Czego chce od życia młody Polak? Chce zarabiać 2200 złotych miesięcznie. Nawet Hiszpanie mają wyższe wymagania. – Jesteśmy społeczeństwem biednym i ubogim, mimo opowieści o "zielonej wyspie". Nie ma co się oszukiwać – mówi ekspert.
Młodzi na rynku pracy zazwyczaj przedstawiani są negatywnie. Nie chcą pracować w McDonald's, żądają zbyt wysokich zarobków, wiecznie na coś narzekają, przeceniają swoją wartość. Tymczasem raport firmy Deloitte, cytowany przez "Dziennik Gazetę Prawną" pokazuje, że absolwentom w wieku 25-34 lata w Polsce dużo nie potrzeba. Zadowolą się płacą miesięczną w wysokości 2199 złotych brutto. To 6 razy mniej niż ich brytyjscy rówieśnicy, którzy cenią się wysoko - chcą zarabiać co najmniej 2,8 tys. funtów czyli 14 tysięcy złotych. Nawet cierpiący z powodu kryzysu i bezrobocia Hiszpanie żądają większych kwot niż Polacy - chcą co najmniej tysiąca euro.
W krajach UE tylko dwie nacje cenią się jeszcze niżej niż my - Litwini i Łotysze, którym do szczęścia wystarczy niecałe 1950 złotych.
Niewiele
– Wszystko oczywiście zależy od danego regionu, lecz w skali kraju to mała kwota – mówi Piotr Rogowiecki, ekspert rynku pracy z organizacji Pracodawcy Rzeczpospolitej Polskiej. Tłumaczy, że nie zna nikogo w Warszawie, kto chciałby pracować za taką kwotę. Choć w biedniejszych rejonach Polski, jak przekonuje, taka stawka może uchodzić za zadowalającą. Fakt, że Hiszpanie mimo kryzysu cenią się wyżej niż Polacy nie zaskakuje Piotra Rogowieckiego. – Oni są przyzwyczajeni do innego życia. Polacy są ubogim społeczeństwem. Obserwujemy nasze realia. To nie tak, że od dziecka jesteśmy uczeni niskiej oceny własnej wartości. Po prostu widzimy, ile płacą pracodawcy – dodaje. Przytakuje mu dr Waldemar Urbanik, socjolog z Wyższej Szkoły Humanistycznej TWP w Szczecinie. – Struktura płac w Polsce jest silnie zróżnicowana. Wszystko zależy od regionu. Lecz 2200 złotych to bardzo mało – mówi.
Jak wyżyć za 2200 złotych miesięcznie? Przykłady wielu osób, głównie studentów pokazują, że jednak można. Czy będzie to życie pełne satysfakcji? – Trudno jednoznacznie ocenić tę kwestię. W UE są kraje, w których świadczenia socjalne są wyższe niż omawiana kwota – mówi dr Urbanik. Dodaje, że często używanym argumentem w takich sytuacjach jest: "na Zachodzie koszty utrzymania są wyższe". – To nie do końca tak. Średnie zarobki w Polsce to 25 proc. średniej Unii. Natomiast ceny w naszym kraju to 60 proc. cen innych krajów – mówi socjolog. – Jesteśmy
społeczeństwem ubogim, mimo opowieści o "zielonej wyspie". Nie ma co się oszukiwać – dodaje.
Nie bójmy się aspiracji
Socjolog tłumaczy, że właśnie po części z tego wynika niski poziom naszych zarobkowych aspiracji. Dodaje, że przy ocenianiu jakości życia warto posłużyć się ogólnie akceptowalnymi wskaźnikami. Przekonuje, że zgodnie z oceną Banku Światowego, na jedną osobę w gospodarstwie domowym musi przypadać 4,68 dolara dziennie. Jeśli dzienny dochód jest niższy, mówimy o ubóstwie. W Polsce przyjmując za wzór omawiane 2199 złotych, będzie to ponad 23 dolary. Do ubóstwa w ścisłym tego słowa znaczeniu jeszcze nie tak blisko.
Przed paroma dniami 21-letni piłkarz Warty Poznań oburzył wielu ludzi pytając, jak żyć za 4 tysiące złotych miesięcznie (mając wcześniej opłacone mieszkanie). – Każdy ma indywidualne potrzeby, przecież są i tacy, którym 10 tysięcy złotych miesięcznie nie wystarczy – mówi Piotr Rogowiecki. Oburzenia nie rozumie dr Urbanik, który przekonuje, że nie powinniśmy bać się wysokich aspiracji. Tłumaczy, że podróżując widzimy, jak żyje się w innych krajach. – Chcemy tego samego u siebie. Ile można sobie tłumaczyć, że nie jesteśmy zamożni z powodu wojny, czy innych historycznych zaszłości – pyta.
