nt_logo

"Myślałam, że mnie to już nigdy nie spotka, że nie poczuję motyli w brzuchu po 70."

Aneta Olender

20 lipca 2022, 16:47 · 6 minut czytania
Od ponad 11 lat aktywizuje osoby starsze, pokazuje im, że wciąż mogą cieszyć się życiem i z niego korzystać. Zna ich potrzeby i problemy. Paulina Braun, inicjatorka i organizatorka Dancingu Międzypokoleniowego, w rozmowie z naTemat podkreśla, że "motyle w brzuchu" mogą pojawić się nawet po 70. oraz że nie ma magicznego guzika, którym po przekroczeniu pewnego wieku wyłącza się potrzebę bliskości.


"Myślałam, że mnie to już nigdy nie spotka, że nie poczuję motyli w brzuchu po 70."

Aneta Olender
20 lipca 2022, 16:47 • 1 minuta czytania
Od ponad 11 lat aktywizuje osoby starsze, pokazuje im, że wciąż mogą cieszyć się życiem i z niego korzystać. Zna ich potrzeby i problemy. Paulina Braun, inicjatorka i organizatorka Dancingu Międzypokoleniowego, w rozmowie z naTemat podkreśla, że "motyle w brzuchu" mogą pojawić się nawet po 70. oraz że nie ma magicznego guzika, którym po przekroczeniu pewnego wieku wyłącza się potrzebę bliskości.
Niektórzy seniorzy po raz drugi przeżywają młodość Fot. Dancing Międzypokoleniowy

Czy samotność jest dużym problemem wśród osób starszych, z którymi masz kontakt?

Jest część osób, która zawsze była aktywna. Ci ludzie potrzebują nowych wyzwań, zadań, nowych relacji, ale jest też grupa, którą trzeba aktywizować – czasem naprawdę długo namawiać np. na wyjścia z domu, na wyjazd, na spotkanie.


Poza tym nie wszyscy potrafią korzystać z internetu, więc nie wiedzą, czy są jakieś wydarzenia i kiedy mogą dołączyć do różnego rodzaju inicjatyw. Pamiętam też rozmowę z pewnym panem, dzwonił do mnie i mówił, cytując, że po prostu wyje z samotności...

A to zapewne nie jest wyjątek.

Niestety. Wiem jednak, że nasze spotkania, działania Dancingu Międzypokoleniowego, są odpowiedzią na te potrzeby – pomagają osobom dojrzałym, ośmielają, wzmacniają.

Jest o co walczyć, ale tego nie zrobi się w tydzień, to praca długofalowa. Po drodze ktoś odchodzi, ktoś inny przychodzi. Rzeczywistość cały czas się zmienia. Są osoby, które mówią, że Dancing pomógł im w wyjściu z depresji. Spotkałam panią — brała udział w speed datingu — która miała fajne życie, ale odszedł jej mąż, z czym nie mogła sobie poradzić. Nic jej nie cieszyło. To się zmieniło, kiedy zaczęła korzystać z zaproszeń na nasze wydarzenia — na randki, na dancingi.

Po jakimś czasie na nowo zachciało jej się żyć, ponownie złapała tego życiowego bakcyla. Oczywiście musiała przepracować stratę ukochanej osoby, co też nie trwało 2 miesiące, ale można powiedzieć, że Dancing Międzypokoleniowy wyciągnął do niej rękę. Zobaczyła swoich rówieśników, ludzi pełnych energii, ludzi cieszących się życiem.

Ci ludzie na nowo doświadczają tego, o czym już zapomnieli?

Na nowo lub po raz pierwszy. Właściwie cały czas widzę, jak ktoś doświadcza czegoś po raz pierwszy, mając np. ponad 70 lat. Pierwszy raz jest na planie filmowym, udostępnia pierwszy post na Instagramie, pierwszy raz staje za stołem didżejskim, pierwszy raz jedzie autostopem, tańczy na barze w klubie, pierwszy raz widzi morze, tak jak Leopold, który wyjechał z nami na Dancing do Sopotu i w wieku 79 lat pierwszy raz je zobaczył.

