
Czwarty mecz finałów ligi NBA 2022 miał jednego bohatera. 43 punkty, 10 zbiórek i 4 asysty zapisał na swoim koncie Stephen Curry, który poprowadził swoich Golden State Warriors do wygranej 107:97 (27:28, 22:26, 30:24, 28:19) nad Boston Celtics na ich parkiecie. W finałowej rywalizacji jest remis 2-2, a kibice już czekają na piąty mecz, który odbędzie się w poniedziałek. Czy szala wygranej przechyli się na jedną ze stron?
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Stephen Curry to ktoś więcej niż tylko wybitny koszykarz. To lider, inspirator, mózg drużyny, jej serce i gdy potrzeba – niezawodny egzekutor. W sobotę w TD Garden w Bostonie połączył te wszystkie role, prowadząc swoich Golden State Warriors do cennej wygranej w meczu numer cztery finałów NBA. Wygranej, na którą długo się nie zanosiło, a która dałaby Celtom przewagę na wagę triumfu w walce o mistrzowskie pierścienie.
Jest remis, a wszystko dzięki człowiekowi, który rzucił 43 punkty, miał 10 zbiórek i 4 asysty. I pomógł drużynie wrócić do gry po niezbyt udanej pierwszej połowie, po której to miejscowi prowadzili 54:49. I wydawało się, że mogą przeważyć losy rywalizacji na swoją stronę i wyjść na cenne prowadzenie 3-1 w finale NBA. Ale nie ze Stephem Currym te numery, on zrobił w sobotę wszystko, by popsuć plan Celtów i natchnąć swój zespół wiarą w kolejny tytuł mistrzowski.
To on w trzeciej kwarcie rzucił 14 punktów, czyli niemal połowę swojej drużyny i sprawił, że GSW odzyskali prowadzenie. Remis na tablicy wyników gościł w tym meczu aż 11 razy, ale tym razem Wojownicy wytrzymali napór Boston Celtics w końcówce meczu. Kluczową trójkę zapisał na swoim koncie Klay Thompson (95:94), siedem kolejnych trafił Stephen Curry, a znakomita obrona okazała się kluczem do wygranej.
Bohater miał swoich pomocników, wspomniany Klay Thompson dodał 18 puntów, a Andrew Wiggins 17 i aż 16 zbiórek na obu tablicach. Jordan Poole dopisał 14 "oczek" a krytykowany Draymond Green 4 przechwyty i 9 kolejnych zbiórek. Co pozwoliło im wygrać? Zdaniem króla wieczoru doświadczenie i skuteczność. A tej zabrakło Celtom, którzy mogli polegać tym razem na Jaysonie Tatumie (23 pkt.) i Jaylenie Brownie (21 pkt.). Ich koledzy tym razem nie popisali się i nie pomogli liderom.
Rywalizacja wraca tym samym do San Francisco, gdzie Warriors podejmą Celtics w swojej Chase Center w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego. Plan minimum został wypracowany w Bostonie przez zespół Steve'a Kerra, teraz pora przejść do ofensywy i wyjść na prowadzenie w finale. Ale co na to koszykarze Celtics, którzy tak dobrze radzili sobie też na parkiecie rywali? Mecz numer pięć będzie mieć przełomowe znaczenie dla losów finału.
Boston Celtics - Golden State Warriors 97:107 (28:27, 26:22, 24:30, 19:28)
