Czy w czerwcu ruszy strajk w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych? Na fatalne warunki pracy i głodowe pensje skarżą się pracownice. Jak twierdzą związkowcy, strajk jest jedynym rozwiązaniem.
Depresja, załamania nerwowe i problemy z zajściem w ciążę - takie mają być skutki pracy w Zakładzie Ubezpieczeń społecznych, o których portalowi Onet powiedziały pracownice jednej z placówek
Fatalne warunki pracy doprowadziły do wejścia związkowców w spór zbiorowy z pracodawcą
Strajk, który pierwotnie zakładano na 27 czerwca, może nie dojść do skutku
W ostatnich miesiącach do mediów spływało coraz więcej informacji o możliwych strajkach w ZUS. W sporach zbiorowych z prezeską Gertrudą Uścińską są Związkowa Alternatywa, OPZZ oraz "Niezależni" wraz z pięcioma organizacjami.
Widmo strajku
Odejście pracowników od biurek oznaczałoby problemy z wypłatą świadczeń dla milionów Polaków, w tym rent, emerytur, zasiłków chorobowych, oraz flagowego dla rządu PiS świadczenia rodzinnego - 500 plus. Tymczasem widmo strajków zdaje się być coraz mniej odległe.
Jak wynika z tekstu Onetu, warunki zatrudnienia w jednym z największych państwowych zakładów są fatalne. Rozmówczynie portalu mówią o desperacji pracownic, które stanowią 90 proc. całego personelu. Kobiety skarżą się na niskie pensje, brak sprzętu, a także na fatalne traktowanie. Ich pracy mają nie doceniać nie tylko petenci, ale przede wszystkim przełożeni.
Jak tłumaczy portalowi jedna z pracownic, w jej zakładzie regularnie dochodzi do przeciążania pracowników (głównie kobiet) obowiązkami. Regularnie obcinane są premie, które uznaniowo przyznaje im kierownictwo, a w pandemii były takie, które chciały usłyszeć, że ktoś z bliskich zachorował, żeby przejść na kwarantannę.
Byle gdzie, byle nie tam
Normą, jak twierdzą kobiety, jest także głodowa pensja. Ta jest zaledwie kilkadziesiąt złotych wyższa, niż najniższa krajowa. Wiele osób odchodzi lub przynajmniej zastanawia się nad odejściem, nawet jeśli to miałoby się wiązać z przyjęciem pracy na znacznie niższym stanowisku. – Mogę iść do Biedronki. Dostanę więcej pieniędzy, a głowę będę miała spokojną. Lepsze to, niż siedzieć tutaj - mówi jedna z cytowanych kobiet.
Nastroje w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych mają być powszechne, co doprowadziło do sporów zbiorowych. Związkowcy chcą podwyżki, powrót do "stażowego" oraz do systemu nagród.
- Zarabiamy beznadziejne pieniądze. O naszych obowiązkach dowiadujemy się z gazet. Tych obowiązków jest też coraz więcej. Dochodzi do mobbingu. Ostatnio rzucono w pracownika nożyczkami. Jesteśmy zmuszani do darmowych nadgodzin - mówiła w rozmowie z naTemat Ilona Garczyńska, szefowa Związkowej Alternatywy w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych:
Jak podaje portal radia RMF, rzecznik ZUS Paweł Żebrowski miał poinformować dziś (17.06), że "w najbliższych dniach pracodawca zaprosi do rozmów wszystkie zakładowe organizacje związkowe działające w ZUS w celu uzgodnienia wysokości kwot oraz zasad podziału środków na podwyżki". Podwyżki mają przekraczać pierwotnie zakładane 300 złotych.
Związkowcy zapowiadali ogólnopolski strajk na 27 czerwca. Jak mówił na początku czerwca Paweł Żebrowski, na tym etapie strajk byłby nielegalny. W związku z aktualnymi informacjami o planach rozmów między stroną związkową a władzami spółki, strajk stoi pod znakiem zapytania.