To są wzruszające momenty. Zależy mi na tym, aby pomagać, spełniać marzenia innych osób oraz aby ten ostatni etap w życiu był bardzo wyjątkowy, wręcz fascynujący!

Żeby był czymś więcej niż tylko poczekalnią przed końcem.

Tak. Każdy dzień jest po to, żebyśmy się rozwijali, żebyśmy spełniali swoje marzenia albo chociaż próbowali to robić. Czasem nachodzi mnie jednak refleksja, że szkoda, że niektórzy otwierają się na to tak późno, że dopiero na emeryturze widzą, jakie życie jest piękne.

Dlatego też apeluję do młodszych ludzi, żeby nie czekać z niczym do emerytury. Jeżeli nie podoba nam się nasza praca, jeśli tkwimy w relacji, która nas nie satysfakcjonuje, to skończmy z tym, zmieńmy to. Nie odkładajmy pasji na później.

Musimy żyć odważnie, bo nie wiemy, ile mamy czasu. Ktoś jest młody, ale może ma tylko pół roku przed sobą. Nie warto marnować życia. Trzeba wierzyć w siebie. Trzeba starać się nie tracić apetytu na życie. Jeśli będziemy niezrealizowani na wielu polach, to nie poradzimy sobie z przeciwnościami, a takie przecież się zdarzają.

Nazwa Dancing Międzypokoleniowy nie jest przypadkowa. To, czym się zajmuję od lat, jest skierowane nie tylko do osób starszych, jest skierowane także do młodego pokolenia. Bardzo wierzę w ten styl międzypokoleniowego życia, życia w różnorodności, otwartości na siebie, na inną orientację seksualną, na inny kolor skóry, inne narodowości itd.

Czy jakieś znajomości z parkietu zmieniły się w związki?

To jeden z największych sukcesów Dancingu – inicjatywa sprzyja tworzeniu się relacji, a właściwie umożliwia to. Mam na myśli i te międzypokoleniowe relacje, i te w ramach swoich generacji. Zrodziło się u nas wiele przyjaźni, ale oczywiście także i romansów oraz miłości.

Mamy pary, które poznały się na parkiecie wiele lat temu i do tej pory są razem. Nie zawsze są to oficjalne związki, ale wiem, że te osoby cały czas się spotykają. Taki styl życia im odpowiada. Tego właśnie chcieli — mieć partnera, z którym mogą wyjść na tańce, z którym mogą wyjść do kina, do teatru, pojechać na wczasy, z którym mogą spędzić czas.

Relacje są silne – gdy przeżywa się coś razem to to zbliża – więc nie ma opcji, żeby nie było również romansów. Za dużo ludzi, za dużo emocji. Niedawno rozmawiałam z panią, o której wiem, że od kilku lat jest z poznanym u nas panem. Pytałam, co u nich. Okazuje się, że świetnie. Właśnie planują wspólne wakacje.

Mamy też w ekipie świeżutki romans 70-latków. Od jednej z tych osób usłyszałam: Słuchaj, to jest wręcz niemożliwe... Myślałam, że mnie to już nigdy nie spotka, że nie poczuję motyli w brzuchu po 70. 

Oprócz imprez tanecznych są jeszcze szybkie ranki. Z tego, co widziałam na instagramowym koncie Dancingu Międzypokoleniowego, pojawiło się na nich mnóstwo chętnych.

Rzeczywiście na pierwsze takie wydarzenia zgłosił się tłum, większość stanowiły kobiety, dlatego powtarzaliśmy speed datingi dla osób 60+. Wyglądało to tak, że najpierw była część, kiedy panie siedziały przy stolikach z numerkami, a panowie chodzili od stolika do stolika. Był prowadzący, który pilnował czasu.

Czasem panowie nie chcieli od jakiegoś stolika odejść, musiałam interweniować, bo sobie upatrzyli jakąś panią. Z kolei inni spryciarze niektóre stoliki omijali. Kombinatorów nie brakowało. Później były tańce, więc można było dłużej porozmawiać i nawiązać relację.

