Pierwsza część 4. sezonu "Stranger Things" budzi ogólnie zachwyt, ale jest kilka rzeczy, które wkurzają lub przeszkadzają. Jedne wątki są za długie, drugie naciągane, niektórzy bohaterowie są traktowani jak piąte koło u wozu lub "niszczeni". Co więc nie podobało mi się w nowych odcinkach największego tegorocznego przeboju Netfliksa?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwsza część 4. sezonu "Stranger Things" zadebiutowała 27 maja. Druga część z wielkim finałem wjedzie 1 lipca na Netfliksa
Nowy sezon jest dopieszczony niemal do perfekcji pod każdym względem, ale nie jest idealny
Największe wpadki dotyczą m.in. postaci Willa, nieśmiertelności bohaterów czy rozwleczonego wątku w Rosji
4. sezon "Stranger Things" zbiera same doskonałe opinie, a widzowie i spora część internetu żyją nim od czasu premiery. I katują "Running Up That Hill" Kate Bush na Spotify. Nie ma jednak rzeczy idealnych i nawet takie arcydzieło jak "Breaking Bad" ma swoje wady. Kiedy już opadł kurz po premierze, spójrzmy więc krytycznym okiem na pierwszą część sezonu hitu od braci Duffer. Rzecz jasna nie da się tego zrobić bez spoilerów.
Co jest nie tak w I części 4. sezonu "Stranger Things"?
Żeby nie było: nowy sezon "Stranger Things" zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jednak im bardziej o nim myślałem i dyskutowałem ze znajomymi, tym więcej znajdowałem w nich wpadek. Nie mają większego wpływu na odbiór, ale jednak trochę przeszkadzały. To jak wizyta w wesołym miasteczku: dostarcza wspaniałych emocji, ale wkurzają nas kolejki czy padający deszcz. Czy jednak źle to później wspominamy? Otóż nie!
1. Brak pomysłu na Willa, a przecież cały pierwszy sezon był wokół niego
Will Byers (Noah Schnapp) jest, ale jakby nie było, to w sumie nie miałoby to znaczenia. Przez pierwszy i drugi sezon oglądaliśmy zakończone sukcesem próby wyciągnięcia go z Drugiej Strony. Był więc w sumie główną osią fabuły. A teraz? Owszem zawsze był cichym chłopakiem, ale teraz pląta się na ekranie bez celu, bracia Duffer nawet zapomnieli o jego urodzinach. Czy nie mają na niego pomysłu? Fani uważają, że Will jest gejem i jeśli to jest główny koncept postaci, na tle wszystkich innych, złożonych i rozwijających się bohaterów, no to trochę słabo.
2. Przeciągany wątek w Rosji. Zmęczyłem się bardziej niż Hopper w więzieniu
Każdy z odcinków 4. sezonu trwa przynajmniej godzinę, więc wszyscy główni bohaterowie dostali po równo czasu antenowego. Nie gubimy się we wszystkich toczących się równocześnie historiach, ale niektóre są mniej ciekawe i były sztucznie wydłużane. Tyczy się to przede wszystkim wątku Rosji. Nie było tam aż tyle treści, by poświęcać mu tyle uwagi.
Piszę tu zarówno o akcji ratunkowej tandemu Joyce-Murray (Winona Ryder i Brett Gelman), jak i próby ucieczki szeryfa Hoppera (David Harbour). Lubimy te postacie, ale ich zmagania trwały zdecydowanie za długo i wybijały z rytmu. W pierwszym wypadku szczególnie męczyła podróż samolotem i ten irytujący Rusek, a w tym drugiej ciągnące się w nieskończoność sceny przy budowie torów i pogadanki za kratami. I tak przecież wiedzieliśmy, że w końcu wszyscy na siebie trafią. Nie mogłoby być inaczej prawda? A skoro o tym mowa...
3. Dzieciaki mają za mocny plot armor, a bracia Duffer za wielkie serce
"Stranger Things" z serialu głównie dla nastolatków stał się horrorem, gdzie trup się ściele gęsto, a i nawet osobiste perypetie nastolatków stały się poważniejsze. Nienawidzimy, gdy giną nasi ulubieńcy, ale czasem jest to potrzebne, by dodać pikanterii. Przecież "Gra o tron" nie wciągałaby nas tak bardzo, gdybyśmy wiedzieli, że postacie są nieśmiertelne.
