"Za Kaczyńskiego" - tak na wschodzie Ukrainy artylerzyści "dedykują" niektóre pociski
"Za Kaczyńskiego" - tak na wschodzie Ukrainy artylerzyści "dedykują" niektóre pociski. Fot. Ukrinform/East News

Na pociskach ukraińskich artylerzystów pojawiły się napisy z informacjami dla rosyjskich okupantów. Wśród dedykacji nie brakuje takich, które nawiązują do Polski, w tym tak ważnej dla rządu PiS sprawy katastrofy smoleńskiej.

REKLAMA

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Na pociskach ukraińskiej artylerii pojawiają się specyficzne napisy skierowane do rosyjskich okupantów
  • Jak ujawnił jeden z polskich korespondentów wojennych, na pociskach można znaleźć napisy "Za Kaczyńskiego"
  • To nawiązanie do katastrofy smoleńskiej, o której w sposób podobny do polityków PiS mówili Wołodymyr Zełenski i Ołeksij Reznikow
  • "Za Kaczyńskiego" na ukraińskich pociskach

    Znany z anteny TVN24 dziennikarz i dokumentalista Mateusz Lachowski poinformował w mediach społecznościowych, że w pobliżu linii frontu na wschodzie Ukrainy natrafił na specyficznie oznaczone pociski. "Za Kaczyńskiego", "Za Katyń" czy "Jeszcze Polska nie zginęła" to tylko niektóre z propozycji ukraińskich artylerzystów.

    "Z góry uprzedzam ukraińskim artylerzystom chodziło o wyrażenie sympatii i wdzięczności dla Polski a nie o poglądy polityczne. A ja nigdy nie zakłamuje tylko pokazuje tak jak było. Na rozmowy o polityce nie było przestrzeni" - zaznaczył w kolejnym wpisie.

    Ekipa Zełenskiego o katastrofie smoleńskiej podobnie jak PiS

    W połowie marca, niedługo przed tym, gdy premier Mateusz Morawiecki i prezes PiS Jarosław Kaczyński udali się do Kijowa na spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim, wiele osób zwróciło uwagę na zastanawiające słowa ukraińskiego prezydenta o katastrofie smoleńskiej.

    – Pamiętamy straszną tragedię w Smoleńsku z 2010 roku. Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada – powiedział w przemówieniu skierowanym do polskich parlamentarzystów.

    Ołeksij Reznikow również wspomniał niedawno o wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku w narracji podobniej do tej obowiązującej wśród polityków PiS. Szef Ministerstwa Obrony Ukrainy napisał na Twitterze, że był to "drugi Katyń" oraz podkreślił, że tamtego dnia "Polska straciła swoich najlepszych synów i córki".

    "Ukraina wie z własnego doświadczenia, jak boli strata i jak ważne jest w takim momencie wsparcie przyjaciela. Nasz ból jest wspólny. Naszą siłą jest jedność. Za wolność naszą i waszą" – zaznaczył Reznikow w mediach społecznościowych.

    50 złotych za dedykację na ukraińskim pocisku

    Warto przypomnieć, że już na początku ukraińscy żołnierze wpadli na ciekawy pomysł. Własny napis na pocisku, który zostanie wystrzelony w stronę Rosjan, można... zamówić. Pomysł na biznes narodził się we wschodniej Ukrainie.

    Żołnierze opublikowali ofertę za pośrednictwem aplikacji Telegram. Przedmiotem ogłoszenia była własna dedykacja na pocisku, który uderzy w rosyjskich okupantów. Koszt? 350 hrywien, czyli ok. 50 złotych.

    Pomysł na biznes cieszył się z tak ogromnym zainteresowaniem, że po kilku dniach wojskowi musieli ogłosić zawieszenie działalności z uwagi na brak wystarczającej ilości amunicji. Zapowiedzieli, że dedykacje zostają wstrzymane, a oni skupią się na wystrzeliwaniu dotychczas podpisanych pocisków.

    Czytaj także: