Informacja o śmierci wybitnego architekta Oscara Niemeyera wstrząsnęła nie tylko pasjonatami architektury, ale też sztuki i idei. Brazylijczyk nikogo nie pozostawiał obojętnym – jego dzieła budzą do dziś kontrowersje, podobnie jak sama idea miasta utopii. Wielokrotnie zarzucana wciąż odradza się na nowo – a to jako wizja ekologiczna, a to jako powrót do rozwiązań modernistycznych.
Tuż przed wojną, gdy Niemeyer przejął projekt budowy nowych brazylijskich gmachów rządowych, poznał Le Corbusiera. To wtedy jego wizja architektury uległa ewolucji. Silny wpływ wizjonera architektury odcisnął piętno na pracach Niemeyera, które ten wykorzystał tworząc swój unikalny styl – osadził idee modernistów w miejscowym klimacie kulturowym.
Niewątpliwie jednym z jego największych dzieł było stworzenie Brasilii. Miasto, które zostało zbudowane od podstaw w latach 1957 – 1964, zawdzięcza architektowi kompleks budynków publicznych. Za projekt architektoniczny tego przedsięwzięcia odpowiedzialny był Lúcio Costa, mentor i współpracownik mistrza.
Brasilia jest jednym z niewielu przykładów ucieleśnienia się idei - miasta utopii. Starannie zaplanowana miała być wzorcowym miastem, estetycznym symbolem nowej myśli modernistycznej. Jej idea podzielenia miasta na obszary mieszkalne, kulturalne czy rządowe miała być wizytówką nowoczesności drugiej połowy XX wieku.
Brasilia położona 1000 kilometrów od poprzedniej stolicy miała zachwycać. Z lotu ptaka miasto przypomina samolot – na skrzydłach znajdują się kompleksy mieszkalne, wzdłuż stoją budynki handlowe, kulturalne i religijne. W „kokpicie” miasta położone są budynki rządowe, ambasady (w tym Polski) oraz Pałac Jutrzenki – zjawiskowa siedziba prezydenta Brazylii o powierzchni 36 tys. metrów kwadratowych.
Brasilia szybko zyskała status miejsca kultowego. Nie dość, że pozostaje jednym z niewielu w pełni zrealizowanych świadectw modernizmu, to jeszcze zachwyca swoją logiką. Niestety tylko na pierwszy rzut oka, bo dziś stolica Brazylii pozostaje w czołówce najbardziej chaotycznych miast. Okazało się, że logika modernistyczna szybko stała się przyczynkiem zamętu. Teraz miasto jest krytykowane za idee, które nie odpowiadają ani potrzebom człowieka, ani przyrody, ani ekonomii.
Miasto, które miało być odpowiedzią na problemy współczesnej metropolii jest ich uosobieniem. Brasilia była przygotowana na 500 tysięcy mieszkańców, dziś mieszkają tam ponad dwa miliony. Modernistyczny cud nie był w stanie nadążyć z budową, więc przedmieścia szybko zamieniły się w slumsy, na których zaczęły rządzić gangi. Odważna, awangardowa architektura nie okazała się receptą na przestępczość i patologie. – Dzieło wymknęło się spod kontroli – stwierdził Oscar Niemeyer.
– Największy problem po zakończeniu budowy Brasilii zaczęli stanowić robotnicy, których sprowadzono do stworzenia miasta – tłumaczy profesor Sławomir Gzell, szanowany architekt i wykładowca Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. – Robotnicy zaczęli osiedlać się na okolicznych wzgórzach. Miasto nie miało pomysłu co zrobić z tą masą ludzi, która nie wpasowywała się w utopijny obraz stolicy. Zapomniano, że prócz urzędników i kupców w mieście potrzebni są również sprzątacze czy zamiatacze ulic. Oni muszą istnieć, by istniała utopijna elita kraju, która miała osiąść w Brasilii – dodaje.
– Warszawa po wojnie przeżywała podobny problem, choć nie na taką skalę, bo miasto nigdy nie było budowane w sposób, w jaki była Brasilia. Wozacy, czyli ludzie z wozem i koniem, którzy stanowili podstawę transportu budowlanego czasów świeżo powojennych osiedlili się na peryferiach miasta i również byli problemem dla władzy ludowej – mówi profesor Gzell.
– W kluczowych dla miasta momentach takich jak odbudowa czy samo powstawanie miasta rzeczą naturalną jest, że pojawiają się robotnicy, którzy spędzając wiele lat na placu budowy osiedlają się w pobliżu – tłumaczy profesor Sławomir Gzell i dodaje: – Bez nich miasto nie ma prawa istnieć.