Dobre kilka lat temu mówił, że obawia się używać mediów społecznościowych, bo wie, że może zrobić sobie więcej krzywdy niż pożytku. Zdawał sobie też sprawę ze swojej porywczości i nieumiejętności gryzienia się w język. Samoświadomość nie przeszkodziła mu jednak w rzuceniu się w wizerunkową przepaść. I pociągnięciu za sobą rodziny.
"Lubię sprawdzać granice. Podpalać i patrzeć, jak płonie" - mówił w jednym z wywiadów Sebastian Fabijański. I choć miał wówczas na myśli swoje zaangażowanie w sztukę i zamiłowanie do transgresji, w ciągu ostatniego tygodnia udało mu się podpalić swoje życie osobiste w pakiecie z połową polskiego internetu. Tyle że zamiast "patrzeć, jak płonie", dorzuca do pożaru kolejne szczapy. Przy czym wydaje się, że robi to nie tyle w błogiej nieświadomości, co raczej w porażającej naiwności.
Dobry, zły i brzydki
Od początku kariery towarzyszyło mu przekonanie, że ludzie go nie lubią i nie akceptują. Tymczasem wystarczyłoby zerknąć na portal Filmweb, żeby przekonać się, że to bzdura. A przynajmniej jako aktora.
Średnia ocena jego gry aktorskiej wyciągnięta z głosów kilkudziesięciu tysięcy użytkowników wynosi 7,7 na 10 możliwych gwiazdek, co stawia go w czołówce aktorów z jego pokolenia (dla porównania: widzowie na 7,2 oceniają Piotra Stramowskiego zaś Antoniemu Pawlickiemu i Rafałowi Zawierusze wystawili ocenę 6,8).
Fabijański "wygrywa" z kolegami po fachu nawet po spadkach wywołanych kolejnymi, coraz bardziej kuriozalnymi odsłonami "RafalalaGate".
Niechęć, i to na masową skalę, spotyka Fabijańskiego dopiero teraz. I można przypuszczać, że sobie z nią poradzi, w końcu od lat towarzyszy mu poczucie, że jest nielubiany, zasilające dodatkowo jego tożsamość samotnego buntownika. Co innego powszechna szydera. Z tą nie radził sobie nigdy.
"Kiedy ktoś mnie obrażał, moją pierwszą reakcją był tak zwany krótki zapłon, a potem szła salwa nienawiści, czasami nawet rękoczynów. Szedłem po bandzie z imprezami i alkoholem" – wspominał swoje wchodzenie w dorosłość. No a potem, ponoć w 2007 roku, całkowicie odstawił alkohol. Powodem było nie tylko wybuchowe usposobienie, ale i ojciec-alkoholik. Jak na biznesmena przystało - alkoholik wysokofunkcjonujący. W rodzinie problemy alkoholowe nie należały zresztą do rzadkości. Sebastian chciał być pierwszym, który będzie inny.
Fabijański senior był typowym biznesmenem czasów transformacji. Zaczęło się od tego, że stracił pracę, a żeby utrzymać rodzinę, zatrudnił się w Szpitalu Bielańskim, gdzie akurat poszukiwano osoby do sprzątania. I wpadł na pomysł, który okazał się strzałem w dziesiątkę.
A gdyby tak założyć firmę oferującą kompleksowe sprzątanie? Instytucje nie musiałyby szukać do pracy pojedynczych osób, tylko delegowały obowiązki na podwykonawcę, który dysponowałby personelem w odpowiedniej liczbie.
Zaczął od zatrudnienia kilku osób, by dojść do 1500 pracowników, także tak wyspecjalizowanych usług, jak alpinistyczne mycie okien wieżowców. Firma była jego oczkiem w głowie - gdy nie pił, myślał głównie o tym, jak pomnożyć majątek.
Fabijański o ojcu: Nie pozwalał sobie na odczuwanie lęku, strachu. Uważał, że to słabość. Miłość i ciepło też uważał za słabość. Cały czas tkwił w swojej agresywnej aurze. I to determinowało wiele moich stanów emocjonalnych. Bo jeśli nie czujesz podziwu i miłości w oczach swojego ojca, to szukasz ich gdzie indziej.
"Jestem dzieckiem wojny domowej. Potrzebuję wojny, żeby żyć"
Z zewnątrz życie nastoletniego Sebastiana wyglądało jak z obrazka: zagraniczne wakacje, własny samochód jeszcze w liceum, modne ciuchy, komórka, o której rówieśnicy mogli tylko pomarzyć, no i ojciec podjeżdżający po niego drogim mercedesem. W końcu przeprowadzka z szarego, warszawskiego osiedla do okazałego podmiejskiego domu.