Tymczasem w "Stranger Things" od samego początku dzieciaki i dorośli walczą z potworami i zawsze wychodzą z opresji cało (z pewnymi wyjątkami), bo chroni ich tzw. plot armor, czyli pancerz fabularny. Jest to z jednej strony bardzo naiwne i nomen omen dziecinne (a przecież większość z nich jest już dorosła!), ale i nie dostarcza nam żadnych niespodzianek.
Oczywiście będę żałował tych słów, gdy któryś z głównych bohaterów umrze w drugiej części (duże szanse ma Will, bo i tak jest traktowany po macoszemu: patrz punkt pierwszy), ale pocieszam się tym, że scenarzyści i tak znajdą sposób na przywrócenie go do życia. Jestem przekonany, że jeszcze zostanie wykorzystany popularny motyw: podróże w czasie. Serial czerpie mocno z popkultury lat 80., więc nie wierzę, że bracia Duffer nie sięgną po film Roberta Zemeckisa.
4. Co się stało z Kali z 2. sezonu? Siostra Jedenastki przepadła, więc po co ją pokazywano
W 2. sezonie jeden wątek przypominał trochę X-Menów i wywoływał zażenowanie na twarzach części widzów. Jedenastka (Millie Bobby Brown) odnalazła swoją "siostrę" Kali / Ósemkę, która miała zupełnie inne moce (mogła np. wywoływać iluzje). Jednak w 4. sezonie widzieliśmy, że dzieciaki z laboratorium doktora Brennera mają te same nadludzkie zdolności. I wszystkie zginęły w masakrze z wyjątkiem Jedenastki i Jedynki/Vency. Nie widzieliśmy tam Kali.
Czyżby zwiała wcześniej? Może więc nagle powróci w kolejnych odcinkach. Jeśli nie, to kręcenie tego fragmentu historii było trochę bez sensu i można było to zamknąć w jednej retrospekcji lub dialogu.
5. Proszę odczepić się od Jonathana i Nancy
Jedna z ulubionych par w całym serialu jest jakby celowo psuta. Ok, tworzą związek na odległość (Jonathan razem z mamą Joyce, Willem i Jedenastką wyprowadzili się do Kalifornii), ale nadal się kochają i chcą być razem. Jednak twórcy w kilku scenach próbowali nam wmówić, że to się uda i jeszcze insynuują powrót związku Nancy i Steve'a (Joe Keery).
Jakby wiedzieli to wszystko lepiej od swoich bohaterów (hmm, w sumie po części tak jest). Mało tego: Jonathan z początkowego szkolnego dziwaka stał się odważną i opiekuńczą postacią, by w 4. sezonie przeobrazić się w wiecznie zjaranego typa. Nancy też zmiękła i to na tyle, że została uprowadzona przez Vecnę. Stara Nancy by nigdy na to nie pozwoliła.
6. Efekty CGI z finałowego odcinka były średnie i psuły ogólny efekt
To już może moje czepialstwo, ale kulminacyjny moment I części 4. sezonu nie zrobił na mnie wrażenia. Nie tyle dlatego, że dało się wcześniej domyślić, kim jest Vecna (np. miał podobną gestykulację i moce jak pozostałe dzieciaki, więc musiał być którymś z nich), ale przez efekty komputerowe.
CGI we wszystkich odcinkach było obłędne, a dodatkowo w wielu scenach wykorzystywano tradycyjne techniki. Np. Vecna wyglądał tak przerażająco, bo aktor Jamie Campbell Bower zakładał bardzo realistyczny kostium. Kiedy jednak w finałowym odcinku oglądaliśmy metamorfozę Jedynki i jego teleportację na Drugą Stronę, efekty przypominały te z filmów Marvela... sprzed co najmniej 10 lat. I jeszcze to slow-motion, które jest nadużuwane. Popsuło mi to cały odbiór.
7. Wpadka z Jedenastką, która nie okazała się wpadką
Na koniec jeszcze dodam, że fani wychwycili jedną dziurę fabularną związaną z Jedenastką. W retrospekcjach z laboratorium w 4. sezonie mówi bez problemu. Jednak na początku jak ją poznaliśmy, czyli chronologicznie po udziale w eksperymentach, miała problemy z wysławianiem się i reszta dzieciaków uczyła ją podstawowych słów. Błąd? Nie do końca. Bracia Duffer po "aferze" wyjaśnili, że to wszystko wynik traumy po masakrze, a także zapadnięcia w śpiączkę. I ma to sens, więc wybaczamy.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.