nt_logo

W dwa lata miało odejść 30 osób. Aktorzy opowiedzieli nam, jak rozpada się teatr TR Warszawa

Zuzanna Tomaszewicz

10 lipca 2022, 07:21 · 12 minut czytania
W ciągu zaledwie dwóch lat z TR Warszawa miało odejść 30 osób. Pracownicy instytucji w końcu powiedzieli "dość" i pod koniec czerwca ogłosili protest. Wszystko przez decyzje podejmowane przez dyrekcję i tzw. korpo-zarządzanie. W rozmowie z naTemat aktorzy związani z teatrem opowiedzieli o tym, jak wyglądają warunki pracy w stołecznym teatrze. – To jest "Proces" Kafki – mówi nam Monika Frajczyk.


W dwa lata miało odejść 30 osób. Aktorzy opowiedzieli nam, jak rozpada się teatr TR Warszawa

Zuzanna Tomaszewicz
10 lipca 2022, 07:21 • 1 minuta czytania
W ciągu zaledwie dwóch lat z TR Warszawa miało odejść 30 osób. Pracownicy instytucji w końcu powiedzieli "dość" i pod koniec czerwca ogłosili protest. Wszystko przez decyzje podejmowane przez dyrekcję i tzw. korpo-zarządzanie. W rozmowie z naTemat aktorzy związani z teatrem opowiedzieli o tym, jak wyglądają warunki pracy w stołecznym teatrze. – To jest "Proces" Kafki – mówi nam Monika Frajczyk.
Jak wygląda atmosfera w TR Warszawa? Aktorzy opowiadają. Fot. JACEK DOMINSKI / REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • W zeszłym miesiącu aktorki i aktorzy z TR Warszawa (dawnego Teatru Rozmaitości) ogłosili protest przeciwko dyrekcji.
  • W ciągu ostatnich lat z instytucją pożegnało się około 30 pracowników. Powodem była m.in. korporacyjna atmosfera panująca w teatrze.
  • Z redakcją naTemat o sytuacji w TR Warszawa rozmawiają Justyna Wasilewska, Sebastian Pawlak i Monika Frajczyk.

Protest aktorów i aktorek TR Warszawa

W poniedziałek 20 czerwca w mediach społecznościowych pojawił się apel aktorów z TR Warszawa (dawniej znanego jako Teatr Rozmaitości). We wpisie zamieszczonym na Facebooku mogliśmy przeczytać, że w ostatnich latach z tym miejscem pożegnało się około 30 osób "przemęczonych napięciami, zastraszanych i wypalonych psychicznie". 

"W ostatnich miesiącach nasz teatr, będący instytucją publiczną i mający swoje zobowiązania wobec widzów, stawał przed koniecznością odwoływania spektakli, co oznacza brak możliwości wykonywania podstawowych obowiązków statutowych. Stan ten jest efektem szkodliwego i niekompetentnego prowadzenia zespołu przez dyrekcję TR Warszawa" – brzmi jeden z fragmentów oświadczenia.

Zespół, który podpisał się pod apelem Protestu aktorek i aktorów TR Warszawa, określił działania dyrekcji mianem pozorowanych. "W obliczu bezsilności i dalszych wyniszczających działań ze strony dyrekcji, 17 stycznia 2022 r. zostało złożone wotum nieufności wobec dyrekcji i jej pełnomocników, uchwalone przez Komisję Zakładową OZZ IP w TR Warszawa, do której należy 51 pracowników (spośród 84 wszystkich zatrudnionych w teatrze). Dalsze rozmowy i próby mediacji zakończyły się fiaskiem" – przedstawiono w komunikacie.

W związku z porażką poniesioną w mediacjach z obecnie urzędującą dyrekcją aktorzy i aktorki zwrócili się do prezydenta Warszawy z apelem o "niezwłoczne rozpisanie konkursu na stanowisko dyrektora/dyrektorki TR Warszawa". Zgodnie z ustaleniami "Wyborczej" Rafał Trzaskowski miał podjąć decyzję o organizacji konkursu na stanowisko dyrektora TR Warszawa, który miałby zostać ogłoszony we wrześniu bieżącego roku.

Pracownicy TR Warszawa domagali się rezygnacji Grzegorza Jarzyny ze stanowiska dyrektora artystycznego oraz dyrektorki naczelnej teatru Natalii Dzieduszyckiej. W pierwszych tygodniach od opublikowania apelu osoby zarządzające instytucją zdawały się unikać w wywiadach tematu odpowiedzialności dot. atmosfery panującej w teatrze. W rozmowie z "Newsweekiem" Jarzyna na pytanie o to, czy czuje się sprawcą przemocy, odpowiedział: – Nie. (…) Jestem tylko człowiekiem i też mam swoje emocje.

Jak sam przyznał w wywiadzie z Dawidem Karpiukiem, jego dymisja nie rozwiąże kryzysu w zespole i będzie miała jedynie charakter symboliczny. Dodał również, że zdołał powstrzymać kilka osób przed odejściem z teatru. – Uważam, że gdybyśmy prowadzili bardziej przemyślaną politykę kadrową, nie byłoby tej fali odejść – podkreślił obecny wówczas dyrektor artystyczny TR Warszawa.

A jednak plany się nieco zmieniły. W sobotę 5 lipca po mediach zaczęła krążyć informacja o rezygnacji Grzegorza Jarzyny ze stołka dyrektora artystycznego. Podczas konferencji prasowej reżyser wyznał, że zdecydował się na zakończenie swojej pracy na stanowisku zastępcy dyrektora ds. artystycznych "z chwilą wyboru nowej dyrekcji teatru". 

Jaka atmosfera panuje w TR Warszawa?

– Największym naszym rozgoryczeniem było, że wprowadzono nieudolne pseudokorporacyjne zarządzanie. Drobiazgowe, oderwane od rzeczywistości teatralnej regulacje prowadziły do przeciążeń pracowników, w reakcji na te narastające dysfunkcje odchodziły całe zespoły – oznajmia w rozmowie z redakcją naTemat Sebastian Pawlak, którego imię wyłania się spośród nazwisk podpisanych pod apelem.

Aktor zapewnia, że przez długi czas zespół aktorski zgłaszał wątpliwości. – Odpowiadano, że ten model jest dobry, że wszystko jest pod kontrolą. Stanęliśmy więc pod ścianą. Nasza krytyka była wręcz przyjmowana jako atak i jako niegranie do jednej bramki. Towarzyszyła temu niemająca kontaktu z rzeczywistością wewnętrzna i zewnętrzna propaganda sukcesu – wyjaśnia Pawlak.

W tle całej sprawy pojawia się również temat nowej siedziby TR Warszawa, która powstaje wraz z Muzeum Sztuki Nowoczesnej na warszawskim Placu Defilad. – Dyrekcja skupiała się na myśleniu o nowym budynku, a my czuliśmy, że nasza działająca scena na Marszalkowskiej (obecna lokalizacja teatru TR Warszawa) jest coraz bardziej zaniedbywana. Z jednej strony wizja wielkiego teatru i mocarstwowe plany, z drugiej-paraliż działań teatru w skali małej sceny przy Marszałkowskiej – określa artysta.

Odbywały się rozmowy, mediacje, negocjacje, ale jednak nie przynosiły one skutków. Doszliśmy do momentu, w którym stwierdziliśmy, że tak dalej nie da się pracowaćSebastian Pawlakaktor TR Warszawa w rozmowie z naTemat.pl

– Tymczasem skala odejść pracowników ze wszystkich działów zaczęła stanowić zagrożenie dla normalnego funkcjonowania teatru, odwoływano spektakle, rosły koszty ludzkie i finansowe związane z wprowadzaniem zastępców. Z zespołu eliminowano osoby uznane za niewygodne i niepokorne. Atmosfera pracy stała się toksyczna – opowiada Pawlak.

Monika Frajczyk z TR Warszawa wymienia dwa momenty, dzięki którym zespół zrozumiał, że musi przystąpić do działania. Jako pierwszy punkt przywołuje odejście aktora Cezarego Kosińskiego, który w wywiadzie z "Newsweekiem" mówił, że zrezygnował z pracy w teatrze z poczucia bezsilności i upokorzenia.

– Zaczęliśmy widzieć, że granice  relacji zawodowych i prywatnych pomiędzy dyrektorem artystycznym a członkami zespołu artystycznego nie są jasno określone. To samo dotyczyło zakresu kompetencji. Nie wiemy, kiedy decyzje podejmuje reżyser, a kiedy dyrektor artystyczny. Dyrektor naczelnej zgłaszane są te problemy, ale pozostają bez reakcji z jej strony.

Jeżeli pomieszanie porządków doprowadza do sytuacji, w której nasz kolega odchodzi z powodu napięć, to już mamy dowód na to, że coś jest nie tak. To był dla nas pierwszy sygnał.Monika Frajczykaktorka z TR Warszawa w rozmowie z naTemat.pl

Jako drugą sytuację, która przyczyniła się do rozpoczęcia protestu, Frajczyk opisała odejście z teatru kierowniczki Działu Edukacji, Anny Rochowskiej. Koordynatorka od 26 lat stanowiła filar TR Warszawa.

– Wiedzieliśmy, że bez tej osoby, pracującej prawie najdłużej w naszej instytucji, prowadzącej kluczowy dział dla misji społecznej teatru, wszystko się zawali – stwierdza aktorka. Ania bardzo dobrze widziała i nazywała problemy organizacyjno-strukturalne w naszym teatrze.

– Na wyciągnięcie ręki jest już za późno. Cała sytuacja trwa praktycznie od wygrania konkursu przez Natalię Dzieduszycką. Finansowo teatr stoi, ale ludzko… tylko zespół aktorski jako tako się utrzymał. Dla nas sytuacja jest patowa. Rozpoczęliśmy mediacje z naszej inicjatywy - z mediatorką, którą sami znaleźliśmy i zaproponowaliśmy dyrekcji, ale żeby dialog zaistniał, należy zaprosić do niego drugą stronę, wysłuchać ją i zastosować wynikające z rozmowy wnioski. Nie było ani wysłuchania, ani wniosków – dodaje Frajczyk.

Panowała bardzo dziwna atmosfera podskórnych napięć, o których nikt nie mówił. W pewnym momencie założyliśmy związki zawodowe, żeby chronić ewentualnych pracowników, którzy mogli stracić pracę. Na jednym z pierwszych spotkań doszło do następującego zdarzenia - ktoś opowiedział o sytuacji, która mu się przydarzyła, ktoś przywołał kolejną i kolejną...Okazało się, że tych historii jest wiele, wszyscy mamy podobne doświadczenia. Zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy uwikłani w strukturę dziwnej machiny, na którą nie mamy wpływu. Justyna Wasilewskaaktorka TR Warszawa w rozmowie z naTemat.pl

Przypomnijmy, że w wywiadzie z Krytyką Polityczną Natalia Dzieduszycka, która od 2019 roku zasiada na fotelu dyrektorki TR Warszawa, przyznała, że żałuje, iż zespół aktorski nie przyszedł do niej ze swoimi uwagami pod adresem Jarzyny. – Bo jeśli o to, chodzi, to jest jeszcze pole do manewru. Mówię to jako doświadczona menadżerka kultury – wyjaśniła.

– Jest to nieprawda. Z dyrektor naczelną mieliśmy wiele takich rozmów - choćby rozmowa ws. kryzysowej sytuacji dot. odejścia Cezarego Kosińskiego. Doszło do spotkania, na którym powiedzieliśmy, jakie są problemy i napięcia. Pani dyrektor wysłuchała nas i powiedziała, że musimy tę sprawę wyjaśnić samodzielnie, bo to jest sprawa między nami a dyrektorem artystycznym. Wtedy wciąż nie chciano zatrudnić niezależnego mediatora - najpewniej z lęku przed wylaniem się tej sytuacji na zewnątrz – tłumaczy Frajczyk.

– Poza tym, co oznacza dla Natalii Dzieduszyckiej sformułowanie “pole do manewru” w kwestii dyrektora artystycznego? Że zespół aktorski ma teraz za kuluarowo przyjść do gabinetu, rozgrywać tę sytuację i "jakoś się to załatwi"? To wysoce nie na miejscu. Ten konflikt jest również konfliktem z dyrektor naczelną – stwierdza artystka.

Strategia rzekomej otwartości na dialog, obierana przez dyrektor naczelną w mediach to zabieg marketingowy. Włodarzowi, czyli zarządzającemu instytucją, nie wypada powiedzieć: "Nie będę rozmawiać ze swoimi pracownikami". On musi komunikować, że jest otwarty na dialog, bo w przeciwnym razie wystawia sobie bardzo krzywdzącą laurkę. Na moment powołania rady artystycznej czy programowej jest już za późno, bo ta decyzja powinna zapaść rok lub pół roku temu, kiedy zespół wypowiedział dyrekcji wotum nieufności, kiedy poprosił o przerwę w realizowaniu spektakli przez Grzegorza JarzynęMonika Frajczykaktorka TR Warszawa w rozmowie z naTemat.pl

Justyna Wasilewska, aktorka znana z filmu "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" i serialu "Nieobecni", również odnosi się do słów Dzieduszyckiej. – To jest wyższa forma hipokryzji. Tutaj nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności. Nie wiadomo było, kto czym się zajmuje i kto ma jakie kompetencje – oświadcza. Frajczyk mówi, że największe kłopoty w TK Warszawa sprawiało nagłe zmienianie wewnętrznej struktury, zakresu obowiązków pracowników i niejasne obszary odpowiedzialności danych osób. – Nie nadążaliśmy za uczeniem się nowego porządku – opowiada.

– Jeżeli coś technicznie nie działało podczas spektaklu, to zgłaszałam to do inspicjentki i swojego koordynatora zespołu artystycznego. On mówił: "Okej, to ja to zgłoszę dalej". Pewnego dnia okazuje się, że jednak już nie mamy koordynatora zespołu, ponieważ dyrektorzy stwierdzili, że zlikwidują to stanowisko, pomimo naszego protestu i teraz wszystkie sprawy będziemy bezpośrednio kierować do dyrektora artystycznego. Dyrektor naczelna wprost oświadcza, że nie bierze naszego zdania pod uwagę, ponieważ ma prawo podjąć taką decyzję pomimo sprzeciwu pracowników – podkreśla Frajczyk.

Po miesiącu znowu mówimy, że coś nie działa, a dyrektor artystyczny odpowiada, że "nie jestem za to odpowiedzialny, musicie iść do kierownika technicznego" - przywołuje nasza rozmówczyni. Ale kierownik techniczny niestety składa wypowiedzenie, z powodu przerzucenia na niego odpowiedzialności za zwolnienie pracownika, o czym dyrekcja też podobno do końca nie wie. To tylko przykład 4 miesięcy z życia instytucji.Monika Frajczykaktorka TR Warszawa w rozmowie z naTemat.pl

– I to jest 'Proces' Kafki. Nikt nie był za nic odpowiedzialny. Żyjemy w państwie, które nie ma króla, ale podatki zbiera – kwituje aktorka TR Warszawa.

Jaka jest odpowiedź TR Warszawa?

