Hałasy, które budzą w nocy sąsiadów, niekoniecznie muszą pochodzić z imprezy, żeby stały się powodem interwencji służb. Bezpiecznie nie mogą się także czuć opalające się topless plażowiczki, czy nawet osoby, które w samochodzie głośno słuchają muzyki.
Lato w pełni, a wraz z nim służby mają pełne ręce roboty przez niezdyscyplinowanych obywateli, którzy dają się ponieść emocjom
Za niestosowne zachowanie możemy zostać ukarani nie tylko w przestrzeni publicznej, ale też na terenie własnego domu, czy mieszkania
Także zagranica rządzi się swoimi prawami, a mandat możemy dostać nawet za bardzo pospolite, dla Polaków, zachowania
Jak dziś pamiętam jeden z pierwszych tematów, którym zajmowałam się jako początkująca reporterka miejska. Sprawa dotyczyła głośnych dźwięków, wskazujących na erotyczne doznania, które dobiegały z jednego z mieszkań na wrocławskim Starym Mieście.
Pani (prawdopodobnie), mieszkała w bezpośrednim sąsiedztwie knajpek, do których regularnie przychodzili klienci z małymi dziećmi. Symfonia uniesień była dokładnie słyszalna na kilkudziesięciometrowym odcinku ulicy.
Liczba pytań o to, co tam się dzieje, a także powszechne oburzenie klientów, po kilku tygodniach zaczęło irytować obsługę. Kiedy pracownicy nagłośnili sprawę, pani (paradoksalnie) ucichła. Albo zamknęła okna. W każdym razie problem przestał się pojawiać.
Czas letnich uniesień
Temat jednak, w tej czy innej postaci, wraca co lato. W przypadku jednych miast jest to częstsze, w przypadku innych, jak Wrocławia, zgłoszeń jest mniej. Wiele jednak zapisało się w pamięci strażników miejskich, co potwierdził ich rzecznik - Waldemar Forysiak, który nadal dokładnie pamięta wiele historii:
- Po mistrzostwach w Judo mieliśmy sytuację, że obywatel Anglii biegał zupełnie nago po rynku. Jak się dowiedzieliśmy, przegrał zakład. Pamiętam też sytuację, jak operator monitoringu miejskiego dostrzegł parę, która, niekompletnie ubrana, uprawiała seks w ogródku jednego z lokali na rynku - mówi rzecznik.
I choć we Wrocławiu takie sytuacje ostatnio są rzadkością, w Krakowie do takiego zdarzenia doszło kilka dni temu, o czym służby informowały na Facebooku.
Parę ukarano, ale to nie zniechęca spragnionych gorących rozrywek. Pytania o to, gdzie można sobie w plenerze erotycznie poszaleć, pojawiają się także na grupach facebookowych. Poniższe pojawiło się na "kobiecym sorry, że nie w temacie".
Seks w plenerze to droga rozrywka
Seks w plenerze zalicza się do grupy wykroczeń pod nazwą nieobyczajne wybryki. Plener, w którym zgodnie z przepisami możemy zostać ukarani za takie zachowania, to miejsce, w którym mogą one "zostać dostrzeżone przez nieokreśloną liczbę z góry nieoznaczonych osób".
Jak tłumaczy na swojej stronie prawniczka Agnieszka Światłoń, warunek publiczności spełnia już samo to, że ktoś może nas przyłapać, nawet jeśli tego nie zrobi.
Co to oznacza w praktyce? Oczywiście wszystkie, szeroko rozumiane miejsca publiczne, ale też zacisze naszego domu. Złamać prawo możemy, chociażby wówczas, gdy nieobyczajnego wybryku dopuścimy się przy otwartym na oścież oknie, albo w nieosłoniętym ogrodzie.
Taka sytuacja została odnotowana przez strażników miejskich Wrocławia, na ulicy Kiełbaśniczej, gdzie zupełnie naga para - mężczyzna i kobieta, opalali się na balkonie. Mimo że znajdowali się, przynajmniej w teorii, na terenie własnego mieszkania, zostali ukarani mandatem.
W Krakowie z kolei zatrzymano ostatnio mężczyznę, który jeździł samochodem po Rynku Głównym kompletnie nagi. Próbował rozjeżdżać pieszych, w tym funkcjonariusza. Kiedy zaczął uciekać, okazało się właśnie, że nie ma na sobie ubrań.
Słona kara za słodkie rozrywki
Co jeszcze zalicza się do nieobyczajnych wybryków? Prawomówi, że to wszystkie przypadki, w których zachowanie jest "niezgodne z dobrymi obyczajami, nieprzyzwoite, grubiańskie i mogące wywołać publiczne zgorszenie u przeciętnego (nieprzewrażliwionego) obywatela.
Czy zatem zalicza się do tego publiczne współżycie seksualne? Oczywiście, że tak, podobnie jak chodzenie nago po ulicy czy opalanie się topless. Słowem - prawdziwie letnie rozrywki.
Ile to kosztuje? Przepis art. 140 k.w. stanowi, że kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu (od 5 do 30 dni), ograniczenia wolności (1 miesiąc), grzywny od 20 zł do 1500 złotych albo karze nagany.
