Fotel pilota zamiast stołka prezesa? Tak wygląda scenariusz kariery coraz większej liczby osób, które osiągnęły w życiu sukces i nagle postanowiły spełnić marzenie o lataniu. - Glorii bycia prezesem wielkiej firmy już doznałem. I wiem, że nie na tym polega dążenie do szczęścia w życiu - mówi naTemat Jakub Benke. Do niedawna prezes domu medialnego Starcom, a dziś pilot i szef linii lotniczych Blue Jet.
Słynny Francuz Roland Garros miał być początkowo gwiazdą muzyki. Jego świetnie zapowiadająca się kariera pianisty legła jednak w gruzach, gdy tylko zobaczył pierwsze pokazy lotnicze w Paryżu. Wrócił do domu, spakował nuty i postanowił jak najszybciej dowiedzieć się w jaki sposób zostać pilotem. Kilka lat później był już najwybitniejszym pilotem myśliwskim wśród ówczesnych prekursorów lotnictwa.
Fotel pilota, fotelem prezesa
I choć minęło od tej pory ponad sto lat, chęć spełnienia snu człowieka o lataniu wciąż wywraca do góry nogami życie wielu osób. Ostatnio Jakuba Benke, znanego w branży reklamowej biznesmena, jeszcze do niedawna CEO i prezesa zarządu grupy Starcom MediaVest. A dziś pilota luksusowych linii lotniczych Blue Jet, których Benke jest szefem i równocześnie szeregowym pracownikiem.
Z Blue Jet udało się mu zresztą zrobić biznes nie gorszy, niż w Starcom. Dlatego dziś porzuca utytułowany dom mediowy nad Wisłą, by całkowicie poświęcić się pracy w liniach, które już są największym przewoźnikiem dyspozycyjnym w tej części Europy. Na warszawskim Okęciu luksusowe odrzutowce Blue Jet codziennie czekają na klientów, którzy muszą szybko znaleźć się nawet na drugim końcu świata. Firma jest też pionierem fractional ownership, czyli możliwości posiadania udziałów w jednym z wykorzystywanych przez nią statków powietrznych.
To wszystko udało się osiągnąć Jakubowi Benke, gdy pracował w Blue Jet "na pół etatu", łącząc obowiązki szefa i pilota z jednoczesnym zarządzaniem największym domem mediowym w Polsce. - Kocham latanie i od pewnego czasu traktuję je całkowicie poważnie, jako swoją drugą profesję. I mam ku temu wszelkie podstawy: posiadam licencję liniową, latam zawodowo odrzutowcem w operacjach komercyjnych i biorę na siebie całą odpowiedzialność, jaka się z tą pracą wiąże. Jednak lotnictwo interesuje mnie także jako biznes. Przez kilka lat łączyłem pasję stającą się w coraz większym stopniu pracą z prowadzeniem Starcomu, ale w pewnym momencie trzeba było na coś się zdecydować - mówi pilot i biznesmen naTemat.
Benke podkreśla, że dom medialny Starcom zbudował niemalże od podstaw i teraz czuje się odpowiedzialny za to, by mógł być nadal dobrze prowadzony. On nie ma już na to czasu i nie żałuje, że zawieranie milionowych kontraktów zamienia przede wszystkim na pilotowanie odrzutowców. Trudno mu się dziwić. Obracanie milionami to marzenie wielu z nas, ale kto nie chciałby prowadzić życia jeszcze ciekawszego. A życie pilota Blue Jet to start w Warszawie, międzylądowanie w Nowym Jorku, by wkrótce znaleźć się w Hong Kongu lub Moskwie.
Nasz rozmówca podkreśla jednak, że w jego przypadku to wcale nie spełnianie marzeń z dzieciństwa, a pasja, która pojawiła się praktycznie z dnia na dzień. - Akurat w dzieciństwie takich marzeń nie miałem. Czasami myślę, że brakowało mi wówczas odwagi, by tak marzyć. Przygodę z lotnictwem rozpocząłem zupełnie niewinnie osiem lat temu i całkowicie mnie ta dziedzina zauroczyła. Latanie to coś, co chcę robić, a nawet jedna z rzeczy, które nadają mojemu życiu sens - zdradza CEO Blue Jet.
"To degradacja, został taksówkarzem..."
Znanego biznesmena w ogóle nie interesują też opinie, że zamiast samemu być pasażerem prywatnego odrzutowca, stał się właściwie czyimś szoferem. - Ja sam lubię żartować, że jestem teraz taksówkarzem. Ale po pierwsze, jeśli człowiek robi coś co kocha i jest z tym naprawdę szczęśliwy, to nie ma żadnego znaczenia czy inni uważają to za społeczny awans czy degradację. Ja czuję się w kokpicie doskonale, a jeśli jacyś pasażerowie czasami patrzą na mnie z wyższością, to raczej mnie to bawi, niż mi przeszkadza. Po drugie, pilotowanie samolotu odrzutowego jest sprawą naprawdę poważną, a waga podejmowanych decyzji bywa ogromna i ta praca daje obiektywnie bardzo dużo satysfakcji - mówi Benke. - Glorii bycia prezesem wielkiej firmy już doznałem. I wiem, że nie na tym polega dążenie do szczęścia w życiu - dodaje.
