Picie w trakcie pracy to domena nie tylko Rosjan. Blisko co trzeci Polak nie widzi problemu w spożywaniu małej ilości alkoholu podczas pracy "dla odprężenia", choć prawo jednoznacznie tego zabrania. Powoli upada mit pijanego robotnika. Po coś mocniejszego najczęściej sięgają dziennikarze i informatycy.
Okazuje się, że picie w pracy to problem dalej aktualny. Aż 35 proc. Polaków, głosujących w sondażu dla Wirtualnej Polski, nie widzi nic złego w używaniu alkoholu w pracy. To wynik jeszcze gorszy niż w Rosji, gdzie do picia w pracy przyznaje się 32 proc. zapytanych.
Blisko trzy czwarte Rosjan przyznaje, że alkohol pije przy okazji imprez branżowych. Blisko połowa pije szampana, nieco mniej wino, co piąty piwo a 15 proc. wódkę. Prawie co trzeci Polak nie widzi problemu w wypiciu popołudniowego piwka w miejscu pracy.
art. 14 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz. U. Nr 35 poz. 230)
Zabrania się sprzedaży, podawania i spożywania napojów alkoholowych na terenie zakładów pracy oraz miejsc zbiorowego żywienia pracowników. Zabrania się również wnoszenia napojów alkoholowych na teren zakładów pracy.
Internauci uważają, że picie w pracy nie tylko nie przeszkadza, ale w niektórych przypadkach nawet pomaga. Murarski poniedziałek na stałe znalazł miejsce w opisywaniu rzeczywistości nowego tygodnia. Stał się swoistym usprawiedliwieniem przychodzenia do pracy na weekendowym kacu. Okazuje się jednak, że powinno się mówić o poniedziałku dziennikarskim. To właśnie dziennikarze najczęściej pozwalają sobie na chwilę odprężenia przy kieliszku wina czy kuflu piwa. Na drugim miejscu raportu opracowanego przez brytyjskie ministerstwo zdrowia znaleźli się... informatycy. Tuż za nimi są finansiści i agenci ubezpieczeniowi.
Według psychologa biznesu Leszka Mellibrudy, dziennikarze i informatycy rzeczywiście sięgają do kieliszka, ale z dwóch skrajnie różnych powodów. Ci pierwsi piją w pracy dlatego, że ich praca ma często charakter towarzyski. - Dziennikarze biegają po mieście, żyją w ogromnym stresie. Często zdarza im się rozładowywać napięcie, oswoić niepewność, zatrzymać pęd - mówi psycholog. Wiąże się to obecności między ludźmi, częstym poznawaniem nowych osób, odwiedzaniem bankietów, konferencji.
Przeciwieństwem dziennikarza jest informatyk. Są to ludzie często odizolowani od społeczeństwa, żyjący w swoim własnym świecie. - Informatyk to osoba borykająca się ze swoją samotnością. Ich pracy często towarzyszy "upadlanie się" przed ekranami komputerów - mówi Mellibruda. Ci ludzie nie przyznają się do picia, nawet przed samym sobą. - Jest to tzw. zamaskowany alkoholizm, który nie kończy się w rynsztoku a w zamkniętym świecie informatyka.
art. 40 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi
Osoba w stanie nietrzeźwości, która swoim zachowaniem daje powód do zgorszenia w zakładzie pracy może zostać doprowadzona do izby wytrzeźwień, zakładu opieki zdrowotnej lub innej właściwej placówki utworzonej lub wskazanej przez jednostkę samorządu terytorialnego albo do miejsca zamieszkania lub pobytu. W przypadku braku izby wytrzeźwień osoba taka może być doprowadzona do jednostki policji.
Dziś picie w pracy jest nie tylko nie modne, ale często nietolerowane. Kadra menedżerska pije, ale nie przyznaje się do tego. Usprawiedliwianie picia obowiązkami to pozostałości z PRL-u. - Minęły czasy, kiedy interesy załatwiało się w oparciu o bufet. Dziś jest to uważane za wysoce nieprofesjonalne zachowanie - mówi Mellibruda. Psycholog wspomina jednak, że kiedyś zdarzyło mu się pracować w firmie współpracującej z Białorusinami i Ukraińcami. - Tam były specjalnie szkolone "pijackie brygady", które wykorzystuje się do przeprowadzania negocjacji ze wschodnimi kontrahentami.
Pomimo wyników sondaży, na terenach postradzieckich problem picia w pracy wygląda znacznie gorzej niż w Polsce. Kiedyś na zachodzie mówiło się, że polskich menedżerów trzeba nauczyć "niepicia". W przypadku Ukraińców czy Białorusinów się to nie udało. Świadczą o tym choćby wymiary obchodzonych uroczystości rewolucji październikowej. Trwają one nawet do dwóch tygodni. W tym czasie na dwa tygodnie stają pociągi z węglem.