Co ciekawe, do zachowań takich zaliczają się także nieobyczajne zachowania prezentowane za pośrednictwem mediów, w tym internetu, a także, co już jest mniej wakacyjne, prezentacja plakatów martwych płodów, czytamy na stronie kancelarii prawnej Agnieszki Światłoń.
Kąpiel w fontannie wyłącznie dla ptaków
Skoro już wiemy, że nie można chodzić po ulicy, ani opalać się topless czy nago, wiemy również, że nie można się w takim (braku) stroju kąpać w miejscach publicznych. Choć i takich sytuacji nie brakuje.
W zeszłym roku nagi mężczyzna chłodził się w fontannie w Poznaniu, a dwa lata temu do identycznej sytuacji doszło w Szczecinku.
Tymczasem, słono kosztować może nas również sama kąpiel, nawet jeśli niejesteśmy nadzy. I choć widok dzieci i bezdomnych, kąpiących się w miejskich fontannach, to w dużych miastach norma, jak przekonują eksperci, pomysł jest to raczej kiepski.
Pomijając to, że woda w fontannach jest brudna, to żeby nie zarastała glonami, jest wzbogacona o cały szereg chemicznych substancji. Te, w najlepszym przypadku, mogą nas uczulić. Do tego jeszcze dochodzą koszty finansowe takiej atrakcji.
W przypadku ablucji w fontannie, jeśli zostaniemy na tym przyłapani, służby mogą nam wlepić nawet 250 złotych mandatu. I choć kąpieli w fontannie nie definiuje bezpośrednio żaden paragraf, to można podciągnąć ją pod "kąpiel w miejscu zabronionym". Przepisy mówią tu więc o stawach, rzekach, morzu i innych ciekach wodnych, w których nie ma jasno wyznaczonych miejsc do kąpieli.
Oznacza to więc również, że 250 złotych mandatu grozi nam, jeśli korzystamy z kąpieliska niestrzeżonego, o czym informuje policja. I dotyczy to zarówno kąpielisk nadmorskich, jak również wszystkich innych, w których widnieje informacja o zakazie kąpieli.
Warto wspomnieć tu także o rzekach, które w wielu przypadkach są szlakami żeglownymi. Oprócz barki, która może nam popłynąć za plecami, możemy natrafić także na prądy i wiry wodne. Taką kąpiel możemy więc nie tylko przypłacić mandatem, ale też życiem.
Grillowanie, choć jest jednym z najpopularniejszych letnich "sportów" Polaków, jest niestety obarczone prawnymi konsekwencjami. Przepisy mówią, że nie można rozniecać ognia, ani korzystać z otwartego płomienia na terenach leśnych, śródleśnych oraz w odległości 100 metrów od granicy lasu.
Wyjątkiem są przeznaczone do tego miejsca. Grillować można więc na przykład w parkach, o ile ktoś wydzielił w nich specjalną przestrzeń.
Mandat możemy zapłacić również za rozpalenie grilla na balkonie lub w ogródku, jeśli doniosą na nas sąsiedzi. Przepisy mówią tu jednak nie o grillowaniu sensu stricto, ale o uciążliwym zachowaniu, które uniemożliwia innym swobodne korzystanie z nieruchomości. Jeśli sąsiedzi wezwą policję, możemy zapłacić karę nawet 500 złotych.
5000 złotych grozi nam natomiast, jeśli narazimy sąsiadów na uciążliwe hałasy. Ten oczywiście może być spowodowany imprezą plenerową, której towarzyszy muzyka, ale nie musi. Hałas może także generować na przykład uciążliwy remont. Mandat niekoniecznie musimy także dostać w nocy, bo przepisy nie mówią wprost o żadnej konkretnej godzinie.
Mandat możemy dostać także, za głośne słuchanie muzyki w... samochodzie. Paragrafu na to, co prawda, nie ma bezpośrednio, ale jeśli przez hałas w samochodzie nie usłyszymy karetki albo straży pożarnej, możemy zostać ukarani mandatem za stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Kosztuje to od 250 do 500 złotych.
Balkoning zakazany w Hiszpanii, a całowanie w Dubaju
Choć skupiliśmy się na Polsce, to mandat możemy dostać także za granicą. Wybierając się do obcego kraju, warto sprawdzić więc, jakie przepisy w nim obowiązują, ponieważ te mogą być absolutnie zaskakujące.
W Szwajcarii możemy dostać mandat za spuszczenie wody w toalecie po godzinie 22, w Dubaju, który ostatnio zyskuje na popularności wśród zamożniejszych polskich turystów, nie wolno się publicznie całować, a w Hiszpanii zakazano ostatnio balkoningu, czyli skakania do basenów z balkonów hotelowych pokoi. Ta popularna jeszcze niedawno rozrywka, była przyczyną licznych wypadków ze skutkiem śmiertelnym.
Na Capri zakazane jest chodzenie w głośnym obuwiu, a na niektórych włoskich plażach obowiązuje zakaz budowania zamków z piasku. W Rzymie możemy zostać ukarani za jedzenie w miejscu publicznym, które nie jest restauracją.
Na przychylność prawa turyści mogą natomiast liczyć w Szkocji, gdzie obywatele muszą udostępnić swoją prywatną, domową toaletę każdemu turyście, za potrzebą. Jeśli więc dostaniemy w Szkocji za coś mandat (na przykład za wypasanie krowy po pijaku), przynajmniej możemy oszczędzić na WC.