Bardzo możliwe, że wrócimy do tego projektu randkowego. Zapraszam do kontaktu singli 60+ zainteresowanych znalezieniem nowej miłości.

A dlaczego właściwie Dancing?

Dancing traktuję jako narzędzie do działania, do tego, żeby wyeksponować niewidocznych, pokazać osoby starsze i ich potrzeby, pokazać to, jak się zmieniają, jak świat się zmienia. Część osób, z którymi współpracuję, rozwija swoje pasje — są DJ-ami, część robi karierę w filmie, niektórzy są influencerami. Mamy różnego rodzaju projekty, bo to już nie tylko imprezy taneczne, ale i kampanie marketingowe, castingi etc.

Jednak pod tym wszystkim i pomiędzy tym wszystkim są ludzie i jest prawdziwe życie. Jechałam kiedyś stopem do Portugalii, siedziałam w aucie, kiedy zadzwonili do mnie ludzie z ekipy Dancingu. Zrobili sobie małą prywatkę, bo akurat były imieniny jednej pani. Ci 70, 80-latkowie jeszcze 3 lata wcześniej w ogóle się nie znali. Dancing ich połączył.

Naprawdę motywujące jest to, że mogę pomóc tym ludziom znaleźć przyjaciół. Tym bardziej, że nie jest to łatwe, gdy się już ukończy 70 lat. Trudniej na nowo się przed kimś otworzyć, na nowo znaleźć kogoś, kto ma podobny styl życia.

Ludzie, którzy się u nas poznali, odwiedzają siebie w domach, w szpitalach, pomagają sobie w wielu różnych sytuacjach, nie tylko tych przyjemnych — przeżyliśmy też wiele pogrzebów. Tu też zobaczyliśmy, jak wielka jest siła tych przyjaźni.

Dlatego te wszystkie relacje, które się wytworzyły, są absolutnie największymi sukcesami Dancingu Międzypokoleniowego. Dlatego przez te wszystkie lata się nie poddałam. Walczę o zmianę wizerunku osób starszych. Widać, że świat też już to robi. Jest coraz więcej inicjatyw dotyczących przełamywania stereotypów związanych z wiekiem. 

Jednym z stereotypów jest to, że starsze osoby potrzebują już tylko kontaktu ze swoimi dziećmi i wnukami, o ile oczywiście je mają.

Komu wystarczą tylko wnuki? Wiem to od wielu moich starszych przyjaciół. Potrzebujemy przynależeć do jakiejś grupy. Potrzebujemy być w jakiejś siatce kontaktów. Jest udowodnione naukowo, że im intensywniejsze życie społeczne prowadzisz, im więcej jest osób w twoim otoczeniu, tym dłużej twój umysł będzie sprawny. To olbrzymie wsparcie dla naszej psychiki, więc wszyscy tego potrzebujemy.

Czy to, że wkroczyłaś do świata srebrnej generacji, było przypadkiem?

To przeznaczenie. Jestem tego pewna. Wszystko, co robiłam w życiu, doprowadziło mnie do tego, że stworzyłam Dancing. Tak miało być. Gdy zaczęłam działać, nie wiedziałam, że to będzie moja misja życiowa, ale naprawdę jest.

Zanim zrobiłam pierwszy Dancing Międzypokoleniowy, przez lata zajmowałam się sztuką zaangażowaną społecznie. Takim moim konikiem zawsze była integracja, więc robiłam happeningi, akcje, instalacje, dużo projektów sąsiedzkich.

Mój pierwszy happening, "Projekt kolacja", miał na celu integrowanie sąsiadów. Z dachu bloku spuszczałam kosz wiklinowy, do którego mieszkańcy wkładali jedzenie. Przed blokiem był ustawiony stół, na który kelnerzy wyjęli cały poczęstunek. Okazało się, że ten projekt rozwiązał parę problemów sąsiedzkich. Wtedy już wiedziałam, że chcę robić w życiu tylko rzeczy użyteczne społecznie. Takie, które będą pomagać ludziom, które będą wspierać grupy wykluczone.