Skontaktowaliśmy się mailowo z TR Warszawa, prosząc o komentarz ws. protestu aktorek i aktorów. W odpowiedzi otrzymaliśmy oświadczenia Grzegorza Jarzyny oraz Natalii Dzieduszyckiej.

"Kryzys w TR Warszawa grozi rozpadem zespołu i utratą pozycji artystycznej teatru. W atmosferze zaostrzającego się konfliktu maleją szanse na porozumienie. Wszystkim stronom zależy na dobru zespołu i teatru, jednak brak dialogu uniemożliwia zażegnanie konfliktu" – pada w komunikacie Jarzyny.

Chcę w ten sposób zażegnać konflikt i otworzyć przestrzeń do porozumienia wewnątrz zespołu oraz zabezpieczyć kontynuację pracy artystycznej teatru. Moim celem jest zachowanie instytucji, którą współtworzyło wiele osób na przestrzeni 25 lat. Wierzę, że TR Warszawa pozostanie symbolem pozytywnych zmian w teatrze i zachowa swoją wysoką artystyczną jakość.Grzegorz Jarzynaoświadczenie ws. konfliktu w TR Warszawa

Dzieduszycka przyznała, że Jarzyna zaskoczył ją swoim wystąpieniem dotyczącym rezygnacji z posady i startu w konkursie dyrektorskim. Podjął tę decyzję sam. "Nie konsultował jej ze mną. Rozumiem go i wiem, ile musiała go ona kosztować" – skomentowała dyrektorka naczelna TR Warszawa.

Na wieść o rezygnacji dyrektora artystycznego teatru zareagowali też protestujący aktorzy. "Nie widzimy żadnych szans na poprawę sytuacji teatru dopóki kieruje nim dyrektor Natalia Dzieduszycka, bez względu na deklaracje czynione przez nią w mediach. Obecna sytuacja w żaden sposób nie zabezpiecza nas przed kolejnymi odejściami pracowników" – czytamy w komunikacie artystów z TR Warszawa.

– Słowa aktorów na pewno nie są dla mnie bez znaczenia. Rozumiem ich emocje. Postrzegają teatr jako dom sztuki i miejsce kreacji swoich artystycznych wizji. Teatr, poza zespołem aktorskim, to także inne działy bez których jego funkcjonowanie nie jest możliwe – odpowiada redakcji naTemat Natalia Dzieduszycka, podkreślając, że szanuje punkt widzenia pracowników.

Nie mogę zgodzić się jedynie na coś, co mogłoby TR zrujnować. Wciąż jestem gotowa do rzetelnej i otwartej rozmowy o naszym teatrze. Deklaruję wolę dialogu i uczciwego przemyślenia wszystkich propozycji zespołu aktorskiego, zmierzających do rozwoju TR Warszawa. Czekam na nie z pełną otwartością. Natalia Dzieduszyckaw rozmowie z naTemat.pl

Dyrektorka naczelna TR wyjaśnia, że podczas spotkania z wiceprezydentką Warszawy Aldoną Machnowską-Górą i dyrektorem Biura Kultury Arturem Jóźwikiem rozmawiała o możliwości stworzenia Rady Programowej TR. – Propozycja nie jest działaniem PR-owym, ale poszukiwaniem realnych rozwiązań w obecnej sytuacji. Uważam, że w tej chwili wszystkim nam potrzeba spokoju i nabrania dystansu przed rzeczową i szczerą dyskusją o teatrze – oznajmia.

– Na wyciągnięcie ręki do zgody nigdy nie jest za późno. A jej wyciągnięcie nigdy nie jest oznaką słabości czy chęcią manipulowania kimkolwiek. Uczciwie i z wiarą w wolę szukania rozwiązań, a nie eskalacji konfliktu, wyciągam rękę – dodaje Dzieduszycka.

Może Cię zainteresować: Jagoda Szelc: "Moja praca to permanentne podawanie w wątpliwość tego, co robię" [wywiad]