Szara eminencja Bayernu się zemści? Jeden człowiek blokuje transfer Lewandowskiego
Krzysztof Gaweł
11 lipca 2022, 11:06·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 lipca 2022, 11:06
Tylko jeden człowiek jest przeciwny sprzedaży Roberta Lewandowskiego przez Bayern Monachium. To Uli Hoeness, honorowy prezydent, który nadal pociąga w klubie za sznurki, wyśmiewa Barcelonę i swoją arogancją potrafi zadziwić nawet najbliższych współpracowników. I jeszcze jedno: ma powód, by odegrać się na Pinim Zahavim, agencie "Lewego". Czy nasz napastnik płaci cenę za konflikt obu panów? Niewykluczone.
Uli Hoeness, honorowy prezydent Bayernu, ma blokować transfer "Lewego"
Polski snajper chce odjeść do Barcelony, ale mistrzowie Niemiec odmawiają
We wtorek Robert Lewandowski musi się stawić na treningu Bawarczyków
Dziennikarze "Bilda" nie mają wątpliwości. To Uli Hoeness, honorowy prezydent Bayernu Monachium zatrzymał transfer Roberta Lewandowskiego do Barcelony. Były reprezentant Niemiec, a potem działacz Die Roten przez cztery dekady nie jest nawet pracownikiem klubu. Jak to więc jest możliwe, że blokuje sprzedaż Polaka i pociąga za sznurki za kulisami? Cóż, od lat wiadomo, że jest szarą eminencją mistrzów Niemiec.
"Robert Lewandowski nadal jest piłkarzem Bayernu Monachium a nie Barcelony, bowiem transferowi mocno sprzeciwia się Uli Hoeness — legenda klubu i jego honorowy prezydent" - czytamy w poniedziałkowym "Bildzie". Dziennikarze przeanalizowali wpływ legendarnego działacza na decyzje w klubie, a wnioski są mało optymistyczne. Przynajmniej dla Roberta Lewandowskiego, który musi wciąż czekać na przeprowadzkę do Katalonii.
Uli Hoeness od 2014 roku, gdy został skazany za malwersacje finansowe i nawet trafił za kartki, nie jest już prezydentem Bayernu Monachium. Ale wciąż zasiada w jego radzie nadzorczej, a sternik klubu Oliver Kahn i dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić to jego ludzie. I nie podejmą żadnej decyzji wbrew woli swojego mocodawcy, choć ich stanowisko ws. "Lewego" ewoluowało i najchętniej mieliby już sprawę transferu za sobą.
Ale Uli Hoeness mówi stanowczo nie. "Barcelona może sobie oszczędzić kolejnej oferty. Nie ja o tym decyduję, ale wypowiedzi ze strony naszego klubu były jednoznaczne. Uważam, że Robert powinien wypełnić swój kontrakt w Monachium" - mówił niedawno dziennikarzom. I wydaje się, że jego stanowisko może być kluczowe dla powodzenia całej operacji. Tymczasem w całej sprawie może nie chodzić tylko o Roberta Lewandowskiego.
Relacje Uliego Hoenessa z Polakiem od lat były poprawne, choć Niemiec nie wahał się, by wbić naszemu snajperowi szpilkę. Do tego "Lewy" nigdy nie przepadał za Hasanem Salihamidziciem, a "Brazzo" to zaufany człowiek Hoenessa w klubie i jego protegowany. Jest jeszcze jeden czynnik, agent Polaka. Pini Zahavi rok temu przeprowadził transfer Davida Alaby z Bawarii do Realu Madryt. Wówczas Uli Hoeness nazwał go "chciwą piranią".
Czy teraz chce się odegrać na przedstawicielu naszego snajpera? Nie jest wykluczone. Zwłaszcza, że Uli Hoeness słynie nie tylko ze swoich mocnych wypowiedzi, ale też z tego, że jest bardzo pamiętliwy. ARobert Lewandowskima problem, bo stracił we władzach klubu swojego wielkiego orędownika, czyli Karla-Heinza Rummenigge. Były prezydent klubu apelował, by Die Roten dogadali się z Polakiem i nie żałowali mu nowej umowy.
I gdy w 2014 roku nasz kapitan przechodził do Bayernu Monachium z Borussii Dortmund, sprawę pilotował Rummenigge. Hoeness i tak powiedział o jedno zdanie za dużo, co rozwścieczyło władze BVB. "Musimy go mieć. Już czeka pełna szkatuła" - ironizował i wyśmiewał zarazem wychodzącą z kryzysu Borussię. Teraz dworuje sobie z Barcelony i wytyka, że klub może upaść i jego finanse to kpina. Sam zbudował w Bawarii potęgę.
Tej jednak "Lewy" nie dostał, a Oliver Kahn i Hasan Salihamidzić tłumaczyli, że nie mają środków na wysoki kontrakt i na podwyżkę dla naszego snajpera. Mieli jednak 34 mln euro, by pozyskać Sadio Mane z Liverpoolu, a za chwilę wyłożą kolejne 80 mln euro za Matthijsa De Ligta z Juventusu Turyn. Obóz Polaka jest oburzony, ale we wtorek nasz as będzie musiał wrócić do klubu i stawić się na treningu. Nie zamierza strajkować, ale chce odejść.
Mistrzowie Niemiec robią wszystko, by utrudnić zadanie Barcelonie. Ale Katalończycy nie dają za wygraną i ponoć szykują czwartą ofertę dla Bayernu Monachium. Tym razem mają zapłacić żądane przez Niemców 50 milionów euro. Co na to Die Roten? Być może tym razem Hasan Salihamidzić odbierze maila z ofertą od Blaugrany i na niego odpowie. Negocjacje trwają i na pewno czeka nas jeszcze kilka zwrotów akcji.