Płatki śniadaniowe Yummers promowane twarzami youtuberów z Team X wróciły do Biedronki. Kosztują prawie tyle, co złoto, składają się w 1/4 z cukru, a ich ambasadorowie mają na koncie niejedną aferę. Oczywiście nie odmówiłem sobie przyjemności spróbowania i podzielenia się z wami wrażeniami.
To już drugi rzut płatków z youtuberami z Team X. Na opakowaniach znajdziemy Marcina Dubiela, Natsu i Fagatę
Płatki w Biedronce kosztują prawie 10 zł i patrząc na ich skład i objętość - to się zupełnie nie opłaca
W środku oprócz płatków znajdziemy też "kolekcjonerskie" zdjęcie z influencerem lub influencerką
Chyba już wszyscy mają przesyt trendu na firmowanie jedzenia znanymi internetowymi celebrytami. Największy szał zapanował w zeszłym roku, gdy Ekipa (konkurencja Team X), wypuściła swoje lody. Potem już lawinowo pojawiały się kolejne produkty: Mata wypuścił swój zestaw w Maku, Sanah "kabanosiki", a ostatnio Kizo sprzedaje pizzę w Żabkach. Teraz znów możemy kupić płatki Team X w Biedronce.
Płatki Team X w Biedronce. Promują je kontrowersyjni influencerzy.
Team X już raz miał swoje płatki (a także soki) w Biedronce. Wyszły w listopadzie zeszłego roku i nie zrobiły jakiejś furory. Tym razem też nie spodziewam się większego sukcesu, a przynajmniej kolejek jak po lody Ekipy - przede wszystkim odstraszają ceną. 9,49 zł za 300 g płatków śniadaniowych to o wieeeele za dużo (z takim składem rzecz jasna, o którym za chwilę. A to i tak o 50 groszy taniej niż w przypadku poprzedniej serii.
Fagata jest z kolei bohaterką najnowszego skandalu, którym żyło pół internetu. Jej była przyjaciółka Masza opublikowała nagrania, z których wynikało, że gwiazda Teamu X była z youtuberem Stuu i piłkarzem Lecha dla pieniędzy (i jeszcze nawiązuje do tego w reklamie płatków). Nikt nie jest idealny, a te dramy to przecież pikuś przy tym, co ludzie potrafią zgotować ludziom. Płatki dla dzieci z takimi "autorytetami" kompletnie mi do siebie nie pasują.
W środku opakowania znajdziemy też kolekcjonerskie zdjęcie. Ja trafiłem na Fagatę.
Dobra, ale przejdźmy do meritum. Kupiłem opakowanie płatków o smaku słonego karmelu z Nastu i Dubielem. Do wyboru jest też druga wersja z truskawką i białą czekoladą, a także pudełko z Fagatą i watą cukrową. Na sucho są twarde, ale już po dodaniu do mleka idealnie się nasączają, zachowując lekką chrupkość i nie zamieniając się w breję. Są smaczne i czuć w nich nutę słonego karmelu.
Kartonowe opakowanie wydaje się duże (ma prawie 30 cm wysokości), ale to tylko chwyt znany z paczek czipsów. W środku znajdziemy woreczek z chrupkami, który zajmuje tak z 1/3 całości. Reszta to powietrze i... zdjęcie imitujące to z Polaroida. Do każdej paczki dodawana jest losowa fotka (w poprzedniej serii można było trafić na "złote bilet" uprawniający nas do wizyty w domu influencerów) z influencerami z Team X, a w niektórych kod QR z "sekretnym filmem" z Marcinem lub Natsu. Ciekawe...
W mojej paczce natknąłem się na Fagatę, która już zagościła na mojej lodówce. I wpadłem w nostalgiczny nastrój, bo dziś już dzieciaki nie zbierają tazosów, karteczek i innych dupereli jak kiedyś. W sumie nie ma już nawet takich rzeczy np. w czipsach, więc to akurat fajny pomysł. Pomijając fakt, że w czasach mojego dzieciństwa nikt nie dodawał do chrupek zdjęć dziewczyn, którym widać majtki.
Yummers od Natsu i Dubiela kosztują tyle, co fit żywność. A ćwierć składu to cukier.
Co mamy w składzie? Niby jest spoko, bo im krótsza lista, tym zdrowiej. Przeraża jednak ilość cukru. W 100 gramach mamy go aż 26 gramów. Tak więc ćwierć chrupka to cukier. No nie jest to najlepsze jedzenie dla dzieci. Zwłaszcza że co czwarty nastolatek i co piąta nastolatka w Polsce ma nadwagę lub otyłość. Do tego panuje epidemia próchnicy - w wieku 15 lat tylko 6 procent dzieci nie ma ubytków próchniczych. Jedząc płatki od Teamu X, raczej nie polepszą statystyk.
Werdykt: prawie 10 złotych za 1/3 opakowania płatków, które w 1/4 składają się z cukru, to gruba przesada. Za taką cenę powinniśmy dostać turbo zdrową żywność, która przedłuża nam życie o dekadę. Chyba że chcemy nimi słodzić kawę lub herbatę, a zdjęcie influencera lub influencerki kiedyś nabierze wartości kolekcjonerskiej. Wtedy faktycznie można się przez sekundę zastanowić nad zakupem.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.