Czy termin wyborów samorządowych zostanie zmieniony, politycy muszą określić do końca wakacji. Decydujące ma być w tej sprawie stanowisko pałacu prezydenckiego, z którego padają głosy, że "prezydent nie mówi nie". Rozdzielenie wyborów jest także na rękę Państwowej Komisji Wyborczej
Coraz mniej czasu zostało na ewentualną zmianę terminu wyborów samorządowych, by te nie zbiegły się z wyborami parlamentarnymi
Kluczowe w tej sprawie jest stanowisko Andrzeja Dudy, który ma dostrzegać wagę argumentów za przesunięciem wyborów na późniejszy termin”
Eksperci przekonują, że jeśli politycy chcą zmienić termin, to żeby zachować procedury, decyzja w tej sprawie musi zapaść w najbliższych kilkunastu dniach.
Zmiana terminu wyborów samorządowych jest ostatnio jednym z najgorętszych politycznych tematów. To o tyle ważne że wynik wyborów samorządowych może zaważyć na powodzeniu konkretnego ugrupowania w wyborach parlamentarnych. I tego może obawiać się PiS, który w razie niepowodzenia przystępowałby do najważniejszej potyczki jako przegrany.
Jak pisze "Rzeczpospolita", przeprowadzenie projektu zmiany terminu wyborów jest na tyle ryzykowne, że posłowie PiS-u muszą być pewni, że założenie się uda. To jednak nie zależy wyłącznie od nich, nawet jeśli głosowanie pójdzie po ich myśli, lecz również od prezydenta Andrzeja Dudy oraz Państwowej Komisji Wyborczej.
Kluczowa rola Andrzeja Dudy
Andrzej Duda, jak informuje "Rzeczpospolita" ma dostrzegać wagę argumentów za przesunięciem wyborów na późniejszy termin i tej sprawie "nie mówi nie". .Tak wynika z wypowiedzi doradców prezydenta. Jednocześnie wiadomo, że żadne wiążące decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły.
Zmiana byłaby także korzystna dla Państwowej Komisji Wyborczej. Zapytany przez gazetę członek PKW Dariusz Lasocki odpowiedział, że komisji nie jest na rękę organizacja wyborów blisko siebie. Jak wytłumaczył, podwójne wybory to problem techniczny zarówno dla PKW jak również dla wyborców.
– Dwa akty wyborcze blisko siebie to ryzyko braku rozeznania i wyborców na kogo i na jaki program głosują (...) A po drugie rozliczenie tego procesu – dwóch różnych kampanii wyborczych, może przysparzać problemy partiom politycznym, a na koniec regulatorowi, którym jest PKW. PKW przeprowadza wybory za pośrednictwem dziesiątków tysięcy członków komisji wyborczej. Zbieg czy zdublowanie terminu grozi ryzykiem dla samego procesu wyborczego – tłumaczył w "Rzeczpospolitej" Dariusz Lasocki.
O roli Andrzeja Dudy w procesie zmian terminu wyborczego mówił również w Trójce Krzysztof Sobolewski, który zapowiedział konsultacje PiS-u z prezydentem.
– Jeśli konsultacje z prezydentem będą zamknięte z pozytywnym skutkiem, to wtedy ogłosimy decyzje – powiedział sekretarz generalny PiS.
Żeby wybory samorządowe mogły zostać przesunięte na później, jak chce tego PiS, konieczne są zmiany w przepisach, które muszą wydarzyć się w najbliższych kilkunastu dniach, przekonuje w "Rzeczpospolitej" prof. Jarosław Flis.
Przeprowadził on analizę dla Fundacji im. Stefana Batorego, z której wynika, że pierwszy możliwy termin wyborów samorządowych to 23 września 2023 roku. To oznacza, jak podaje gazeta, że po wakacjach pozostanie tylko 12 miesięcy na zmiany zgodne ze standardem m.in. Komisji Weneckiej.
PiS boi się przegranej w samorządach
PiS dąży do przesunięcia wyborów samorządowych, ponieważ istnieje ryzyko poniesienia wyborczej porażki. Gdyby tak się stało, wyniki wyborów parlamentarnych byłyby przesądzone, stąd aktywność w kierunku zmiany terminu.
Zgodnie z aktualnym kalendarzem, wybory zaplanowano na 11 listopada 2023 roku. Również w 2023 powinny odbyć się wybory samorządowe, które zgodnie ze znowelizowanym kodeksem wyborczym, od 2018 roku zaplanowano raz na 5 lat.
Wydłużenie kadencji do wiosny, zdaniem działaczy PiS, miałoby pozwolić na uniknięcie chaosu spowodowanego podwójną kampanią.
Opozycja podnosi, że bez względu na termin, Polaków będą czekać podwójne wybory, więc zmiana jest bezzasadna. Przypomnijmy, ze wiosną 2024 roku mamy wybierać przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego.