"Mona Lisa" została obrzucona tortem przez mężczyznę przebranego za starszą kobietę na wózku. Chciał w ten sposób zwrócić uwagę na naszą planetę. "Atak" miał miejsce w niedzielę we francuskim Luwrze, a sieć obiegły filmiki z tego niecodziennego happeningu. Bezcennemu dziełu autorstwa Leonardo Da Vinci nic się nie stało, ale teraz każdy się zastawia: co artysta miał na myśli?
Po tym jak w latach 50. ubiegłego wieku obraz Leonarda da Vinci został dwukrotnie uszkodzony - oblany kwasem, a potem ktoś rzucił w niego kamieniem, zamontowano na nim kuloodporną szybę. Jak widać, był to całkiem rozsądny pomysł. Dzięki osłonie dzieło wyszło bez szwanku z niedzielnego ataku w Luwrze.
Aktywista klimatyczny rzucił w "Monę Lisę" tortem. Dlaczego to zrobił?
Według relacji świadków w niedzielę w Luwrze pojawiła się "starsza kobieta" na wózku inwalidzkim. W pewnym momencie wstała i rzuciła ciastem w "Mona Lisę". Tort zatrzymał się na szybie, więc rozsmarowała go i rozrzuciła wokoło róże. Po chwili interweniowała ochrona muzeum.
Okazało się, że to wcale nie była kobieta, ale mężczyzna w peruce i pomalowanymi ustami. Możliwe, że swoim przebraniem chciał nawiązać do incydentu w Tokio, gdzie obraz był na wystawie czasowej. W 1974 roku kobieta na wózku rozlała na siebie czerwoną farbę. Zrobiła to w ramach protestu, ponieważ nie zapewniono odpowiedniego podestu dla osób z niepełnosprawnościami.
Mężczyźnie jednak chodziło o coś innego. Kiedy był odprowadzany przez ochronę, apelował po francusku o zastanowienie się nad losem naszej planety. "Pomyślcie o Ziemi. Niektórzy ludzie po prostu niszczą planetę, pomyślcie o tym. Każdy artysta dba o planetę, dlatego to zrobiłem" - tłumaczył. Kiedy szyba została wyczyszczona, zgromadzeni ludzie zaczęli bić brawo.
Czy apel obiegł cały świat? Oj tak, o "happeningu" piszą wszystkie media. Problem w tym, że jego starania o ratowanie naszej planety mają zupełnie odwrotny efekt. Takie akcje są jak woda na młyn dla denialistów klimatycznych, dla których każdy eko-aktywista to eko-terrorysta. A ten atak będzie dla nich idealnym przykładem.
Żadna z osób, która dba o Ziemię, również nie będzie się chciała podpisywać pod niszczeniem tak uznanych dóbr kultury. Ok, człowiek degraduje środowisko, ale co ma do tego Mona Lisa?
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.