Reklama.
Wojciech Maziarski próbuje w swoim felietonie w "Gazecie Wyborczej" pokazać pozowane męczeństwo dziennikarzy, którzy odeszli z "Uważam Rze". Celnie i dowcipnie przypomina i komentuje patetyczne słowa, które padły po zwolnieniu Pawła Lisickiego i odejściu 24 autorów tygodnika. I przypomina, że to sami "niepokorni" doprowadzili do zmian w "Urze", bo zaangażowali się w projekt braci Karnowskich.
Niepokorni stroją się dziś w szaty męczenników i pokazują światu rany cięte, kłute i szczypane. Niech cały naród się dowie, że na szańcach ojczyzny krew serdeczną przelewali, czerwoną jak maki pod Monte Cassino, a gdy ich reduta padła, w mroku jeszcze tliła się iskierka oporu na Twitterze. "To jak ostatnia radiostacja nadająca z Westerplatte" - skromnie napisał Marek Magierowski. CZYTAJ WIĘCEJ
W "Uważam rze", a dokładniej w Presspublice Grzegorza Hajdarowicza stało się to, co stać się musiało. I, choć oczywiście wielu z Państwa mi nie uwierzy, nie mam z tego powodu żadnej schadefreude. W ostatnich kilku tygodniach dziennikarze "Uważam rze" rzucili rękawicę wydawcy pisma. Choć może to złe określenie. Oni rzucili mu tą rękawicą w twarz. Naczelny tygodnika, Paweł Lisicki powiedział publicznie, że Hajdarowicz wplątał "Rzeczpospolitą" w walkę polityczną. Nie można wydawcy postawić cięższego zarzutu. CZYTAJ WIĘCEJ