
Brygida Grysiak, dziennikarka TVN24 i autorka książki "Wybrałam życie. Aborcja to nie jest powód do dumy" przekonuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że pomysł likwidacji okien życia jest nietrafiony. Jej zdaniem tak długo, jak państwo nie radzi sobie z likwidowaniem przyczyn porzucania noworodków, tak długo okna powinny funkcjonować. Przekonuje, że liczy się każde uratowane życie.
REKLAMA
Dziennikarka TVN24 nie zgadza się z pomysłem Komitetu Praw Dziecka ONZ, który chce likwidacji okien życia. Jej zdaniem może to doprowadzić do wzrostu liczby porzuconych noworodków, a to kończy się zwykle tragicznie.
Brygida Grysiak zgadza się z postulatem, że państwo powinno likwidować przyczyny porzucania noworodków, takie jak ubóstwo czy patologie społeczne. Jednak na razie tę walkę przegrywa. Nie popiera za to prof. Magdaleny Środy, która oceniła, że 44 uratowane w ten sposób dzieci to marginalna liczba.
Mnie się zawsze wydawało, że nawet jedno uratowane życie powoduje, że warto się starać. Nawet jedno uratowane życie powinno być najmocniejszym argumentem za oknami życia. Nie bardzo rozumiem tych, dla których nie jest. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Rzeczpospolita"
Czytaj też: Okno na życie
Grysiak przyznaje, że okna życia nie są idealnym rozwiązaniem, bo dziecko powinni wychowywać kochający rodzice. Jednak nie zawsze tak jest i kobiety powinny mieć możliwość wyjścia z trudnej sytuacji. "Okna życia są ostatnią deską ratunku, a nie idealnym rozwiązaniem" – podsumowuje.
Za jedna czwartą liczby uratowanych dzieci odpowiada okno przy ul. Hożej w Warszawie, o którym pisaliśmy w naTemat. – Zawsze jest to dla nas głębokie przeżycie – przyznaje siostra Wanda ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, kiedy pytam ją o dzieci przyniesione do okna życia przy ul. Hożej 53 w Warszawie. S
iostry pełnią przy nim stały dyżur. – Noworodkiem zajmujemy się, przewijamy, a później wzywamy pogotowie oraz informujemy policję – mówi siostra. W grudniu miną cztery lata, od kiedy okno zaczęło funkcjonować. W tym czasie siostry znalazły w nim 11 dzieci.
Źródło: "Rzeczpospolita"

