4. sezon "Stranger Things" miał się zakończyć "rzezią", ale tak nie do końca. Choć zginęło dosłownie kilku bohaterów, to jedna ze śmierci była szczególnie "satysfakcjonująca" i efektowna. Tyle tylko, że niektórzy widzowie ją... przeoczyli. W dalszej części artykułu znajdziecie spoilery dotyczące tego sezonu. Chyba że oglądaliście go uważnie.
4. sezon "Stranger Things" zakończył się śmiercią kilku ważnych postaci, ale główni bohaterowie w większości wyszli bez szwanku
Kto zginął w finałowych odcinkach? M.in. Eddie Munson, doktor Brenner aka Papa i Jason Carver. Nie wiemy, co dalej z Max
Śmierć Jasona była dla wielu satysfakcjonująca, a dla niektórych zaskakująca, bo jej nie dostrzegli
Druga część 4. sezonu "Stranger Things" miała premierę w piątek 1 lipca i wywołała pełne spektrum emocji. Jedni byli zachwyceni takim finałem, drudzy wręcz przeciwnie, a pozostali byli wręcz zdruzgotani śmiercią Eddiego Munsona. W finale zginął też Jason Carver (Mason Dye), który jest przez wielu uznawany za wroga gorszego od Vecny. Niestety nie wszyscy zobaczyli jego efektowną egzekucję.
Widzowie nie zauważyli śmierci Jasona ze "Stranger Things". A była naprawdę efektowna.
Joseph Quinn, czyli aktor grający Eddiego Munsona, zapowiadał, że 4. sezon skończy się "rzezią" i faktycznie tak było, ale tylko w jego wypadku. "Stranger Things" ma to do siebie, że nowo wprowadzane postacie są szybko zabijane, a główna obsada jest wręcz nieśmiertelna, a nawet potrafi zmartwychwstać (o tym w dalszej części). Zasada dotyczyła też Jasona, który pojawił się również na początku tego sezonu, by na koniec umrzeć.
O ile śmierci Eddiego nie dało się nie zauważyć, bo poświęcono na nią sporo czasu, o tyle egzekucja Jasona była stosunkowo szybka. Trwała dosłownie kilka sekund, działo się dużo, a do tego obraz był dość ciemny, więc rzeczywiście można było to przegapić. Widzowie (również z Polski) pisali potem o tym zdziwieni na Twitterze.
Na Twitterze znajdziemy też wiele postów, w których widzowie cieszą się, że Jason zginął i było im przyjemnie na to patrzeć. Brzmi to bardzo brutalnie i nieludzko, ale jeśli uważnie oglądaliśmy 4. sezon "Stranger Things", to był jedyną postacią, której nikt nie żałował, a wszyscy wręcz nienawidzili. Poniżej filmik dla osób, które przeoczyły tę scenę lub po prostu chcą ją zobaczyć jeszcze raz.
Jak zginął Jason Carver? Na tę śmierć czekali fani "Stranger Things"
Jason Carver był nową postacią wprowadzoną w 4. sezonie "Stranger Things". Był stereotypowy do bólu: kapitan drużyny koszykarskiej, który umawia się z najpopularniejszą dziewczyną w szkole Chrissy (Grace Van Dien). Kiedy jego ukochana ginie w tajemniczych okolicznościach (my oraz główni bohaterowie wiemy, że zabił ją Vecna), postanawia urządzić nagonkę na nerdów, w tym właśnie Eddiego Munsona - metala mającego swój "satanistyczny" klub graczy w "Dungeons & Dragons".
Jason powraca w finale sezonu i jest jeszcze bardziej wkurzający niż wcześniej. Razem z kolegami próbuje pokrzyżować szyki Max, Lucasa i Erici, którzy z kolei chcieli zwabić Vecnę w jego rodzinnym domu. Na wściekłego sportowca nie działały żadne argumenty (i w sumie trudno mu się dziwić, bo kto to słyszał o jakichś potworach, aczkolwiek wcześniej widział paranormalną śmierć kolegi), celował w Lucasa z pistoletu (to już jednak była gruba przesada) i wdał się z nim w bójkę.
Przez przypadek zdeptał też walkmana z kasetą Kate Bush, więc nie było jak uratować Max ogarniętej telepatyczną mocą Vecny. Dziewczyna została przez niego połamana, straciła wzrok, a potem umarła (to doprowadziło do otwarcia czwartej bramy i stałego przejścia na Drugą Stronę), by zostać wskrzeszoną przez Jedenastkę i ostatecznie skończyć w śpiączce. Jason za to dostał to, na co zasłużył, choć nie do końca wiedział, co uczynił. Został przecięty na pół przez rozstępującą się ziemię. Leżał nieprzytomny po nokautującym ciosie Lucasa.
Jason przyczynił się więc nie tylko do "śmierci" Max, ale także otwarcia szczeliny łączącej pechowe miasteczko z Drugą Stroną. Konsekwencje vendetty koszykarza będziemy obserwować w 5. sezonie, który ma toczyć się w większości Hawkins. Jego premiera planowana jest na 2024 rok - tak przynajmniej twierdzi serialowy Hopper, czyli David Harbour.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.