nt_logo

Ale to już było. 3. sezon "Umbrella Academy" to chaos i kolejna apokalipsa, ale wciąż dobra zabawa

Ola Gersz

01 lipca 2022, 09:17 · 5 minut czytania
Nasze ulubione dysfunkcyjne rodzeństwo "superbohaterów" powraca. 3. sezon "Umbrella Academy" w mig stał się hitem na Netfliksie i mimo że ma sporo wad, to jednego nie można mu zarzucić: złożonych rodzinnych relacji, świetnego wprowadzenia Viktora (w tej roli Elliot Page) jako osoby transpłciowej oraz wciąż przedniej zabawy. Uwaga, tym razem rodzeństwo Hargreeves jest... podwójne.


Ale to już było. 3. sezon "Umbrella Academy" to chaos i kolejna apokalipsa, ale wciąż dobra zabawa

Ola Gersz
01 lipca 2022, 09:17 • 1 minuta czytania
Nasze ulubione dysfunkcyjne rodzeństwo "superbohaterów" powraca. 3. sezon "Umbrella Academy" w mig stał się hitem na Netfliksie i mimo że ma sporo wad, to jednego nie można mu zarzucić: złożonych rodzinnych relacji, świetnego wprowadzenia Viktora (w tej roli Elliot Page) jako osoby transpłciowej oraz wciąż przedniej zabawy. Uwaga, tym razem rodzeństwo Hargreeves jest... podwójne.
W 3. sezonie "Umbrella Academy" Viktor Hargreeves odkrywa siebie i robi coming out jako transpłciowy mężczyzna Fot. Netflix

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • 3. sezon "Umbrella Academy", czyli adaptacji superbohaterskiej serii komiksów Gerarda Waya i Gabriela Bá, jest hitem na Netfliksie
  • W rolach dysfunkcjonalnego rodzeństwa powracają: Elliot Page (Viktor), Aidan Gallagher (Pięć), Tom Hopper (Luther), David Castañeda (Diego), Emmy Raver-Lampman (Allison) i Robert Sheehan (Klaus). Z kolei Ben Hargreeves (Justin H. Min) powraca jako członek Sparrow Academy
  • W "Umbrella Academy 3" rodzeństwo Hargreeves wraca do teraźniejszości z lat 60. XX wieku, aby odkryć, że ich ojciec Reginald (Colm Feore) adoptował zupełnie inne dzieci, które obecnie tworzą superbohaterską Sparrow Academy
  • Mimo że 3. sezon "Umbrella Academy" to znowu walka z kolejną apokalipsą, a fabuła jest coraz bardziej chaotyczna, to serial wciąż jest świetną zabawą
  • Na uwagę zasługuje także znakomite wprowadzenie Viktora Hargreevesa (Elliot Page) jako transpłciowego mężczyzny
  • Jak oceniamy serial? Oto recenzja "Umbrella Academy 3"

Dlaczego zakochaliśmy się w rodzeństwie Hargreeves? To proste: uwielbiamy dysfunkcyjne rodziny i skomplikowane rodzinne relacje. I tak już było w telewizji od zawsze: od Simpsonów po Gallagherów ("Shameless") i Lannisterów ("Gra o tron") po Royów ("Sukcesja"). Im bardziej toksycznie, tym lepiej.

Hargreevesowie faktycznie nie umieją się dogadać i ledwo ze sobą wytrzymują, a na dodatek wszyscy borykają się z traumami (z których jedną jest ich zimny ojciec, kawał skurczybyka) i nie umieją w życie. 3. sezon "Umbrella Academy" udowadnia jednak to, co my, widzowie, wiedzieliśmy od samego początku: może i bohaterowie non stop się sprzeczają i nie szczędzą sobie złośliwych docinek, ale poszliby za sobą w ogień i naprawdę się kochają.

Ta miłość staje się ewidentna w zestawieniu z superbohaterską Sparrow Academy, czyli... kolejnym rodzeństwem Hargreeves. Tym razem zdyscyplinowanym i ubranym w bordowe trykoty. Ale kolejna akademia to nie jedyna szaleństwo w tym sezonie hitu Netfliksa.

