męża za dziewczynę wybierali jej rodzice, zazwyczaj opierając się na kwestiach materialnych. Co za tym idzie, panny młode (zazwyczaj nastolatki, wszak kobieta 25-letnia uważana była za podstarzałą) zazwyczaj były nie tyle niezadowolone, co przerażone.
Same oczepiny program miały prosty. Dziewczynie skracano zapuszczane zazwyczaj od małego włosy, a zamiast ślubnego wianka zakładano jej czepiec - nakrycie głowy noszone wyłącznie przez mężatki (stąd też nazwa ceremonii).
Ponieważ wiele panien młodych wzbraniało się przed tym rytuałem przejścia, w tradycji chłopskiej zachował się szereg czynności, które młoda kobieta wykonywała podczas oczepin, nawet jeśli cieszyła się z zamążpójścia.
Dziewczyny wyrywały się więc otaczającym je kobietom, czy próbowały uciec z ich kręgu. Tradycja była całkiem sprytna - zgromadzeni nie wiedzieli, czy biorą udział w przedstawieniu, czy oglądają rozpacz. Co za tym idzie, nikt nie interweniował.
Współczesne oczepiny przybierają niekiedy równie dramatyczną formę. Może i nie jest to dramatyzm spod znaku grozy i nieuchronności, ale z pewnością przoduje w kategorii zwanej “żenadą”. Dobrze, jeśli podobna emocja towarzyszy wyłącznie gościom, nie zaś parze młodej przerażonej tym, co sami sobie zgotowali.
Lista ryzykownych zabaw weselnych jest długa, poniżej prezentujemy te najbardziej żenadogenne. Napisałabym: “nie próbujcie tego w domu, na weselu, a najlepiej nigdy i nigdzie”, ale odpowiednie towarzystwo jest w stanie przyjąć na siebie dawkę kuriozum przekraczającą wszelkie normy unijne, a nawet zamienić ją w dobrą zabawę.
Jak od linijki
Instagram banuje sutki, pasażerowie komunikacji miejskiej źle reagują na osobników bez koszulek, ale co tam! Wesele to wesele. Wystarczy zebrać niepomnych, co ich czeka ochotników, po czym nakazać im układać jak najdłuższą “linię”. Kto pierwszy dotrze do “mety” - wygrywa. Na jednym z portali weselnych można przeczytać, że warto ustawić tam butelkę wódki lub dodatkowy kawałek tortu, który ma zmotywować zawodników.
Zapytacie, co to za linia? Ano niestety nie cienka i czerwona. Weselnicy mają za zadanie układać ją ze zdjętych z siebie i rozciągniętych na posadzce ubrań. Pary młode, które zdecydowały się na tę uroczą grę, polecają zarezerwować ją tylko na mężczyzn. Kobiety zdejmą buty, ewentualnie jakieś korale i po zabawie.
Jeśli marzycie o sprawdzeniu, który z wujów ma na plecach najgęstszy kobierzec i przejrzenie trendów slipowo-bokserkowych z ostatnich 10 sezonów - nie wahajcie się!
Taniec z rozgwiazdami
Absurd ma to do siebie, że bywa znakomitych trikiem komicznym, choć raczej dla koneserów niż dla miłośników sitcomów. W każdym razie - ja bym się śmiała, choć odrobinę histerycznie.
Zabawę najlepiej zaordynować, gdy goście będą już lekko wcięci. Do odważnych świat należy, a najwięcej odważnych znaleźć można zazwyczaj na imprezach, byleby po północy. Karoce zamieniają się w dynie, zaś nieśmiali - w śmiałków.
Taniec z rozgwiazdami to kolejna konkurencja dla dwojga. Każda ze zgłoszonych par ustala najpierw z zespołem lub też DJ-em, do jakiego utworu pragnie pląsać, po czym na parkiecie zostają tylko pierwsi odważni. Reszta opuszcza salę.
Tymczasem wodzirej rozkłada na parkiecie płachtę materiału, bowiem nasi milusińscy tańczyć będą na leżąco. Styl na rybę wyrzuconą z wody lub też osobę z niepełnosprawnością zrzuconą z wózka mile widziany. Sala wiwatuje, pary wirują - wróć - turlają się w tańcu. Takiej imprezy nie da się zapomnieć!
Coś dla par! W końcu jesteśmy na weselu - to znakomita okazja, by przypomnieć sobie w romantycznej atmosferze o własnym świętym węźle, albo pomyśleć o wspólnej przyszłości do taktu marsza Mendelsona.
Gra w butelki jest oceniana nie tylko jako “widowiskowa”, ale także “zabawna”. Zazdrośnicy nie muszą się obawiać - nikt tu nikogo obcego cmokać nie będzie.
Na początku panowie dostają puste butelki (najlepiej szklane), które mają za zadanie umieścić w kroczu (na szczęście tym razem bez zdejmowania spodni). Z rozporka może wystawać tylko szyjka butelki. Zadaniem ich partnerek jest przelanie do butelek zawartości szklanek.
Gdy tak udręczone, jak umoczone duety myślą, że już po wszystkim, wchodzi wodzirej. Nienienie, drodzy panowie! Kolejnym etapem gry jest opróżnienie butelek - rzecz jasna wciąż wystających lubieżnie z rozporków. Tym sposobem można ocenić nie tylko sprawność nalewaczek, ale i precyzję oddających płyny. Nic tak nie łączy, jak wspólnie pokonywane przeciwności losu!
A śmiechu było co niemiara…
Nie ma chyba wesela, na którym nie zdarzają się goście nielubiani przez co najmniej jedną ze stron. Dziewczyna pana młodego z liceum, lubieżny stryj, skrzywiona kuzynka - opcji jest wiele. Warto zaprosić ich do wspólnej zabawy! Za wabik niech posłuży banknot - im wyższy nominał, tym skuteczniejszy.
Niestety do tej konkurencji można wybrać tylko dwóch gości, bo do powtórki chętnych raczej nie będzie… Pomiędzy ochotnikami ustawiamy krzesło, po którego dwóch stronach powinni uklęknąć lub przykucnąć.
Najpierw próba generalna - między uczestnikami kładziemy banknot, a ich zadaniem jest zdmuchnięcie go na stronę przeciwnika (bramki można jednak bronić ciałem). Kto pierwszy strzeli “gola” - wygrywa pieniądze.
Tyle że zadanie będzie utrudnione, bowiem tuż po pierwszych wprawkach ochotnikom zawiązuje się oczy. Gdy ogarnięci wizją zwycięstwa nabierają powietrza w płuca, wodzirej stawia między nimi talerz z mąką. Co dzieje się dalej - można się domyślić. Reszta gości z pewnością będzie rozbawiona.
Małe macanko never killed nobody
Wesela wciąż są w Polsce okazją do poznania, jeśli nie drugiej połówki, to co najmniej pierwszej ćwiartki. Czasem wystarczy odrobina chemii. Miłości warto jednak dopomóc.
Do zabawy zapraszamy panów i panie, których ustawiamy w kółeczku. Ważne, żeby ustawić ich na przemian. Wodzirej prosi, aby chwycili się za ręce, po czym rozbrzmiewa muzyka.
Kółko graniaste, czterokanciaste idzie w tany. Po chwili muzyka przestaje grać. A do gry wchodzi znany już ze swojego poczucia humoru wodzirej. Inicjuje powrót do zabawy słowami: “za rączki to się już trzymaliśmy, to teraz za…”. Tarło na parkiecie na jednej rundzie skończyć się nie może.
Udanej zabawy!
Chcesz podzielić się historią, opinią, albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl