Przez programy znanej dziennikarki, w TVN, TVN24 i Radio ZET, przewijają się dziesiątki polityków. W ostatnim wywiadzie dla "Gali" Olejnik zaś oświadcza: "Nasi politycy są bardzo pyszni. Większość z nich jest dumna z siebie, napuszona (…), najczęściej nie mając do tego wielu powodów". A politycy po tych słowach pochylają z pokorą głowy albo mówią wprost: "To nie o mnie". Tylko o kim?
- Przeczytałem rano gazety, żeby nikt mi potem nie powiedział, że byłem nieprzygotowany - odciął się dziś w radiu TOK FM poseł PSL Janusz Piechociński. Tym samym, jako pierwszy polityk nawiązał publicznie do wywiadu Olejnik z "Gali".
Nieprzygotowani i nadęci?
- Wybitna dziennikarka przyjmowała i zapraszała bufonów, ludzi spóźniających się, nieczytających gazet, aż jej ręce opadają. Jak sobie przypomnę listę obecnych u niej: ministrów, premierów, prezydentów, czołówki parlamentarzystów i nie ma żadnej reakcji po tej szczerości - mówił ludowiec. Nas też brak reakcji zdziwił.
"Kropka nad i" leci w telewizji, z małą przerwą, od 1997 roku. "Gościa Radia ZET" Monika Olejnik prowadzi od 2001 roku. Ale dopiero teraz w jakiś sposób oceniła swoich gości.
- Do mojej audycji, do której rzetelnie się przygotowuję, przychodzi facet, który nie wie dosłownie nic. Po kilku minutach jest jasne, że nie tylko niewiele wie, ale również nie czyta gazet. I jeśli się nie spóźni, to siedzi przede mną zadowolony z siebie i coś bredzi, a mnie i moim widzom lub słuchaczom opadają ręce - czytamy wypowiedź dziennikarki w "Gali". Dotychczas nasi politycy na takie wypowiedzi reagowali alergicznie. Czyżby przeszło im uczulenie na krytykę?
Nikt się nie poczuwa
Teraz jednak złagodnieli. Goście Moniki Olejnik, z którymi rozmawialiśmy, nie widzieli w jej słowach nic złego.
- Przyjmuję tę krytykę z pokorą. A jeśli zostanę zaproszony ponownie, to oczywiście przyjdę - deklaruje poseł Ruchu Poparcia Palikota Andrzej Rozenek.
W podobnym tonie wypowiada się Joanna Kluzik-Rostkowska. - Nie przypominam sobie, żebym była nieprzygotowana, chociaż czasem bywałam zadowolona - oświadcza z uśmiechem posłanka PO. - Przyjmuję jednak te słowa z pokorą, nawet rozumiem drugą stronę, bo sama byłam dziennikarką. Człowiek przygotowuje się do wywiadu, a potem rozmówca nie potrafi rozmawiać na żaden temat - dodaje poważnie była polityk PiS. Jak zaznacza, "nie poczuła się dotknięta" słowami Moniki Olejnik.
Winni? Są, ale nikt nie wie gdzie
- Dopóki nie wymienia nazwisk, to nie należy się tym przejmować - potwierdza ugodową postawę Stefan Niesiołowski. Poseł Platformy zaznacza jednak, że zupełnie nie zgadza się z opinią dziennikarki. - To nie jest powszechna ocena, polscy politycy nie są tacy źli, jak się mówi. Nie różnimy się pod tym względem od innych krajów UE. Nie podzielam opinii Moniki Olejnik - stanowczo oświadcza Niesiołowski. Wyznawca - nowy typ telewidza
- Pani redaktor Olejnik zdradziła mi kiedyś po programie o jakich polityków chodzi. Ale to jej zostawiam kwestię ujawnienia tych nazwisk - mówi nam Adam Hofman. - Ja zawsze przychodziłem przygotowany, bo to mój zawód.
Nic dziwnego, że poseł PiS podchodzi do tego rzetelnie: od września 2011 do lutego 2012 w "Gościu Radia ZET" udzielał wywiadu średnio raz na miesiąc.
Ostatni samuraj
Jeden tylko poseł, w rozmowie z nami, oburzył się na wypowiedź Olejnik.
- To hipokryzja. Pani redaktor jest od zadawania pytań, a nie komentowania. Od tego są telewidzowie - ostro ocenia Jan Tomaszewski z Prawa i Sprawiedliwości.
- Miałem przyjemność być tam gościem, ale ja nie dałem sobie narzucić stylu i odpowiadałem na pytania - podkreśla poseł PiS. Jego zdaniem jednak, krytykowani politycy są sami sobie winni. - Jeśli dają się ośmieszać, to ich sprawa, muszą ponosić konsekwencje - stwierdza surowo były piłkarz.
Zmienili się? Nie - wyłącznie nauczyli liczyć
Niestety, zdaniem dra Sergiusza Trzeciaka, eksperta ds. marketingu politycznego, to nie jest zmiana w mentalności.
- Takie zachowania to kalkulacja. Gdyby polityk zaczął się oburzać, mógłby potwierdzić tę tezę, że jest napuszony - tłumaczy nam dr Trzeciak - Zawsze pokazanie dystansu do siebie bardziej pomaga, niż szkodzi. Dwaj dziennikarze Murdocha próbowali się zabić. Powodem afera z podsłuchami?
Zapytany, czy politycy przypadkiem nie boją się o swój udział w programach, Trzeciak wykazuje współzależność między jednym środowiskiem i drugim.
- Obie strony na tym korzystają. Nie tylko politycy są na łasce dziennikarzy, dziennikarze na łasce polityków też. Widać, że dziennikarze, kiedy oglądalność tego wymaga, skłaniają się ku politykom, nawet jeśli są im niechętni - wyjaśnia ekspert. - Tak samo politycy, nawet jeśli na kogoś się obrażą, szybko przestają bojkotować, bo to im się po prostu nie opłaca.
Z opiniami Tomaszewskiego i Trzeciaka nie sposób się nie zgodzić. Jeśli ktoś nie czyta gazet i nie posiada wiedzy, a pcha się do parlamentu i telewizji, to jest sam sobie winien. Z drugiej strony, politycy, poprzez wizerunkowe kalkulacje, spokornieli. Niestety, pokora ta ogranicza się do głównie do zaproszeń do telewizji.