– Muszę powiedzieć, że nasza rzeczywistość dzisiaj przypomina już troszkę czasy PRL – powiedział w poniedziałek rano w TVN 24 poseł PiS Zbigniew Girzyński. To kolejny głos z prawej strony polskiej sceny politycznej, który w ten właśnie sposób diagnozuje obecną sytuację w naszym kraju.
Poseł PiS Zbigniew Girzyński na antenie TVN 24 wypowiadał się m.in. na temat marszu, który 13 grudnia zamierza zorganizować jego partia. Podkreślał, że nawiązanie do daty wprowadzenia stanu wojennego nie jest przypadkowe.
Słowa Girzyńskiego współgrają z coraz częściej powtarzaną na prawicy diagnozą: Polska powoli staje się krajem autorytarnym, który zaczyna przypominać PRL. W tym właśnie duchu wypowiadał się w niedzielę lider PiS, który na konferencji prasowej poświęconej marszowi zaplanowanemu na 13 grudnia mówił o zagrożeniach dla wolności i niepodległości Polski.
Szykany, służby i zwolnienia dziennikarzy
– Jest to marsz, w którym z jednej strony pamiętamy o wydarzeniach sprzed 30 lat, z drugiej mówimy "nie" wielu negatywnym zjawiskom obecnego czasu, ale przede wszystkim mówimy o przyszłości, o tym, że Polska może się zmienić, że będziemy mieli wolny, solidarny, niepodległy kraj – mówił Jarosław Kaczyński.
Wydaje się jednak, że w ostatnim czasie na prawicy równie dużo, co o przyszłości, mówi się o przeszłości. – Pamiętam dobrze tamtą atmosferę. Szczuto wtedy przeciwko “Solidarności”, mówiono, że chce obalić władzę i gromadzi rzekomo w tym celu broń – wspomina czasy poprzedzające stan wojenny poseł Marek Suski. – Padały głosy o tym, że władza musi bronić społeczeństwo przed ekstremizmami. Dzisiaj również można dostrzec elementy takiej retoryki – twierdzi poseł.
Podobną diagnozę stanu państwa stawia Arkadiusz Mularczyk: – Być może wypowiedź Zbigniewa Girzyńskiego jest nieco zbyt dosadna, przejaskrawiona, bo w dzisiejszych czasach działania władzy nie zagrażają bezpośrednio życiu i zdrowiu obywateli, ale mamy powody do niepokoju – ocenia poseł. Ograniczanie wolności słowa, szykanowanie Radia Maryja i Telewizji Trwam, usuwanie niewygodnych dla władzy dziennikarzy z pracy, nadmierne uprawnienia służb – to zdaniem posłów PiS konkretne przejawy autorytarnych zapędów obecnego rządu, upodabniające go do władz PRL.
– Choć opozycji się nie bije i nie wsadza do więzień, wobec wielu osób stosuje się presję ekonomiczną i finansową, np. w formie wyrzucenia z pracy – mówi odwołując się do sprawy zwolnień w “Rzeczpospolitej” i "Uważam Rze" Mularczyk. – Na 100 proc. działo się to na zlecenie partyjne – wtóruje mu poseł Suski i podkreśla, że dzisiaj, tak jak w PRL, władza po prostu nie pozwala na to, by ją krytykować i dąży jedynie do tego, by podporządkować sobie społeczeństwo.
– Putin i Łukaszenko też zostali wybrani w demokratycznych wyborach, ale pozory demokracji nie powinny nam zasłaniać faktu, że obecnie PO dąży do takiego “spięcia” systemu mediów i biznesu, by opozycja nie miała szans w wyborach – podsumowuje poseł Mularczyk.
"Polityczne wycinanie niewygodnych ludzi"
– Generalnie zgadzam się z opinią posła Girzyńskiego, choć osobiście zamiast metafory historycznej prędzej powiedziałbym, że rządy Tuska to lekko zakamuflowana forma putinizmu – dopowiada Tomasz Terlikowski. Publicysta tłumaczy, że czasem trzeba użyć ostrych słów po to, by wskazać niebezpieczne dla demokracji tendencje. On również jest przekonany, że sprawa Hajdarowicza to po prostu “polityczne wycinanie niewygodnych ludzi z mediów”, którego w żaden sposób nie można porównać z tym, co działo się w czasach rządów PiS.
O porównaniu Polski Tuska do Polski Jaruzelskiego mówi się jednak nie tylko wśród prawicowych polityków i publicystów, ale także ludzi nauki. Portal wsieci.pl przywołuje niedawną wypowiedź profesora Zdzisława Krasnodębskiego:
"Polska może zmierzać w stronę autorytaryzmu"
W podobnym tonie wypowiada się prof. Andrzej Zybertowicz: – Jako badacz społeczny mogę powiedzieć, że niepokojących tendencji jest wiele: ograniczanie dostępu do informacji publicznej, brak efektywnej kontroli nad tajnymi służbami, wprowadzenie przepisów ograniczających wolność zgromadzeń, czy w końcu ograniczanie pluralizmu w mediach. Niestety, współwystępowanie takich zjawisk sprawia, że polskie państwo może zmierzać w stronę autorytaryzmu – mówi socjolog.
Zybertowicz dodaje też, że odwoływanie się do PRL ma przede wszystkim zwrócić uwagę na problem i niedobry kierunek zachodzących w Polsce zmian. – Wypunktowanie niebezpiecznych tendencji w normalnie funkcjonującej demokracji powinno sprawić, że zostaną uruchomione mechanizmy korekty – ocenia.
Zobacz też:Po expose Tuska. "Zwrot w stronę PRL"?
Bardziej stonowany głos zabiera dr Rafał Matyja, politolog, autor hasła budowy IV Rzeczypospolitej: – Politycy mają skłonność do przesady – mówi. Jego zdaniem obecnej sytuacji w kraju nie można w uprawniony sposób porównać z Polską Jaruzelskiego, a głosy mówiące o PRL-u świadczą przede wszystkim o tym, na jak niskim poziomie jest debata publiczna w naszym kraju.
– Niestety dziś jest już tak, że politykom wolno powiedzieć niemal wszystko, nawet, jeśli jest to gigantyczną przesadą. I wyborcy im tego nie wytkną. Nie ma żadnych ograniczeń. Żeby się to zmieniło, potrzebna jest głęboka zmiana kulturowa – ocenia politolog.
Jeżeli przejmowane są media, które są niewygodne, jeżeli się podsłuchuje ludzi na skalę niewyobrażalną w III RP, jeżeli policja potrafi przyjść do księdza i sugerować mu, żeby inaczej mówił na kazaniach, to tak troszeczkę zaczyna to przypominać niestety czasy Jaruzelskiego. Jest to rzeczywistość przypominająca już tamten czas, ale jeszcze – na szczęście i miejmy nadzieję, że tylko przypominająca, a nie identyczna.
prof. Zdzisław Krasnodębski
Tusk buduje coś, co jest już systemem autorytarnym przy aprobacie znacznej części polskiego społeczeństwa i przy znacznym wsparciu instytucjonalnym, części mediów, establishmentu, od aktorów, poprzez dziennikarzy do naukowców, nie mówiąc już o biznesie. On im gwarantuje bezkarność i przywileje. Po dwudziestu latach bez komunizmu znów są kreowane pewne elity i ożywiane pewne postawy, które w naszym społeczeństwie gdzieś tkwiły. CZYTAJ WIĘCEJ