Ciężka praca przerywana intensywnymi imprezami niebezpieczne zbliża nas do uzależnienia.
Ciężka praca przerywana intensywnymi imprezami niebezpieczne zbliża nas do uzależnienia. Fot. Shutterstock

"Piątek, piąteczek, piątunio" – tradycyjne zawołanie ciężko pracujących yuppies powtarzane co tydzień, to tylko niewinne wezwanie do zabawy po ciężkim tygodniu pracy, czy sygnał, że mamy problem? A kieliszek wina czy szklaneczka whisky po pracy to symptom problemu? Granica jest ledwo zauważalna, a w nałóg wpaść niezwykle łatwo.

REKLAMA
Wśród młodych, dobrze wykształconych, zapracowanych yuppies króluje hasło "work hard, play hard". Pięć dni wytężonej pracy w korporacji wieńczą dwie noce imprez, na których strumieniami leje się alkohol. Gdy już przejdzie nam kac, a w poniedziałek rano wrócimy do biura, znowu zaczyna się odliczanie. To już sygnał do niepokoju? Znak, że możemy mieć problem z alkoholem?
Oleg Wochuta
terapeuta uzależnień

Niestety młodzi nie starają się w porę powstrzymać popadania w nałóg sądząc, że w razie czego pójdą na odwyk, myślą, że to jak pstryknięcie palcami. Tak nie jest, bo po okresie uzależnienia nie da się wrócić do racjonalnego picia.

– To nie stwarza zagrożenia z punktu uzależnienia, groźniejsza jest szklanka whisky co wieczór. Powinniśmy jednak zadać sobie pytanie, czy chcemy się co tydzień staczać do poziomu bydła – ostro ocenia Oleg Wochuta, kierownik zespołu terapeutycznego w Ośrodku Leczenia Uzależnień Przebudzenie. Dlatego też o ile pijąc codziennie łatwiej wpaść w nałóg, to jednorazowe wypicie dużej ilości alkoholu bardziej niszczy nasze zdrowie. – Niestety zmienia się, a raczej zanika, kultura picia. Kiedyś alkohol był dodatkiem do zabawy, teraz jest jej treścią, podstawowym elementem – stwierdza.
– Dwa najczęściej bagatelizowane sygnały ostrzegawcze to tzw. zerwany film oraz klinowanie, czyli wypijanie piwa lub setki wódki, by złagodzić dolegliwości po wypiciu alkoholu. To zaledwie dwa symptomy z sześciu, a żeby mówić o uzależnieniu wystarczy, że w ciągu roku doświadczyło się trzech – ostrzega terapeuta. Dodaje, że młodzi ludzie są znacznie bardziej podatni na uzależnienie się od alkoholu. – Młodej dziewczynie wystarczy od 6 do 18 miesięcy regularnego picia, chłopakowi od 6 miesięcy do 3 lat. Proszę jednak pamiętać, że każdy z nas ma indywidualną granicę, która w dodatku jest nieostra – mówi Oleg Wochuta.
Oleg Wochuta
terapeuta uzależnień

Są określone orientacyjne limity spożycia ze względu na płeć i wiek. Na przykład młody mężczyzna może wypić około 300 gram alkoholu w tygodniu. Jeśli przekraczamy normy, to spożywamy alkohol w ilościach szkodliwych dla zdrowia, ale jeszcze nie jesteśmy uzależnieni

Zauważa, że zarówno w państwowych, jak i prywatnych ośrodkach leczenia uzależnień znacząco spada wiek pacjentów. – Kiedyś to byli niemal wyłącznie ludzie między 35. a 55. rokiem życia. Dziś coraz więcej jest młodych ludzi. Co ważne oni nie są jeszcze bardzo zdegradowani fizycznie i psychicznie, więc jest duża szansa na wyleczenie. Niestety młodzi nie starają się w porę powstrzymać popadania w nałóg sądząc, że w razie czego pójdą na odwyk, myślą, że to jak pstryknięcie palcami. Tak nie jest, bo po okresie uzależnienia nie da się wrócić do racjonalnego picia – relacjonuje Oleg Wochuta.
Jednak jego zdaniem groźniejsze jest picie mniejszych ilości alkoholu, ale codziennie. – Regularność ma szaloną rolę w przybliżaniu się do nałogu – ocenia. – Są określone orientacyjne limity spożycia ze względu na płeć i wiek. Na przykład młody mężczyzna może wypić około 300 gram alkoholu w tygodniu. Jeśli przekraczamy normy, to spożywamy alkohol w ilościach szkodliwych dla zdrowia, ale jeszcze nie jesteśmy uzależnieni – wyjaśnia terapeuta.
Katarzyna Łukowska
Zastępca dyrektora PARP

Obserwujemy większą liczbę osób z problemami wśród ludzi dobrze wykształconych i zamożnych. Jednak trzeba pamiętać, że to nie tylko uzależnieni, których jest około 2 procent, ale też ludzie którzy piją ryzykownie i szkodliwie – ich jest około cztery razy więcej. Warto pamiętać, że ta ostatnia kategoria to też są jednostki chorobowe.