Socjolog zaznacza, że tak niskie aspiracje mogą wynikać z procesu socjalizacji i wychowania. – Ktoś, kto zna wartość pieniędzy, komu rodzice nie mogą wydatnie pomóc, będzie bardziej skłonny zadowolić się niskimi zarobkami – mówi dr Urbanik.
Dodaje, że ten proces może postępować. – Tak negatywna tendencja sprzyja zaniechaniom państwa – przekonuje.
Odległy bunt
– Te aspiracje nie będą spadać w nieskończoność. W końcu ludzie powiedzą dość – mówi Piotr Rogowiecki.
Dr Urbanik twierdzi, że daleko nam do drugiej Hiszpanii. – Ostatnie 20 lat pokazały, że nie jesteśmy zbyt skłonni do wspólnych działań. Nasza aktywność społeczna charakteryzuje się pewnym wycofaniem. Nie liczyłbym na pojawienie się buntu – ocenia socjolog. Dodaje, że niezadowolenie Polacy będą rozładowywać przez emigrację, wewnętrzną oraz przede wszystkim zewnętrzną. – Taki wygenerowaliśmy sobie system społeczno-polityczno-ekonomiczny – kwituje socjolog.
Kto jest "śmieciem"?
Oczywiście omawiając temat młodych na rynku pracy nie można pominąć umów cywilnoprawnych. Na tym tle przodujemy w Europie. 65- 70 proc. Polaków do 30. roku życia jest zatrudniona właśnie na "śmieciówce". Deklasujemy nawet Hiszpanię, w której
ten odsetek wynosi 30-40 proc. Piotr Rogowiecki tłumaczy, że to wcale nie jest takie straszne, na jakie wygląda. – Umowa śmieciowa to pojęcie wykreowane przez media we współpracy ze związkami zawodowymi. Przecież młodzi ludzie mają wybór. Albo zatrudnią się na takich warunkach, będą mieć zajęcie, zdobywać doświadczenie i zarabiać, albo pozostaną bezrobotnymi. Zarabiać czy nie zarabiać? Dla mnie odpowiedź jest prosta – mówi Piotr Rogowiecki.
Nie zgadza się z nim dr Waldemar Urbanik. – Dopuściliśmy do sytuacji, w której nie ma równowagi między na rynku pracy, który stał się rynkiem pracodawców. To oni stawiają warunki – mówi. Dodaje, że umowy śmieciowe tylko sprzyjają tej tendencji. – To rolą państwa jest przywrócenie tej równowagi. W końcu nie wstąpiliśmy do Unii dla samego członkostwa. Chcemy dorównać standardom Zachodnich krajów – przekonuje.
Piotr Rogowiecki przekonuje też, że nie rozumie młodych osób, które wybrzydzają na rynku pracy. – Jeśli ktoś jest absolwentem, bez doświadczenia, a wymaga dobrze płatnych stanowisk, to ja mu współczuję. Żadna praca nie hańbi. Lepiej jest czasem przyjąć posadę poniżej własnych kwalifikacji, by potem zdobyć zadowalające nas stanowisko – mówi ekspert.
esteśmy społeczeństwem biednym i ubogim, mimo opowieści o "zielonej wyspie". Nie ma co się oszukiwać
Piotr Rogowiecki
Pracodawcy RP
Polacy są ubogim społeczeństwem. Obserwujemy nasze realia. To nie tak, że od dziecka jesteśmy uczeni niskiej oceny własnej wartości. Po prostu widzimy, ile płacą pracodawcy
Dr Waldemar Urbanik
socjolog
Chcemy tego samego u siebie. Ile można sobie tłumaczyć, że nie jesteśmy zamożni z powodu wojny czy innych historycznych zaszłości
Piotr Rogowiecki
Umowa śmieciowa to pojęcie wykreowane przez media we współpracy ze związkami zawodowymi. Przecież młodzi ludzie mają wybór. Albo zatrudnią się na takich warunkach, będą mieć zajęcie, zdobywać doświadczenie i zarabiać, albo pozostaną bezrobotnymi. Zarabiać, czy nie zarabiać? Dla mnie odpowiedź jest prosta