W miarę jak rodzinny majątek rośnie, kumple zaczynają dogryzać mu coraz bardziej. Nie pasuje do paczki zajaranej hip-hopem, w którym we wczesnych latach 2000. nie było miejsca na bogatych synków pokroju Taco Hemingwaya czy Maty.
Koledzy kończą znajomość z Sebastianem cytatem z Molesty: "wszystko przejebałeś, bananowcu pierd*lony". Pretekstem jest spór o dziewczynę, ale od miesięcy nie można nazwać tego przyjaźnią. Kolegom przeszkadzają już nawet dłuższe włosy Sebastiana.
Ale to nic w porównaniu do tego, co dzieje się wówczas w domu Fabijańskich. Rodzice nieustannie się kłócą, a zimny i wiecznie krytykujący ojciec pije coraz więcej. Sebastian pociesza się, że przynajmniej nikt nie wie i że ojciec wciąż pracuje, a przecież mógłby wpaść w cug, włóczyć się po barach. Nie da się przewidzieć, w jakim będzie akurat humorze. Jednego dnia żartuje z mamą, następnego dnia wszczyna awantury o nic. Celem jego ataków przeważnie staje się syn.
En garde
Sebastian uczy się być w stanie nieustannej gotowości na kolejną awanturę. Przyjmowanie gardy, nawet jeśli ma nie paść żaden cios, już z nim zostanie. Podobnie jak brak odporności na krytykę. Całkiem jak gdyby wciąż był małym Sebastianem, na którym wyżywa się ojciec. Mężczyzna, który powinien być dla niego wzorem i oparciem.
Chorobliwe wyczulenie na krytykę widać szczególnie gdy gości u Krzysztofa Stanowskiego. W formułę "Hejtparku" są wpisane telefony od widzów. Fabijański reaguje pasywno-agresywnie nawet na całkiem kulturalne, choć niepochlebne komentarze. Pojawia się i dziwaczna teoria, pokazująca przekonanie Sebastiana, że świat jest przeciwko niemu. Fabijański, który dopiero co wydał debiutancką płytę stwierdza, że niechęć nie jest spowodowana tym, jaką muzykę robi, ale że "zalazł za skórę komuś, kto ma z nim problem".
Wścieka się nawet, gdy jeden z dzwoniących mówi, że nie spodobało mu się, że mówi o swojej dziewczynie Julii Kuczyńskiej per "materiał na matkę", a poza tym odbiera go jako osobę zadufaną. Aktor odszczekuje się, że współczuje mężczyźnie, że jest taki powierzchowny i dodaje, że sam jest przeciwieństwem zadufania.
I jakkolwiek ta odpowiedź raczej na to nie wskazuje, znając jego zwyczaj trzymania gardy i całkowity brak odporności na krytykę, nietrudno w to uwierzyć. Tym bardziej, że Sebastian sam o sobie mówi, że jest narcyzem. I rzeczywiście – w tym, co mówi, można dostrzec pewne symptomy narcyzmu.
Wbrew obiegowemu postrzeganiu narcyzom bardzo daleko do zadowolenia z życia i samouwielbienia. Ich pewność siebie jest fasadą, za którą kryje się krucha samoocena. Dlatego nawet najmniejsza krytyka staje się ciosem i budzi wściekłość.
Narcyz jest z jednej strony spragniony podziwu i przekonany o własnej wyjątkowości, a z drugiej pełen lęku, że ktoś zobaczy w nim coś odbiegającego od wizerunku, na którym tak mu zależy. Dlatego tak trudno zbliżyć mu się do drugiego człowieka.
Na końcu tej drogi jest cierpienie i poczucie osamotnienia. Bo osoby z rysem narcystycznym, w przeciwieństwie do tych z rysem psychopatycznym, wrażliwości i rozedrgania mają często w nadmiarze.
Sebastian Fabijański w swoim kawałku "Zew" rapuje: Ciągle uciekam od tłumów, głównie przez moją alergię na bliskość / A dupy próbują się łudzić, że przy nich ten czar na bank musi prysnąć.
Motyw pojawia się i w wywiadach. Sebastian czuje się czasem, jak gdyby był za jakąś szybą, która uniemożliwia ludziom zbliżenie się do niego i poznania go naprawdę.
