Lewandowski ma się stawić na treningu Bayernu. Saga trwa, nie ma już dobrego wyjścia
Krzysztof Gaweł
07 lipca 2022, 09:53·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 lipca 2022, 09:53
Robert Lewandowski nie może się doczekać transferu do FC Barcelona i być może 12 lipca będzie zmuszony stawić się na pierwszych w sezonie zajęciach Bayernu Monachium. Polak chciał tego uniknąć, ale Niemcy robią mu mocno pod górkę. Nie jest jednak wykluczone, że transferowe plany Die Roten i przebudowa składu zmuszą klub do sprzedania "Lewego". Barca nie zamierza odpuścić.
Robert Lewandowski dostał polecenie, by stawić się na treningu Bayernu
Polak nie będzie z tego zadowolony, musi czekać na transfer do Barcelony
Plany Bawarczyków mogą sprawić, że jednak sprzedadzą "Lewego"
Zdaniem magazynu piłkarskiego "Kicker" Robert Lewandowskidostał od szefów w Bayernie Monachium informację, że ma się stawić 12 lipca na zgrupowaniu mistrzów Niemiec przed sezonem 2022/2023. Polak nie został wciąż sprzedany do FC Barcelona, więc zgodnie z prawem musi wrócić do Bawarii i tam będzie czekał na transfer. Jak sam mówił, chciał uniknąć takiego scenariusza. Niestety, nie zanosi się na przełom.
W Bayernie Monachium są zdeterminowani, by pokazać naszemu snajperowi, gdzie jest jego miejsce w szeregu. Jak mówił wiosną Oliver Kahn, nikt nie jest ważniejszy niż klub. Deklaracje Roberta Lewandowskiego o swoim odejściu z Bawarii potraktowano jak policzek i władze Die Roten postanowiły udowodnić Polakowi, że postawią na swoim. Wciąż mogą go sprzedać, ale żądają 50 milionów euro od Dumy Katalonii i ani jednego centa mniej.
"Marca" poświęciła niedawno kolejny tekst "Lewemu", odnosząc się do przeciągającego się transferu do Barcelony. Zdaniem hiszpańskich dziennikarzy Polak doświadcza złośliwości ze strony szefów w Bayernie Monachium. A ci mszczą się za to, że "Lewy" otwarcie zapowiedział rozstanie z klubem i przyznał, że nie ma zamiaru wracać już do szatni mistrzów Niemiec. Czyżby robiono mu na przekór? Polak miał prosić włodarzy Barcy o przyspieszenie transferu.
Tymczasem mamy już początek lipca i zanosi się na to, że za tydzień polski snajper będzie musiał wejść do szatni mistrzów Niemiec i rozpocząć zajęcia w ekipie Juliana Nagelsmanna. Robert Lewandowski zadowolony nie będzie, ale to już od jakiegoś czasu nie interesuje szefówBayernu Monachium. Oni liczą pieniądze, mieli zażądać od Barcelony, by zapłaciła im za Polaka w gotówce i czekają na 50 mln euro. Ostatnia oferta, którą odrzucili, opiewała na 40 mln euro plus 7 mln bonusów. Było blisko...
Być może sytuacja zmieni się pod wpływem transferowych planów Die Roten. Wbrew zapowiedziom sprzed sezonu Bayern zbroi się na potęgę, a pozyskanie Sadio Mane, Ryana Gravenbercha i Noussaira Mazraoui to nie koniec. Zdaniem "Bilda" już wkrótce do zespołu ma dołączyć Konrad Laimer, a na celowniku jest Holender Mathijs de Ligt. Za ten transfer Bawarczycy maja zapłacić Juventusowi Turyn ok. 80 mln euro. Ale skąd wezmą środki?
- Zastanawiam się, skąd nagle pochodzą wszystkie pieniądze na transfery? - mówił Lothar Mattheuas, który głośno krytykuje władze mistrzów Niemiec. A "Bild" wyliczył, że na sprzedaży niechcianych piłkarzy klub zarobił raptem 14 mln euro. A jeśli sfinalizuje transfery Laimera i De Ligta, znajdzie się pod kreską na 135 mln euro. Trzeba będzie sprzedawać i to dobra wiadomość dla "Lewego". Być może odejdzie też inny gwiazdor Serge Gnabry.
FC Barcelona nie chce też dłużej czekać na Polaka i zanosi się na czwartą ofertę, tym razem w wysokości żądanych 50 milionów euro. Nie wiadomo, czy zdąży pozyskać Roberta Lewandowskiego jeszcze przed 12 lipca, gdy miał być zaprezentowany na Camp Nou i ruszyć z klubem na tournee do USA. Ale media w Hiszpanii są przekonane, że transfer w końcu dojdzie do skutku. I wieszczą już kolejny: do Bacy ma wrócić z Paryża sam Lionel Messi.