Państwo spłaciło już długi z czasów PRL? Jak przekonuje "Gazeta Wyborcza", nic bardziej mylnego. Prawdą jest, że niedawno rząd Donalda Tuska rozliczył się z wierzycielami za długi gabinetu Edwarda Gierka, ale tylko tymi z zagranicy. Tymczasem wielu dłużników PRL wciąż ma nad Wisłą. To ludzie, z którymi państwo wciąż nie rozliczyło się w związku książeczkami mieszkaniowymi, a także przedpłatami na samochody.
Według dziennikarzy ekonomicznych "Wyborczej", szczególnie ta druga kwestia ma znamiona prawdziwego oszustwa dokonanego przez komunistyczne władze na obywatelach. Na kilka miesięcy przez wybuchem stanu wojennego rząd gen. Wojciecha Jaruzelskiego przyjął bowiem uchwałę, która miała racjonalizować system sprzedaży aut w Polsce. Ekipa generała twierdziła, że to odpowiedź na postulaty załóg zakładów pracy i ogólne potrzeby społeczne.
I rzeczywiście dane z tamtych czasów potwierdzają, że zapotrzebowanie takie było. "Pod koniec lat 60. zeszłego wieku, sieć dróg w Polsce miała 309 tys. km długości, niewiele mniej niż w Wlk. Brytanii. Ale po polskich drogach jeździło wtedy 770 tys. samochodów, a po brytyjskich - 12,9 mln" - zwraca uwagę dziennik. Zapotrzebowanie na auta potwierdziło się też, gdy system przedpłat uruchomiono. Choć samochód kosztował wtedy tyle, co trzydzieści przeciętnych pensji, chętnych na jego zakup dwa razy więcej, niż aut, które mogły wyprodukować fabryki.
W tym właśnie cały problem. Uchwała o racjonalizacji sprzedaży aut zakładała, że na przedpłaty państwo sprzeda w latach 1982-85 400 tys. fiatów 126p, 65 tys. tzw. "dużych fiatów", 85 tys. polonezów i 50 tys. syrenek. Razem? 600 tys. aut. Tymczasem państwo w ciągu miesiąca od ogłoszenia przedpłat przyjęło je na liczbę 1 mln 576 tys. pojazdów. Łamiąc zapisy przyjętej w tej sprawie uchwały.
Stan wojenny, a później trudne reformy i przemiany ustrojowe sprawiły, że mało którą z przedpłat zrealizowano do 1985 roku. Większości nie udało się w PRL już nigdy. Problem przejęła więc III RP. Inflacja sprawiła, że gdy obywatele wreszcie mogli przedpłatę zrealizować, cen auta była nawet kilkadziesiąt razy wyższa, a różnicę musiało pokryć państwo. Według "GW", przeznaczono na to kwotę równą obecnie 1,6 mld zł.
By odciążyć budżet państwa dopłatami do auta z przedpłat, władze postanowiły zezwolić na wymianę przedpłat na zwolnienie z cła od pojazdów importowanych. Później próbowano jeszcze spłacić długi wobec obywateli poprzez rekompensaty. Ci, którzy zamówili fiata 126p mogli liczyć na połowę jego aktualnej ceny, a niedoszli właściciele "dużego fiata", którego już nie produkowano, na 40 proc. ceny poloneza.
Po co władze PRL ten cały problem w ogóle wywołały? Zdaniem dziennikarzy "GW", przede wszystkim dlatego, by uspokoić coraz bardziej nerwowe nastroje społeczne. I walczyć z szalejącą wówczas inflacją. "W ciągu miesiąca zbierania przedpłat ściągnięto - jak się szacuje - jedną czwartą czy nawet jedną trzecią wszystkich pieniędzy znajdujących się wtedy w obiegu" - tłumaczy gazeta.
A dziś na rozliczenie się z przedpłat państwo wciąż czeka na 253 zamawiających fiata 126p, a także 20 "dużych fiatów". Dziś rekompensata za przedpłatę na to pierwsze auto jest wynosi 12 720 zł, a a drugie 18 025 zł.