Duma i wściekłość
19-letni Sebastian nie marzy o byciu aktorem. Ba, nawet o tym nie myśli. Wciąż chce zostać raperem, ale czuje, że jego dawni kumple mieli rację – dla takich jak on w hip-hopie nie ma miejsca.
Pewnego dnia spotyka się ze swoim znajomym Piotrem Stramowskim, który opowiada o przygotowaniach do egzaminów na Akademię Teatralną. Sebastian stwierdza, że też spróbuje. Wydaje mu się to całkiem zabawne, a poza tym nie ma na siebie lepszego pomysłu. Oprócz rapu jest jeszcze piłka nożna. Trenował profesjonalnie kilka lat, ale zdaje sobie sprawę, że na pierwszą ligę nie ma raczej szans, a tak się składa, że druga nigdy go nie interesowała. W żadnej dziedzinie.
Sebastian nie wie, czy chce być aktorem, ale jest przekonany, że go przyjmą. Tak głęboko, że na salę egzaminacyjną wchodzi żując gumę. I tym razem gra. Pewnego siebie cwaniaka z Warszawy, czy może raczej "Warszawki".
Kiedy odpada na ostatnim etapie, wścieka się. Nie odpuści, teraz to musi się dostać, udowodnić, że się nadaje. Uda mu się dopiero za trzecim razem.
Z domu rodzinnego ucieka do Krakowa, ale szybko konfliktuje się z tamtejszymi wykładowcami. Dyskutuje, kłóci się, kwestionuje i w końcu wylatuje po trzecim semestrze. Ma już wówczas pewne doświadczenie. Gdy czeka na kolejną rekrutację do szkoły, mama, która w przeciwieństwie do ojca zawsze mu kibicowała, wypycha go na castingi – skoro chce być aktorem i tak będzie musiał na nie chodzić.
Tak Sebastian trafia do obsady serialu TVP "Tancerze". Trwa właśnie ogólnopolski boom na taniec – rekordy popularności biją programy takie jak "Taniec z gwiazdami" czy "You Can Dance", więc serial bez trudu zdobywa swoją widownię. Po latach Fabijański będzie opowiadał, że nie czuł się dobrze na planie serialu, bo (znów) był nielubiany. Koledzy mieli krzywo na niego patrzeć, bo nie studiował jeszcze na Akademii Teatralnej.
Maestro
Koniec końców dyplom zrobi w Warszawie, gdzie pozna jedną z ważniejszych osób w swoich życiu – Krzysztofa Majchrzaka. Podobno połączy ich bezkompromisowość i skłonność do moralizatorstwa. Po latach będzie odnosił się do tej relacji w osobliwy sposób, mówiąc, że tylko ludzie, którzy są w stanie zniszczyć i zmieszać z błotem, potrafią czegoś nauczyć i zmienić cudze patrzenie na świat.
Nigdy nie dołączy do grupy aktorów, którzy po latach będą wspominali toksyczną atmosferę Akademii Teatralnych i zamiłowanie wykładowców do łamania ludzi. Czy dlatego, że do jednego i drugiego będzie przyzwyczajony i to ze strony osoby, która powinna być dla niego wsparciem?
Krzysztof Majchrzak wypełni w jego życiu brak męskiego wzorca. Zresztą sam Fabijański będzie powtarzał, że był dla niego jak ojciec i to on ukształtował go nie tylko jako aktora, ale i człowieka. Będzie wymieniał tu między innymi pogardę dla kłamstwa i konformizmu czy niezłomność w walce o godność i szacunek.
Jak na ironię, wydaje się, że to właśnie te wartości zaprowadziły Fabijańskiego do wywiadu dla Pudelka, który – delikatnie mówiąc – nie został dobrze przyjęty. PR-owo nie był aktorowi do niczego potrzebny, w dodatku rozdmuchał do niebotycznych rozmiarów aferę, o której słyszeli wcześniej głównie czytelnicy portali plotkarskich.
Sebastian chciał być szczery, tyle że mało kto w jego szczerość uwierzył. Zawinił tu chyba wysoki stopień pogmatwania całej historii, dziwne zwroty akcji czy mało wiarygodne (co nie znaczy, że nieprawdziwe) stwierdzenia jak to, że nie bierze substancji odurzających, ale akurat wtedy wziął, czy zapewnienie, że na "taśmach Rafalali" będących powodem rozmowy, nic w zasadzie nie ma. A skoro nie ma, to dlaczego właściwie zgodził się na widocznie krępującą dla niego rozmowę z Michałem Dziedzicem?