Umbrella Academy kontra Sparrow Academy

Pod koniec 2. sezonu "Umbrella Academy" Luther (Tom Hopper), Diego (David Castañeda), Allison (Emmy Raver-Lampman), Klaus (Robert Sheehan), Pięć (Aidan Gallagher) i Viktor (Elliot Page) cali i zdrowi wrócili z lat 60. XX wieku, w których powstrzymali (już drugą w swoim życiu) apokalipsę, a przy okazji wmieszali się w... zabójstwo prezydenta Kennedy'ego. Ostatnia scena, w której rodzeństwo zastaje w swoim domu nie tylko żyjącego ojca (Colm Feore), ale jego zupełnie inne dzieci, nie pozostawia wątpliwości: 3. sezon będzie jeszcze bardziej porąbany.

I tak jest. Sparrow Academy nie jest przyjaźnie nastawiona do Umbrella Academy i vice versa, co w pierwszym odcinku owocuje i świetną walką obu rodzin, i... batalią taneczną. Nowi Hargreevesowie, którzy są wytworem alternatywnej linii czasowej, rezultatu igrania bohaterów z czasem (Reginald, który spotkał swoje pociechy w przeszłości, był nimi tak zawiedziony, że adoptował zupełnie inne dzieci z nadprzyrodzonymi zdolnościami), są zresztą od "starych" skrajnie różni.

Mamy supersilnego Marcusa (Justin Cornwell), lidera całej gromady; Sloane (Genesis Rodriguez), której talentem jest telekineza; obdarzony czuciem latający sześcian Christophera czy zaklinaczkę ptaków Fei (Britne Oldford). Rodzinę dopełniają Alphonso (Jake Epstein), który potrafi przekierować energię kinetyczną, Jayme (Cazzie David), która pluje halucynogenną toksyną oraz oczywiście Ben (Justin H. Min), który może przywoływać ze swojego ciała mackowate koszmary. Nowy Ben jest jednak zupełnie innym Benem niż zmarły w dzieciństwie członek Umbrella Academy, który w poprzednich sezonach towarzyszył Klausowi jako duch (czytaj: wrednym i bezwzględnym).

Hargreevesowie szybko przekonają się, że przez swoje podróże w czasie stracili nie tylko ojca i dom. Oto nadciąga (kolejna) apokalipsa Kugelblitz, a niespodziewanych komplikacji będzie jeszcze więcej. Rodzeństwo zatrzyma się w tajemniczym hotelu Obsidian (utrzymanym w stylu filmów Wesa Andersona, choć w nieco mroczniejszym wydaniu) i z pomocą Lili (Ritu Arya), czyli nieprzewidywalnego obiektu uczuć Diega, będzie starać się posprzątać cały bałagan.

(Kolejna) apokalipsa

Dobrze wiemy, czego spodziewać się po "Umbrella Academy": skomplikowanych zawirowań czasowych, które zawstydzają samego Doktora z "Doktora Who", szalonej akcji, krwawych pojedynków, pokręconych bohaterów, chaosu w każdym możliwym wydaniu, dużej dawki absurdu oraz olbrzymiej dawki humoru. 3. sezon się wiele pod tym względem nie różni.

Oto członkowie Umbrella Academy znowu muszą powstrzymać świat przed zagładą i znowu kluczową w apokalipsie rolę pełni Viktor. Ta powtarzalność robi się już nieco męcząca i mamy wrażenie, że to po prostu powtórka z rozrywki. Jeśli serial doczeka się 4. sezonu (a z pewnością tak będzie), to twórca Steve Blackman powinien pomyśleć o fabularnym resecie i odejściu od oklepanej już apokaliptycznej formuły.

Zwłaszcza że 3. sezon "Umbrella Academy" próbuje przykryć to oklepanie większą liczbą bohaterów i fabularnych niespodzianek oraz akcją. Ta ostatnia jest jednak nierówna: początek jest obiecujący, a środek sezonu wyraźnie traci tempo, aby na końcu powrócić z trzema świetnymi odcinkami. Mimo że wolniejsze środkowe odcinki są (wykorzystaną) okazją do eksploracji bohaterów i ich relacji, to twórcy wyraźnie stracili tutaj balans, co wielu widzów może po prostu znużyć.

