"Piątek, piąteczek, piątunio" – tradycyjne zawołanie ciężko pracujących yuppies powtarzane co tydzień, to tylko niewinne wezwanie do zabawy po ciężkim tygodniu pracy, czy sygnał, że mamy problem? A kieliszek wina czy szklaneczka whisky po pracy to symptom problemu? Granica jest ledwo zauważalna, a w nałóg wpaść niezwykle łatwo.
Wśród młodych, dobrze wykształconych, zapracowanych yuppies króluje hasło "work hard, play hard". Pięć dni wytężonej pracy w korporacji wieńczą dwie noce imprez, na których strumieniami leje się alkohol. Gdy już przejdzie nam kac, a w poniedziałek rano wrócimy do biura, znowu zaczyna się odliczanie. To już sygnał do niepokoju? Znak, że możemy mieć problem z alkoholem?
– To nie stwarza zagrożenia z punktu uzależnienia, groźniejsza jest szklanka whisky co wieczór. Powinniśmy jednak zadać sobie pytanie, czy chcemy się co tydzień staczać do poziomu bydła – ostro ocenia Oleg Wochuta, kierownik zespołu terapeutycznego w Ośrodku Leczenia Uzależnień Przebudzenie. Dlatego też o ile pijąc codziennie łatwiej wpaść w nałóg, to jednorazowe wypicie dużej ilości alkoholu bardziej niszczy nasze zdrowie. – Niestety zmienia się, a raczej zanika, kultura picia. Kiedyś alkohol był dodatkiem do zabawy, teraz jest jej treścią, podstawowym elementem – stwierdza.
– Dwa najczęściej bagatelizowane sygnały ostrzegawcze to tzw. zerwany film oraz klinowanie, czyli wypijanie piwa lub setki wódki, by złagodzić dolegliwości po wypiciu alkoholu. To zaledwie dwa symptomy z sześciu, a żeby mówić o uzależnieniu wystarczy, że w ciągu roku doświadczyło się trzech – ostrzega terapeuta. Dodaje, że młodzi ludzie są znacznie bardziej podatni na uzależnienie się od alkoholu. – Młodej dziewczynie wystarczy od 6 do 18 miesięcy regularnego picia, chłopakowi od 6 miesięcy do 3 lat. Proszę jednak pamiętać, że każdy z nas ma indywidualną granicę, która w dodatku jest nieostra – mówi Oleg Wochuta.
Zauważa, że zarówno w państwowych, jak i prywatnych ośrodkach leczenia uzależnień znacząco spada wiek pacjentów. – Kiedyś to byli niemal wyłącznie ludzie między 35. a 55. rokiem życia. Dziś coraz więcej jest młodych ludzi. Co ważne oni nie są jeszcze bardzo zdegradowani fizycznie i psychicznie, więc jest duża szansa na wyleczenie. Niestety młodzi nie starają się w porę powstrzymać popadania w nałóg sądząc, że w razie czego pójdą na odwyk, myślą, że to jak pstryknięcie palcami. Tak nie jest, bo po okresie uzależnienia nie da się wrócić do racjonalnego picia – relacjonuje Oleg Wochuta.
Jednak jego zdaniem groźniejsze jest picie mniejszych ilości alkoholu, ale codziennie. – Regularność ma szaloną rolę w przybliżaniu się do nałogu – ocenia. – Są określone orientacyjne limity spożycia ze względu na płeć i wiek. Na przykład młody mężczyzna może wypić około 300 gram alkoholu w tygodniu. Jeśli przekraczamy normy, to spożywamy alkohol w ilościach szkodliwych dla zdrowia, ale jeszcze nie jesteśmy uzależnieni – wyjaśnia terapeuta.
– Niezależny od statusu i wieku model picia alkoholu w Polsce jest taki, że nie pijemy często, na przykład kilka razy w tygodniu, ale jak już pijemy, to są to mocne alkohole i w sporych ilościach – relacjonuje Katarzyna Łukowska, zastępca dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. – W krajach śródziemnomorskich spożycie jest większe, ale oni piją z reguły wino i to w niewielkich ilościach, ale codziennie i do posiłku. Niestety nasz model jest znacznie bardziej destrukcyjny – ocenia.
