Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Filmik z koncertu Norbiego w Alwerni (małopolskie) jednych bawi, drugich smuci. Duża w tym zasługa osoby, która go nakręciła, bo dobrze stopniuje napięcie. Najpierw widzimy scenę, na której muzyk rapuje i nawołuje "Zapraszamy!". Po chwili kamera obraca się na publiczność, a tam całe 7 osób, w tym troje dzieci. Nagranie jest szeroko komentowane w sieci i łatwo się domyślić, że nie są to zbyt pochlebne komentarze. Jak więc to wyglądało z jego perspektywy?
Wiadomo, jak to jest na takich festynach - wiele osób woli sobie w cieniu wcinać kiełbasę i pić piwo pod parasolem, przy muzyczce w tle, niż się pocić pod sceną. Więc taka sytuacja jak na załączonym obrazku mnie zbytnio nie zdziwiła. Filmik z Norbim jednak mógł być manipulacją, bo np. mógł zostać nagrany na początku występu, a później pod barierki przyszło więcej osób. Zadzwoniłem więc do Norbiego, który już na wstępie mi podziękował, że to robię i może przedstawić swoją wersję wydarzeń.
Na tę imprezę nie byłem zaproszony jako wykonawca, ale prowadzący. Jednak zawsze przy takich okazjach wystąpię z kilkoma kawałkami. I tak też było tym razem. Organizator poprosił mnie, czy również bym nie zaśpiewał, więc zagrałem cztery piosenki (nie zabrakło oczywiście "Kobiety są gorące" - red.), zapowiedziałem gwiazdę wieczoru, czyli Mateusza Mijala i pojechałem dalej. A sam filmik nie był zmanipulowany - tak po prostu wyglądało. Nie musiałem występować, ale jako "bezobciachowiec" zrobiłem to, bo to lubię i nie ma w tym większej filozofii.
Zapytałem też, jak się czuł, grając dla kilku osób. - Jestem profesjonalistą i zawsze wykonuję swoją robotę. Mogę zagrać nawet dla jednego fana czy na evencie firmowym dla ludzi pod krawatem i nie mam z tym żadnego problemu. Do Alwerni przyjechałem o 14:00, połaziłem sobie po straganach, zrobiłem z setkę zdjęć z ludźmi, zapowiedziałem dzieciaki, które tam śpiewały, zagrałem gościnnie kilka piosenek, powitałem gwiazdę i tyle. Standardowy dzień piknikowy - mówi Norbi.
Dodał, że gra około 100 imprez rocznie, z czego tak z 20-30 to wydarzenia, na których jest też prowadzącym. - Robię to od 1997 roku i raz jest kilka osób, a raz 5 tysięcy, proste - podsumowuje.
Norbi zauważa, że gdyby tylko zapowiadał artystów, bez grania koncertu, to nawet byśmy teraz nie rozmawiali. I ma rację. Myślę też, że na popularność filmiku miała też pewna impreza w Szydłowcu sprzed kilku lat. Zdjęcie z niej stało się memem, który do dziś jest wyciągany (powstała o nim nawet pasta na Wykopie). Również i na tej fotce widzimy dosłownie kilka osób, aczkolwiek i tak więcej niż w Alwerni. Jak do tego doszło?
Z perspektywy lat uważam, że to była moja wina. Wiesz dlaczego? Na dworze było z minus dwadzieścia stopni i w ogóle nie powinienem wyjść na scenę. Przyjeżdżasz, nikogo nie ma, trzaska mróz, ale w człowieku jest takie poczucie, że powinien zagrać, skoro organizator chce płacić za coś takiego. Nie wiem, jakby się zachował ktoś inny, ale zawsze staram się być zawodowcem. W tym wypadku jednak popełniłem błąd.
Muzykowi 4 czerwca stuknęło 25 lat działalności estradowej i z tego miejsca zaprasza na swoje kolejne regularne koncerty w wakacje (lista jest na jego stronie), na które ma przychodzić więcej niż parę osób. W czerwcu na trasie odwiedzi jeszcze Chocianów, Zgorzelec i Sieraków. W sierpniu wystąpi m.in. w Chicago, a we wrześniu w Warszawie.
Norbi jest najbardziej znany z hitu "Kobiety są gorące" z płyty "Samertajm" z 1997 roku, ale ma na koncie pięć albumów (ostatni wydał w 2018 roku) i jedną kompilację z największymi przebojami. Jest też gospodarzem "Koła Fortuny" w TVP (wcześniej był w "Jaka to melodia?"), a także współprowadzi poranki w radomskim Radiu Rekord FM.