Trudno o większą ironię losu. Messi ma pobić rekord. Ma być gwiazdą. Jednak Messi siedzi na ławce. Po pierwszej połowie kibice skandują jego nazwisko. W końcu wchodzi. Ma okazję, by strzelić gola. Chwilę później pada, ale nie z radości, tylko z bólu. Kontuzja, nosze. Mało kto będzie pamiętał, że Barcelona grała z Benficą w Lidze Mistrzów i nie oglądaliśmy goli. Wszyscy zapamiętają jego dramat. Dramat człowieka, który miał przejść do historii, a boisko opuszczał z grymasem bólu.
Uraz wyglądał na dosyć poważny. Na Twitterze przejęcie, pytanie, co będzie. Gdzieś tam w tle żart, czarny humor, stwierdzenie, że teraz czeka go "Messiąc przerwy".
Kilkanaście minut po meczu było już optymistyczniej. Radio Catalunya podało, że uraz nie jest poważny, co oznacza, że Messi być może już za kilka dni, a pewnie raczej za tydzień będzie mógł grać. I rekord wciąż będzie w zasięgu. Informację radia potwierdził dyrektor sportowy Barcelony Andoni Zubizaretta. Nie ma urazów mięśniowych. Najprawdopodobniej to tylko stłuczenie kolana. Ale, jak dodał Zubizaretta, koniecznie będą następne testy.
Uraz Messiego:
Barcelona z Benficą nie grała już o nic. Do końca pozostało kilka minut. Rywale polowali na jego nogi, ale on się nie przejmował chciał pobić rekord. W 2012 roku miał już 84 goli na koncie. Kosmos. Do rekordzisty - legendarnego Gerda Mullera, brakowało tylko jednego.
I wydawało się, że ten gol może paść. Messi wyszedł sam na sam, został już tylko bramkarz. Próbował go minąć i wtedy się stało. Doszło do kontaktu, Messi dostał w kolano, bramkarz wybił przy okazji piłkę i dlatego nie było rzutu karnego.
Szczerze? Takie coś musiało się w końcu stać, choć może nie w takich okolicznościach. Nie tylko dlatego, że najczęściej mija rywali jak chce, jest dla nich za szybki i ci ratują się faulem albo po prostu polują na jego nogi.
Wyczyny Messiego w 2012 roku:
Chodzi też o inną rzecz. Niedawno czytałem świetną biografię Argentyńczyka pióra Leonardo Faccio i tam jest wspomniana historia z meczu z Sevillą. To było spotkanie ligowe, po którym Barcelona grała jeszcze mecz w Lidze Mistrzów. Guardiola, ówczesny trener, postanowił, że da Messiemu odpocząć. Że nie wystawi go w pierwszym składzie. Co na to Argentyńczyk? Obraził się. I dawał temu wyraz na kilku kolejnych treningach.
Książka, o której pisałem wyżej, nosi tytuł "Messi - chłopiec, który zawsze się spóźniał (a dziś jest pierwszy). Po tym, co wieczorem wydarzyło się na Camp Nou, należałoby to trochę przerobić. Bo Messi to mężczyzna, który zawsze chce grać. Nawet w mniej ważnych meczach. A dziś jest kontuzjowany.