Dlatego też "młodzi, wykształceni, z wielkich miast" coraz częściej wpadają w sidła nałogu. – Obserwujemy większą liczbę osób z problemami wśród ludzi dobrze wykształconych i zamożnych. Jednak trzeba pamiętać, że to nie tylko uzależnieni, których jest około 2 procent, ale też ludzie którzy piją ryzykownie i szkodliwie – ich jest około cztery razy więcej. Warto pamiętać, że ta ostatnia kategoria to też są jednostki chorobowe – przypomina wicedyrektor PARP. To właśnie do nich jest skierowana akcja "Wyhamuj w porę". Na stronie internetowej można znaleźć rozbudowany zestaw informacji o niebezpieczeństwach czekających na ludzi sukcesu. Jest też test, który podpowie nam, czy nie mamy problemu.
Najważniejsze jest jednak, byśmy sami wiedzieli jaką wagę przywiązujemy do alkoholu. – Są oczywiście orientacyjne normy ilości alkoholu, jaką możemy spożyć, by nie narażać się na niebezpieczeństwo. Naukowcy wyznaczyli je jednak z powodów medycznych, a nie psychologicznych. A bardzo ważne w stwierdzeniu, czy mamy problem, jest odpowiedzenie sobie na pytanie: "Jaką rolę alkohol odgrywa w moim życiu?" – podpowiada Katarzyna Łukowska. – Jeśli bez niego nie możemy zasnąć, odstresować się, czy dobrze bawić się na imprezie, to znak, że możemy mieć problem. Nigdy nie dowiesz się, czy masz z czymś kłopot, jeśli nie spróbujesz z tego zrezygnować – wyjaśnia.
Przypomina też, że nie możemy zapominać, jak duży wpływ mamy na dzieci. Oraz że często sami jak dzieci jesteśmy. – Niestety popkultura, szczególnie kino i telewizja, lansują wzorzec odpoczynku przy alkoholu. Pamiętam, że w "Magdzie M." prawnicy wieczorem relaksowali się przy winie. To tak, jak w czasach PRL-u w serialu "07 zgłoś się" wszyscy chodzili z papierosami. Tak jak to nie był najlepszy przykład, tak i teraz alkohol nie jest. Jeszcze gorsze jest to, że uczymy tym dzieci, że alkohol jest sposobem na relaks, a nie książka, sport czy telewizja – mówi Katarzyna Łukowska, wiceszefowa PARPA.
Dlatego warto złamać wieczorną tradycję i zamiast pilota i szklanki whisky, warto wziąć w ręce książkę albo pójść pobiegać. Jeśli nie codziennie, to chociaż co dwa dni – terapeuci zalecają, by pić nie częściej niż co drugi dzień. I pamiętać, że alkohol to tylko dodatek, nie treść naszego życia.
Reklama.
Oleg Wochuta
terapeuta uzależnień
Niestety młodzi nie starają się w porę powstrzymać popadania w nałóg sądząc, że w razie czego pójdą na odwyk, myślą, że to jak pstryknięcie palcami. Tak nie jest, bo po okresie uzależnienia nie da się wrócić do racjonalnego picia.
Oleg Wochuta
terapeuta uzależnień
Są określone orientacyjne limity spożycia ze względu na płeć i wiek. Na przykład młody mężczyzna może wypić około 300 gram alkoholu w tygodniu. Jeśli przekraczamy normy, to spożywamy alkohol w ilościach szkodliwych dla zdrowia, ale jeszcze nie jesteśmy uzależnieni
Katarzyna Łukowska
Zastępca dyrektora PARP
Obserwujemy większą liczbę osób z problemami wśród ludzi dobrze wykształconych i zamożnych. Jednak trzeba pamiętać, że to nie tylko uzależnieni, których jest około 2 procent, ale też ludzie którzy piją ryzykownie i szkodliwie – ich jest około cztery razy więcej. Warto pamiętać, że ta ostatnia kategoria to też są jednostki chorobowe.
Katarzyna Łukowska
Zastępca dyrektora PARP
Niestety popkultura, szczególnie kino i telewizja, lansują wzorzec odpoczynku przy alkoholu. Pamiętam, że w "Magdzie M." prawnicy wieczorem relaksowali się przy winie. To tak, jak w czasach PRL-u w serialu "07 zgłoś się" wszyscy chodzili z papierosami. Tak jak to nie był najlepszy przykład, tak i teraz alkohol nie jest. Jeszcze gorsze jest to, że uczymy tym dzieci, że alkohol jest sposobem na relaks, a nie książka, sport czy telewizja