Być może chciał zawalczyć o wspomniane godność i szacunek. Tyle że reakcje na rozmowę z nadprodukcją transfobicznych memów na czele dobitnie pokazują, że stało się dokładnie odwrotnie. Tak to już jest, że osób dukających pod nosem, zawieszających się i wyraźnie zawstydzonych nie odbiera się jako prawdomównych.
Jak po sznurku
Sebastian kończy wreszcie szkołę, a na zastój w karierze nie może narzekać. Jego pierwszym ważniejszym filmem będzie "Miasto 44" w reżyserii Jana Komasy. W tym samym roku pojawi się jeszcze w "Pod mocnym aniołem" z Robertem Więckiewiczem i w "Jezioraku" za którego dostanie nagrodę za najlepszy debiut.
Paradoksalnie do ogólnopolskiej rozpoznawalności doprowadzi go delikatnie mówiąc nieudany niby-musical "#WSZYSTKOGRA" - Fabijański głównie stroi w nim miny, za co będzie zresztą miażdżony przez krytykę. Ale dokładnie takich min i takiej twarzy potrzebuje Patryk Vega, który obsadza go w filmie "Pitbull. Niebezpieczne kobiety".
Nie da się ukryć, że emploi Fabijański ma wybitnie ciekawe - trochę wrażliwiec, trochę bad boy. Trochę dresiarz, ale przystojny w niebanalny sposób.
Dobitniej ujmie to jeden z reżyserów, który powie o Fabijańskim w rozmowie z "Newsweekiem", że patrząc na niego, trudno powiedzieć, czy "przytuli, czy wpierdoli". Tę dwuznaczność widać w Sebastianie i prywatnie. Od złości do łez w oczach. Ot, wrażliwy twardziej. Albo po prostu mały chłopiec zmuszony do wiecznej gardy.
Na planie "Pitbulla. Niebezpieczne kobiety" spotka dawnego kumpla Piotra Stramowskiego, ale i o trzy lata starszą Olgę Bołądź, z którą stworzy parę nie tylko na ekranie. Mimo że podobnie jak wszystkie swoje związki Sebastian trzyma tę relację z dala od mediów, wiadomo, że razem z Olgą szybko decydują się na zamieszkanie razem, a nawet zaręczyny. Rozstaną się jednak zaledwie po dwóch latach. Z jakich powodów - opinia publiczna nigdy się nie dowie.
Wizerunek bad boy’a z "Pitbulla" przekłada się na olbrzymią popularność Fabijańskiego i to zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn, co w polskim kinie należy raczej do rzadkości. Sebastian udziela licznych wywiadów, z których można dowiedzieć się na przykład, że przed Agnieszką Więdłochą (swoją poprzednią dziewczyną) przez siedem lat był sam. Życzliwi "znajomi" zdradzają tabloidom, że w przypadku Sebastiana "sam" oznacza po prostu "nie w związku".
Zresztą on sam będzie wypowiadał się o relacjach z kobietami w dość ciekawy sposób – podkreślając przede wszystkim swoje wielkie pragnienie wolności.
"Ludziom często wydaje się, że mają prawo do kontrolowania życia swojego partnera. Dla mnie to nie do zaakceptowania" – mówi w jednym z wywiadów i dodaje, że gdy ktoś ogranicza mu wolność, natychmiast ucieka.
Jednocześnie stara się jednak odciąć od wizerunku bezwzględnego macho, który ma po roli w "Pitbullu" i zdradza jednemu z dziennikarzy, że ma w sobie wiele kobiecych cech i bynajmniej się tego nie wstydzi. Deklaratywna wrażliwość i uleganie emocjom (bo prawdopodobnie to głównie je ma tu na myśli Fabijański) nie przeszkadzają mu jednak przywalić się do rapera Quebonafide za "niemęski" jego zdaniem strój.
Logorea
Już na tamtym etapie ujawnia się jego rzadka w polskim show-biznesie szczerość, ale i zamiłowanie do nieustającej autoanalizy. Natężenie komunikatów o sobie sprawia, że szybko zyskuje łatkę egocentryka. Sebastian nie umie wygłaszać okrągłych zdanek, a do tego można odnieść wrażenie, że z dziennikarzami rozmawia jak ze znajomymi. A nawet ze znajomymi przy piwie.
