"Żal mi Polski". Ryszard Petru znów nie wyklucza powrotu do polityki
Wioleta Wasylów
09 czerwca 2022, 16:17·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 czerwca 2022, 16:17
– Nie mam nawet 50 lat, więc niczego w przyszłości nie wykluczam – stwierdził w rozmowie z WP Ryszard Petru, gdy został zapytany o to, czy chciałby ponownie aktywnie działać w polityce. Odniósł się także do obecnej sytuacji w kraju związanej z szalejącą inflacją. Podkreślił, że "żal mu kraju, bo w kwestiach gospodarczych idzie w złym kierunku" i ocenił, że rząd prowadzi zbyt rozrzutną politykę finansową.
Ekonomista i były poseł Ryszard Petru przyznał, że nie wyklucza możliwości powrotu do polityki
Przy okazji bardzo krytycznie odniósł się do działań rządu PiS i Narodowego Banku Polskiego w obliczu rekordowej inflacji
Gdy w 2019 roku Ryszard Petru oświadczał, że odchodził z polityki, stwierdził też, że "partia rządząca w Polsce żyje w przekonaniu, iż pieniądze się zabiera i wydaje, a nie, że się je zarabia". "Gdy nadejdą trudniejsze czasy, koszty nieodpowiedzialnych rządów poniosą wszyscy Polacy, szczególnie mniej zamożni" – dodał wówczas.
Trzy lata później jego słowa jeszcze bardziej wybrzmiewają, a sam ekonomista (obecnie działający w Instytucie Myśli Liberalnej) nie zmienił swojego zdania na temat poczynań rządu Prawa i Sprawiedliwości. Ostatnio odniósł się też, do swojej możliwości powrotu do polityki.
Petru o powrocie do polityki i sytuacji gospodarczej
Były przewodniczący i założyciel Nowoczesnej oraz działającej ledwie niecały rok partii Teraz! Ryszard Petru był w czwartek gościem programu "Newsroom WP". Na pytanie o to, czy rozważa powrót do polityki, odparł, że nie jest to niemożliwe. – Nie żałuję wyjścia z polityki. Ale nie mam jeszcze nawet 50 lat, więc niczego w przyszłości nie wykluczam i też niczego nie planuję – tłumaczył.
Potem dodał, że żal mu czegoś innego: Polski. – Żal mi kraju, bo w kwestiach gospodarczych idzie w złym kierunku – tłumaczył Petru. Wskazał, że zawirowania w gospodarce i rekordowa inflacja nie są wypadkową wyłącznie wojny i pandemii. – Przynajmniej w połowie wynikają one z błędnej polityki rządu, a ta wynika albo z cynizmu albo z głupoty. Jedno i drugie jest niewybaczalne – ocenił.
– Konwencje PiS kojarzą mi się z obietnicami programów socjalnych, które potem na rynku poprzez dużą ilość pieniądza uderzają przede wszystkim w wyborców tej partii – dodał Petru, wskazując politykę PiS i programy socjalne jako jedną z istotnych przyczyn pogłębiania się problemów gospodarczych i wzrostu cen.
Ekonomista nie zostawił też suchej nitki na działaniach Rady Polityki Pieniężnej, na czele z prezesem Narodowego Banku Polskiego, Adamem Glapińskim. Petru przyznał, że jego obawy wzbudził komunikat po posiedzeniu Rady, ponieważ nie odniesiono się tam do przyczyn nadmiernego popytu, który, jak ocenił, "jest generowany przez politykę fiskalną rządu".
– Rada napisała, że jest duży popyt w Polsce i dlatego przedsiębiorcy mogą łatwo przerzucać wzrost kosztów na ceny i konsumentów. Pytanie, skąd wziął się ten nadmierny popyt? Przypominam, że stopy były zerowe i Glapiński zachęcał do brania kredytów. Rząd dolewa oliwy do ognia: rozdaje trzynastki i czternastki, zapowiada obniżki podatków w ramach korekty Polskiego Ładu. Zatem czynnik popytu nie zniknie – tłumaczył Petru.
W rozmowie z WP ekonomista podkreślał, że w celu zaradzenia rekordowej inflacji PiS musi zmienić politykę: zrezygnować z czternastek, a 500+ przyznawać tylko do osobom niezamożnym.
– Pomoc musi być ograniczona do osób, które faktycznie są w trudnej sytuacji (...). Nie stać nas na rozrzutną politykę socjalną. Trzeba ograniczyć wydatki. Trzeba być szalonym, by wciąż brnąć w populizm. PiS musi sobie wreszcie z tego zdać sprawę (...). Ważne, by dotrzeć do Polaków z informacją, że inflacja nie bierze się znikąd: bierze się z nadmiaru pieniądza – skwitował Petru.