Ten sezon to również spora dawka chaosu. Bohaterów i wątków jest tak dużo, że łatwo się pogubić, zwłaszcza że twórcy po prostu nie mają czasu ich wszystkich rozwinąć. Niestety papierowi są wszyscy członkowie Sparrow Academy, których nie mamy okazji poznać. Odkrywamy ich moce, kilka powierzchownych cech i... to tyle. Trudno więc w jakikolwiek sposób utożsamić się z nowym postaciami, którzy mają jeden cel: mają być antagonistami Umbrella Academy i nic więcej.

Nie można też nie wspomnieć o podróżach w czasie i wszystkich czasowych zawikłaniach, których nie rozumie już chyba nikt (poza Pięć). Czy to ma jeszcze jakikolwiek logiczny sens? Możemy w to powątpiewać, ale mimo wszystko dobrze się bawimy, bo zabawnych, absurdalnych i uroczych sytuacji jest w tym sezonie sporo. A przecież za ten szalony urok cenimy "Umbrella Academy".

Elliot Page lśni jako Viktor

Mimo fabularnych wad 3. sezon "Umbrella Academy" błyszczy jednak w kontekście rozwoju bohaterów i ich relacji. Praktycznie każdy główny bohater (łącznie z Reginaldem, który tym razem budzi i sympatię, i współczucie) ma okazję do mniejszej i większej przemiany. Największą przechodzi oczywiście Viktor Hargreeves, który odkrywa swoją tożsamość i dokonuje coming outu jako transpłciowy mężczyzna (co ma oczywiście związek z transpłciową tożsamością aktora Elliota Page'a).

Mimo że mogliśmy się obawiać, jak ten wątek zostanie przedstawiony w serialu, to twórcy zrobili to bezbłędnie. Coming out Viktora jest naturalny, gładko wtapia się i w fabułę, i w jego postać, oraz skutkuje wybornymi interakcjami ze wspierającym go rodzeństwem. Właśnie tak powinno przedstawiać się w serialach wątki LGBT+, a "Umbrella Academy" dało popis niewymuszonej i nierażącej sztucznością inkluzywności (jak niestety często się zdarza).

Viktor przestaje być również rodzinnym "popychadłem" i czarną owcą. Po raz pierwszy jest kowalem własnego losu i podejmuje ważne dla rodziny decyzje, co naprawdę miło jest zobaczyć po wszystkich jego bolesnych perypetiach. Co więcej, Elliot Page wydaje się znacznie lepiej czuć w tym pewniejszym siebie wydaniu Viktora, co owocuje naprawdę świetnym występem aktora.

Równie wielką przemianę przechodzi Allison, która w tym sezonie może zrazić do siebie wielu widzów. Bohaterka, która przeżyła dwie duże straty i rasową dyskryminację w latach 60., przechodzi kryzys emocjonalny (którego skutkiem będą zupełnie nowe moce), co skutkuje niepopularnymi decyzjami, ale jest psychologicznie wiarygodne i świetnie zagrane przez Emmy Raver-Lampman.

A co z resztą rodzeństwa? W końcu zobaczymy Luthera w szczęśliwym wydaniu. Bohater wciąż nie grzeszy inteligencją i nie jest za bardzo pomocny, ale jego wątek ogląda się z dużym uśmiechem na twarzy. Podobnie zresztą jak Diega, który będzie musiał zmierzyć się z niespodziewanym wyzwaniem oraz ze swoją toksyczną (ale wyjątkowo rozrywkową dla widza) relacją z Lilą.

Serial wciąż kradną jednak oczywiście Pięć (doskonały Aidan Gallagher), który zacznie myśleć o emeryturze i w końcu zmieni swój szkolny mundurek na bardziej dorosły strój oraz jak zawsze chaotyczny Klaus, który nawiąże nieoczekiwaną relację z Ojcem i odkryje nieznaną część siebie.

Chociażby dla tych przemian i skomplikowanych, rodzinnych relacji warto obejrzeć 3. sezon "Umbrella Academy". Chaos czy nie, to wciąż doskonała rozrywka. A Hargreevesów nigdy za wiele.

Czytaj także: https://natemat.pl/422092,krolowa-netflix-recenzja