Puste półki w peerelowskich sklepach przeszły do legendy. Były jednak produkty, które miał prawie każdy. Ci którzy za nimi tęsknią, nie muszą grzebać w swoich piwnicach. Relaksy, Sofixy i Frania wracają do sklepów.

REKLAMA
– Gdyby były faktycznie dostępne, chętnie wprowadzilibyśmy je do sprzedaży – stwierdza Dorota Uniewska ze Spodlady.com, sieciowego królestwa PRL-owskiego designu, wyrażając ciekawość wielu młodych Polaków, którzy dojrzewali w relaksach i sofixach. – Trudno mi jednak ocenić ich potencjał handlowy, wiele zależałoby od tego, czy firma Wojas, właściciel praw, zamierza tylko nawiązać do oryginału czy skopiować pierwotny wzór – zaznacza Uniewska.
Dyskretny urok retro
Producent obuwia Wojas SA już wprowadził pierwsze modele nowych-starych Relaksów do swoich sklepów w grudniu ubiegłego roku. To raczej wariacja na temat oryginału, dodano stylowe wiązania i podniesiono znacznie długość cholewki. Od półtora miesiąca firma prowadzi profil tej kultowej marki na Facebooku. Choć aktywność fanów jest na razie ograniczona, ma szansę znacząco wzrosnąć, o ile firma zastosuje się do prawideł nowoczesnej promocji i lekko siermiężnym stylem komunikacji nie zrazi do siebie odbiorców. Świetnie prosperuje natomiast na wskroś kumająca czaczę, by użyć określenia rodem z PRL, łódzka firma Pan Tu Nie Stał, dyskretnie nawiązująca do estetyki minionego ustroju. Koszulki i bluzy z liternictwem retro, z napisami w rodzaju “Absztyfikant”, “Lowelas”, “Lody podaje sprzedawca” czy najbardziej popularne “Dziadostwo”, to ukłon w stronę gustów pokolenia wychowanego na “Dynastii” i “Hitach z satelity”.
Znużeni globalnymi markami odbiorcy tęsknią za oryginalnym wzornictwem. W sukurs przyszedł im początkowo blog www.pantuniestal.com/blog, a później i sklep łódzkiego duetu, którym powoduje nie tyle nostalgia czy sentyment do produktów poprzedniej epoki, ile wiara w to, że polski design lat 60. i 70. nie odbiegał od światowych standardów. – Oczywiście nasze projekty kojarzą się z PRL-em, bo z tamtych czasów pochodzą słowa czy produkty typu mortadela, które widnieją na naszych koszulkach. Tym niemniej odżegnujemy się od gloryfikacji PRL-u jako takiego. To były po prostu świetne wzory – mówi jedna z założycielek, Justyna Burzyńska.
Wypij z Franią
Markami kojarzonymi z poprzednim systemem, które realnie dobrze radzą sobie w nowym ustroju, są m.in. Herbapol, Zelmer czy Łucznik (dwie ostatnie powstały jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym), trudno jednak mówić w tych przypadkach o szerokiej kultowości ich produktów. Nie najgorzej wypada też Baltona, która z okna na Zachód stała się promotorem rodzimych marek wśród turystów korzystających z najważniejszych portów lotniczych Polski. Firma pełniąca analogiczną funkcję, Pewex, pozostał już tylko symbolem przeszłego dobrobytu i... nazwą stołecznego baru. Oldskulowa konwencja świetnie gra zresztą w gastronomii, gdzie na fali sentymentów zbudować można konceptem całego lokalu, jak ma to miejsce np. w Gospodzie pod Czerwonym Wieprzem w Warszawie czy Frania Cafe w Krakowie, która łączy w sobie samoobsługową pralnię z kawiarnią i barem. Pracownica zapytana o obecność pralek Frania na stanie zakładu odpowiedziała, że faktycznie jest tylko jedna, historyczna, z której nie da się skorzystać. Tym niemniej estetyka strony internetowej knajpy nawiązuje do ciepłych skojarzeń związanych z tą marką.
Kult kultem
Nie wszyscy marzą o powrocie koronnych PRL-owskich produktów. Bartek Chaciński, dziennikarz tygodnika “Polityka”, wyznał nam, że nigdy nie kupiłby tego “unieruchamiającego stopę, niewygodnego obuwia”, jakim pozostają dla niego buty Relaks. – Kult kultem, ale pewne rzeczy powinny zostać w przeszłości. Doceniam liternictwo czy kolory relaksów, ale to nie znaczy, że chciałbym je nosić. To, że najbardziej na świecie smakowały mi galaretki w czekoladzie kupowane na wagę, nie oznacza, że dziś też uznałbym je za przysmak – stwierdził ze śmiechem dziennikarz. Dorota Uniewska ze sklepu Spodlady.com też nie zawsze bywa zachwycona zapotrzebowaniem na pewne symbole PRL. – Nie chcieliśmy umieszczać w naszym sklepie elementów kojarzących się z walką polityczną, ale po długich wahaniach i na wyraźne życzenie klientów wprowadziliśmy do sprzedaży w dziale Przebrania np. milicyjną pałkę i kask. Nie do końca podoba mi się ten rodzaj zainteresowania i wolałabym mu nie folgować – zaznacza. Firma nie chciałaby też uchybiać nikomu, kto z PRL nie ma żadnych ciepłych wspomnień.
Ważne jest to, by – jak do wszystkiego – zachować do minionej epoki dystans. Powielane na siłę wzorcę nie przypadną do gustu wyczulonym na fałsz konsumentom, choćby miało ich skręcić z nostalgii za danym gadżetem. Jeśli więc reaktywować, to tylko z głową.