Wielki kryzys rządowy w Wielkiej Brytanii. Nieoficjalnie: Johnson poda się do dymisji
Wioleta Wasylów
07 lipca 2022, 11:16·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 lipca 2022, 11:16
W rządzie Wielkiej Brytanii trwa ogromny chaos, wywołany pewną kontrowersyjną nominacją z przeszłości. Z tego powodu w ciągu nieco ponad doby dymisje złożyło aż kilkudziesięciu rozczarowanych ministrów i sekretarzy. Sam premier Boris Johnson nie chciał składać rezygnacji, ale ostatnie doniesienia BBC mówią, że może ugiąć się w obliczu presji. Na razie jednak prawdopodobnie miałby przestać pełnić funkcję lidera Partii Konserwatywnej, a premierem pozostałby do października.
Od wtorku w Wielkiej Brytanii dymisję złożyła rekordowa liczba ministrów i pracowników rządu - blisko 50 osób
Duża presja jest wywierana także na Borisa Johnsona, który na początku nie chciał ustępować ze stanowiska
Media donoszą nieoficjalnie, że teraz brytyjski premier ostatecznie zrezygnuje z roli lidera rządzącej krajem Partii Konserwatywnej, jednak premierem przestanie być dopiero jesienią
"Boris Johnson jednak poda się do dymisji" – informują nieoficjalnie BBC News, Sky News, "The Daily Telegraph" i Agencja Reutera. Według mediów, ma on teraz zrezygnować z bycia liderem rządzącej krajem Partii Konserwatywnej.
Stanowisko premiera piastowałby zaś do października, bo wówczas podczas dorocznej konferencji Konserwatystów odbyłyby się wybory nowego przewodniczącego ugrupowania. Wtedy to nowy lider partii objąłby po Johnsonie również rolę szefa rządu.
Media wskazują, że w ciągu kilku najbliższych godzin Johnson wyda w tej sprawie oświadczenie. Miał on wszystkim poinformować już także królową Elżbietę II.
Sky News wskazuje, że choć wśród Konserwatystów nie ma całkowitej jednomyślności, co do tego, jak powinien postąpić premier, to do dymisji nakłaniało go kilku ważnych polityków. "To jest nie do utrzymania i będzie coraz gorzej: dla ciebie, dla Partii Konserwatywnej, a przede wszystkim dla kraju. Zrób to, co należy i zrezygnuj teraz" – apelował do Johnsona w czwartek nowy minister finansów Nadhim Zahawi.
Obywatele Wielkiej Brytanii są świadkami ogromnego zamieszania u Konserwatystów i prawdziwego exodusu w rządzie Johnsona. W czwartek stanowisko sekretarza Irlandii Północnej opuścił Brandon Lewis. Niedługo przed nim do dymisji podali się sekretarz skarbu, minister ds. Walii oraz sekretarza stanu w ministerstwie zdrowia.
To jednak wierzchołek góry lodowej, bo łącznie od wtorku z rządu odeszło blisko 50 osób: ministrów, sekretarzy oraz doradców. Jest to dla Johnsona niechlubny rekord. Dotychczas na Wyspach największą liczbą dymisji w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin było 11 przypadków. Miało to miejsce w 1932 roku za rządów Ramsay'a MacDonalda.
Kością niezgody, która wywołała trzęsienie ziemi w rządzie, była postawa Johnsona wobec posła Partii Konserwatywnej Chrisa Pinchera. Wcześniej premier mianował go zastępcą whipa (osoby kontrolującej dyscyplinę głosowań w klubie poselskim) i wiceministrem spraw zagranicznych. Sęk w tym, że wobec Pinchera pojawiały się zarzuty związane z molestowaniem seksualnym.
Gdy wyszły one na jaw w czerwcu, Pincher zrezygnował. Z kolei Johnson utrzymywał przez kilka kolejnych dni, że kiedy nominował posła, nic nie wiedział o oskarżeniach i formalnych skargach na niego. Jednak we wtorek okazało się, że premier nie powiedział prawdy, w rzeczywistości był uprzednio poinformowany o położeniu Pinchera.
Jeszcze tego samego wieczoru po wybuchu skandalu rząd Johnsona postanowili opuścić jego bliscy współpracownicy: minister finansów Rishi Sunak i minister zdrowia Sajid Javid. "Może nie zawsze (Konserwatyści – przyp. red.) byliśmy popularni, ale działaliśmy kompetentni i w interesie narodu. Niestety, w obecnych okolicznościach opinia publiczna dochodzi do wniosku, że nie jesteśmy teraz ani tym, ani tym" – oznajmił Javid.
"Słusznie opinia publiczna oczekuje, że rząd będzie prowadzony w sposób właściwy, kompetentny i poważny (...). Może to być moja ostatnia praca w ministerstwie, ale wierzę, że te standardy są warte tego, by o nie walczyć, stąd rezygnuję" – wskazał z kolei Sunak.
Nieoficjalnie: Johnson ulegnie presji i poda się do dymisji
Za Javidem i Sunakiem posypały się już dziesiątki innych rezygnacji członków i pracowników rządu. Eksperci poddają w wątpliwość, że Johnson byłby w stanie wypełnić te luki członkami Partii Konserwatywnej (np. Michelle Donellan była nowym ministrem edukacji tylko przez 36 godzin, ponieważ dziś sama zrezygnowała).
Tym bardziej, że nie tylko wcześniejsi przeciwnicy działań Johnsona, ale także spora grupa partyjnych kolegów i byłych współpracowników zaczęła od wtorku wieczorem naciskać premiera, by sam podał się do dymisji.
Pomimo presji i mocno nadszarpniętej reputacji, szef brytyjskiego rządu przez kilka ostatnich dni utrzymywał, że "dostał w przeszłości od obywateli mandat zaufania i teraz ma obowiązek go wypełnić" oraz podkreślał, iż z powodu problemów w gospodarce oraz wojny w Ukrainie, to nie jest dobry czas na zmianę premiera. Wygląda jednak na to, że teraz zmienił zdanie.