– Niezależny od statusu i wieku model picia alkoholu w Polsce jest taki, że nie pijemy często, na przykład kilka razy w tygodniu, ale jak już pijemy, to są to mocne alkohole i w sporych ilościach – relacjonuje Katarzyna Łukowska, zastępca dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. – W krajach śródziemnomorskich spożycie jest większe, ale oni piją z reguły wino i to w niewielkich ilościach, ale codziennie i do posiłku. Niestety nasz model jest znacznie bardziej destrukcyjny – ocenia.
Dlatego też "młodzi, wykształceni, z wielkich miast" coraz częściej wpadają w sidła nałogu. – Obserwujemy większą liczbę osób z problemami wśród ludzi dobrze wykształconych i zamożnych. Jednak trzeba pamiętać, że to nie tylko uzależnieni, których jest około 2 procent, ale też ludzie którzy piją ryzykownie i szkodliwie – ich jest około cztery razy więcej. Warto pamiętać, że ta ostatnia kategoria to też są jednostki chorobowe – przypomina wicedyrektor PARP. To właśnie do nich jest skierowana akcja "Wyhamuj w porę". Na stronie internetowej można znaleźć rozbudowany zestaw informacji o niebezpieczeństwach czekających na ludzi sukcesu. Jest też test, który podpowie nam, czy nie mamy problemu.
Katarzyna Łukowska
Zastępca dyrektora PARP

Niestety popkultura, szczególnie kino i telewizja, lansują wzorzec odpoczynku przy alkoholu. Pamiętam, że w "Magdzie M." prawnicy wieczorem relaksowali się przy winie. To tak, jak w czasach PRL-u w serialu "07 zgłoś się" wszyscy chodzili z papierosami. Tak jak to nie był najlepszy przykład, tak i teraz alkohol nie jest. Jeszcze gorsze jest to, że uczymy tym dzieci, że alkohol jest sposobem na relaks, a nie książka, sport czy telewizja

Najważniejsze jest jednak, byśmy sami wiedzieli jaką wagę przywiązujemy do alkoholu. – Są oczywiście orientacyjne normy ilości alkoholu, jaką możemy spożyć, by nie narażać się na niebezpieczeństwo. Naukowcy wyznaczyli je jednak z powodów medycznych, a nie psychologicznych. A bardzo ważne w stwierdzeniu, czy mamy problem, jest odpowiedzenie sobie na pytanie: "Jaką rolę alkohol odgrywa w moim życiu?" – podpowiada Katarzyna Łukowska. – Jeśli bez niego nie możemy zasnąć, odstresować się, czy dobrze bawić się na imprezie, to znak, że możemy mieć problem. Nigdy nie dowiesz się, czy masz z czymś kłopot, jeśli nie spróbujesz z tego zrezygnować – wyjaśnia.
Przypomina też, że nie możemy zapominać, jak duży wpływ mamy na dzieci. Oraz że często sami jak dzieci jesteśmy. – Niestety popkultura, szczególnie kino i telewizja, lansują wzorzec odpoczynku przy alkoholu. Pamiętam, że w "Magdzie M." prawnicy wieczorem relaksowali się przy winie. To tak, jak w czasach PRL-u w serialu "07 zgłoś się" wszyscy chodzili z papierosami. Tak jak to nie był najlepszy przykład, tak i teraz alkohol nie jest. Jeszcze gorsze jest to, że uczymy tym dzieci, że alkohol jest sposobem na relaks, a nie książka, sport czy telewizja – mówi Katarzyna Łukowska, wiceszefowa PARPA.
Dlatego warto złamać wieczorną tradycję i zamiast pilota i szklanki whisky, warto wziąć w ręce książkę albo pójść pobiegać. Jeśli nie codziennie, to chociaż co dwa dni – terapeuci zalecają, by pić nie częściej niż co drugi dzień. I pamiętać, że alkohol to tylko dodatek, nie treść naszego życia.