Ojciec wziął dzieci na wycieczkę. Po awanturze zostawił je w lesie
Alicja Skiba
07 lipca 2022, 19:30·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 lipca 2022, 19:30
Do bulwersującej sytuacji doszło w powiecie chrzanowskim (woj. małopolskie). Ojciec pod pretekstem wycieczki wywiózł swoje dzieci do lasu, a następnie po awanturze zostawił je na pobliskim parkingu. Zostały zauważone przez policjanta, kiedy szły w stronę miasta.
36-latek zabrał dzieci na wycieczkę do lasu, ale zachowywał się wobec nich w sposób agresywny, usiłował wyciągać od nich prywatne informacje
Dzieci nie chciały z nim rozmawiać, w związku z czym pozostawił je na pobliskim parkingu
Sprawą mężczyzny zajmie się m.in. Sąd Rodzinny w Chrzanowie
Incydent wydarzył się 2 lipca w pobliżu Libiąża w woj. małopolskim. 36-letni wyrodny ojciec przyjechał po swoje dzieci do domu byłej partnerki. Miał zamiar zabrać je na wycieczkę do lasu. Jak przekazała policja, wyprawa zakończyła się na parkingu przy ul. Chrzanowskiej.
- Na parkingu leśnym próbował wyciągnąć od swoich dzieci w wieku 16 i 11 lat prywatne informacje. Dzieci, z uwagi na złe zachowanie taty, ze stresu nie potrafiły z nim rozmawiać - poinformowała małopolska policja.
Kłótnia trwała krótko - wzburzony mężczyzna wsiadł do samochodu i odjechał a nastolatkowie zostali sami na parkingu. Według relacji policji, byli roztrzęsieni. Starsza córka postanowiła szukać pomocy i zaczęła iść razem z bratem w stronę w centrum Libiąża.
Sytuacja mogłaby niebezpiecznie się skończyć, gdyby nie zauważył ich policjant, który skorzystał z wolnego dnia od pracy i udał się na spacer. - Zauważył dwoje płaczących, przerażonych dzieci, którymi się natychmiast zaopiekował i powiadomił służby w celu wyjaśnienia okoliczności całego zdarzenia - powiedział rzecznik małopolskiej policji.
Policja zajęła się dziećmi i niezwłocznie poinformowała ich matkę o zdarzeniu. Ojcem, który zachował się w tak skandaliczny sposób, zajmie się Sąd Rodzinny w Chrzanowie oraz Komisariat Policji w Libiążu.
Miał się pojawić na zakończeniu roku szkolnego; po dwóch tygodniach znaleziono jego ciało
Wczoraj pisaliśmy o tragicznym finale poszukiwań 45-letniego nauczyciela z Nowego Sącza. Po dwóch tygodniach od momentu zaginięcia, policja odnalazła jego ciało nad brzegiem rzeki Poprad.
Ostatni raz był widziany na dworcu w Nowym Sączu. Według relacji pracowników i uczniów szkoły, miał pojawić się na zakończeniu roku szkolnego.
Mężczyzny poszukiwali policjanci oraz szkolna społeczność. - Wszyscy od tygodnia szukamy naszego nauczyciela języka angielskiego pana Marka G. Umówił się z nami na zakończenie roku, ale zniknął bez śladu. Na zdjęciach i ogłoszeniach o poszukiwaniach wygląda jak ponurak, ale to naprawdę jest wspaniały człowiek z poczuciem humoru, które widać na zdjęciach z samorządowego tematycznego tygodnia. Pomóżmy w poszukiwaniach. Rozglądajmy się na górskich wędrówkach. Nie wiemy, co się stało, ale wiemy na pewno, że bardzo się martwimy i chcemy, żeby szybko się odnalazł -pojawiały się apele w sieci.
Niestety po niespełna dwóch tygodniach znaleziono ciało nauczyciela we wsi Sucha Struga nad brzegiem rzeki Poprad. - Prowadzone przez Komendę Miejską Policji w Nowym Sączu poszukiwania zaginionego 45-letniego mieszkańca Nowego Sącza zostały zakończone z uwagi na to, że ujawniono ciało mężczyzny - poinformowała Aneta Izworska z biura prasowego sądeckiej policji, cytowana przez portal sadeczanin.info.
Przyczyny tragicznej śmierci 45-latka są dopiero ustalane. Na ten moment policja wykluczyła udział osób trzecich.