Opowiada na przykład, że miewa tylko skrajne emocje, pod których wpływem "wyłącza mu się mózg". Albo że granie kosztuje go tak dużo, że po dniu na planie czuje się "jak po lobotomii", ale uwielbia ten stan. Mówi też o swoim oświeceniu religijnym, trzymiesięcznym pobycie w szpitalu psychiatrycznym po śmierci ojca, myślach samobójczych, napadach paniki tak silnych, że wzywano do niego karetkę.
No i oczywiście o tym, że jest nierozumiany i nielubiany - jego zdaniem problem polega na tym, że ma gdzieś opinie innych, a poza tym ludzie zwykli boją się tych "prawdziwie wolnych". Takich, jak on.
Na domiar nigdy nie wypowiada się dobrze o branży. Krytykuje nawet film "Botoks", w którym gra, co doprowadzi do konfliktu z Patrykiem Vegą, który wykluczy go ze swojej "stajni". Z pogardą mówi o ściankach, sprzedawaniu się w reklamach czy środowiskowych układzikach. Jak na ironię, jego kolejna partnerka - Julia Kuczyńska - nie tylko będzie utrzymywała się z reklam właśnie, ale też nie będzie stroniła od eventów, na których coraz częściej zacznie się pojawiać i Sebastian.
Para pokaże się po raz pierwszy publicznie w październiku 2019, tuż po oficjalnym rozstaniu Julii z Czarkiem - youtuberem znanym z kanału Abstrachuje. Gdy nadchodzi pierwszy lockdown, Maffashion i Sebastian decydują się spędzić go razem.
We wrześniu 2020 roku na świecie pojawi się mały Bastian (od Sebastian?), owoc miłości i wspólnego lockdownu. Rok po narodzinach dziecka wprowadzają się do wspólnie kupionego domu.
Nie wytrzymają w nim razem nawet 10 miesięcy. Sebastian - o czym sam będzie mówił - nie umie zajmować się synem, a w dodatku jest zazdrosny o uwagę, którą Julia poświęca teraz przede wszystkim dziecku.
Na ponury żart zakrawa tu fakt, że kilka lat wcześniej aktor będzie opowiadał o tym, jak ojciec konkurował z nim o uwagę matki i był wściekły, gdy jej nie dostawał. Nie wygląda jednak na to, żeby Sebastian widział, że wchodzi w buty własnego ojca.
Julia i Sebastian oddalają się od siebie. Ona zarywa noce opiekując się Bastianem, gdy Sebastian śpi lub imprezuje. W końcu decydują się na terapię par, która nie przynosi większych efektów. W którym momencie Sebastian zaczyna zdradzać matkę swojego dziecka, trudno powiedzieć.
Opinia publiczna dowie się od samego Sebastiana, który pragnie "stanąć w prawdzie" i wykazać się odwagą tak bardzo, że najwyraźniej zapomina o swojej pogardzie dla portali plotkarskich.
Gdy wywiad spotka się z fatalnym przyjęciem, Fabijański wydaje na Instagramie kolejne już oświadczenie, w którym niby prosi o nieoczernianie Julii, żeby dodać, że pod koniec związku go zdradziła. I trudno powiedzieć, czy więcej w tym próby odwrócenia uwagi od siebie, czy głupoty.
Stojąc w prawdzie
Kim jest Sebastian Fabijański? Z pewnością dobrym aktorem, zdolnym tekściarzem, człowiekiem przewrażliwionym na swoim punkcie, ale jednocześnie wrażliwym. Nie da się ukryć, że jest też skrzywdzonym dzieckiem miotającym się w swojej potrzebie bycia zauważonym i docenionym.
Ale przede wszystkim kimś, kto potrzebuje obecnie raczej pomocy niż pogardy. Jego tragiczną przywarą wydaje się obrana przez niego tożsamość skrzywdzonego i niezrozumianego bohatera "stojącego w prawdzie". Łatwiej powtarzać mantry o swoim trudnym charakterze, niż podjąć się ograniczenia tego, co utrudnia funkcjonowanie i rani.
Co zaś się tyczy prawdy - tak to już niestety jest, że prawda niekoniecznie wyzwala. Częściej zdarza się, że komuś mocno dowala. A już zwłaszcza na oczach milionów.
Fragment kawałka "Narcys", napisanego przez Fabijańskiego:
Chciałbym zakochać się w sobie, ale jakieś to zbyt modne
W swojej skórze czuć się dobrze, dziś się czuję podle