Jakub Benke podkreśla jednak, że w tej chwili to szczęście daje mu także szefowanie Blue Jet i gdyby miał tylko pilotować odrzutowce, to być może z czasem by mu się to nieco znudziło. Przed jego liniami tymczasem mnóstwo wyzwań. Firma chce stać się liderem nie tylko w regionie i utrzymać dotychczasową dobrą opinię. Także na lotniczym rynku pracy, gdzie uchodzi już za najlepszego pracodawcę, gwarantującego pewne zatrudnienie.
To jednak nie pierwszy znany Polak, który poszedł w ślady Rolanda Garrossa i z dnia na dzień postanowił poświęcić się spełnianiu marzeń o lataniu. Wiosną opisywaliśmy przecież w naTemat podobną historię, której głównym bohaterem był Piotr Czech, reporter "Wydarzeń" Polsatu. Po 13 latach kariery dziennikarskiej postanowił porzucić ją dla pilotowania boeinga.
Moda na latanie, moda na spełnianie marzeń
- Latanie wciąga jak bagno. To jest jak narkotyk. Jak jesteś na ziemi, myślisz o tym, żeby być w górze. Pierwsze loty były ogromnie emocjonujące - opowiadał świeżo upieczony pilot linii Air Poland. - To wszystko razem jest ogromnie wciągające. Przecież nigdzie nie ma takich widoków, jak z kokpitu samolotu. Jak zaczynałem latanie jeden z pilotów ostrzegł mnie, żebym uważał, bo jak się złapie bakcyla do latania, to ten bakcyl nie opuści już do śmierci. I ze mną tak jest. Miłość do latania jest dla mnie w tej chwili najważniejsza - mówił nam w marcu.
Piotra Czecha poświęcenie się miłości do latania sporo jednak kosztowało. Zaledwie dwa miesiące po tym, gdy zasiadł za sterami maszyny w barwach Air Poland, linia ta była zmuszona do ogłoszenia bankructwa. Gdy opisywaliśmy ten smutny ciąg dalszy historii spełniania marzeń, absolutnie wszyscy komentujący ten artykuł czytelnicy naTemat życzyli Czechowi, by szybko znalazł inną pracę w swoim nowym zawodzie.
Modą na latanie w ogóle zaraża się coraz więcej osób, które osiągnęły już życiowy sukces i szukają nowych wyzwań, a zarazem chwili oddechu w spełnianiu marzeń z dzieciństwa. W Polsce wśród znanych z pierwszych stron gazet pilotami są m.in. lider zespołu "Ich Troje" Michał Wiśniewski, który od kilku lat zdobywa kolejne licencje, aż po uprawnienia do pilotowania maszyn liniowych. W wywiadzie dla serwisu Aerokluby.pl muzyk wyznał, że marzy o pilotowaniu boeinga 747, czyli popularnego Jumbo Jeta. - To bardzo potężna maszyna, jeden z największych samolotów odrzutowych na świecie. Wystartować i postawić bezpiecznie ją na ziemi to marzenie pewnie nie jednego pilota, który jest na takim etapie doskonalenia w tym zawodzie jak ja - mówił Wiśniewski.
Licencją pilota może pochwalić się też znany serialowy aktor Robert Gonera. - Od jego kolegów pilotów ciągle słyszę, żebym się nie martwiła, bo on jest bardzo dobrym lotnikiem - chwaliła męża w jednym z wywiadów Karolina Gonera. Wkrótce pierwsze kroki w tym fachu ma stawiać także Anna Mucha, której kurs pilotażu na urodziny sprezentował podobno jej partner.
A na świecie ta moda obecna jest od lat. I najmocniej zachodnie gwiazdy zaraża nią John Travolta, który posiada uprawnienia do pilotażu praktycznie każdej maszyny cywilnej, a w dodatku ma właściwie małe prywatne linie, które składają się z pięciu jego ulubionych samolotów odrzutowych.
Co ciekawe, latać chcą także ci, którzy potrafią to robić i bez maszyny. Mowa oczywiście o skoczkach narciarskich, wśród których licencją pilota mogą pochwalić się Szwajcar Simon Amman i Austriacy Martin Koch i Thomas Morgenstern, który oprócz pilotowania samolotów ma również uprawnienia pozwalające mu zasiąść za sterami śmigłowca.
Ja sam lubię żartować, że jestem teraz taksówkarzem. Ale po pierwsze, jeśli człowiek robi coś co kocha i jest z tym naprawdę szczęśliwy, to nie ma żadnego znaczenia czy inni uważają to za społeczny awans czy degradację. Czuję się w kokpicie doskonale, a jeśli jacyś pasażerowie czasami patrzą na mnie z wyższością, to raczej mnie to bawi, niż mi przeszkadza.
Piotr Czech
były dziennikarz Polsatu, pilot odrzutowców
Latanie wciąga jak bagno. To jest jak narkotyk. Jak jesteś na ziemi, myślisz o tym, żeby być w górze. [...] To wszystko razem jest ogromnie wciągające. Przecież nigdzie nie ma takich widoków, jak z kokpitu samolotu. CZYTAJ WIĘCEJ