nt_logo

Sukces Biało-Czerwonych rodzi się w wielkich bólach. Ale na razie to tylko ćwiczenia

Krzysztof Gaweł

22 lipca 2022, 11:17 · 3 minuty czytania
Siatkarze reprezentacji Polski są już w półfinale Ligi Narodów, a na awans musieli mocno napracować się w meczu z Iranem (3:2), który chciał sprawić wielką sensację w Bolonii. Wygrali jednak Biało-Czerwoni i teraz stoją przed szansą, by sięgnąć po pierwszy medal pod wodzą Nikoli Grbicia. To wciąż tylko ćwiczenia, prawdziwe emocje i gra o stawkę czekają nas za miesiąc, gdy ruszymy do walki o mistrzostwo świata.


Sukces Biało-Czerwonych rodzi się w wielkich bólach. Ale na razie to tylko ćwiczenia

Krzysztof Gaweł
22 lipca 2022, 11:17 • 1 minuta czytania
Siatkarze reprezentacji Polski są już w półfinale Ligi Narodów, a na awans musieli mocno napracować się w meczu z Iranem (3:2), który chciał sprawić wielką sensację w Bolonii. Wygrali jednak Biało-Czerwoni i teraz stoją przed szansą, by sięgnąć po pierwszy medal pod wodzą Nikoli Grbicia. To wciąż tylko ćwiczenia, prawdziwe emocje i gra o stawkę czekają nas za miesiąc, gdy ruszymy do walki o mistrzostwo świata.
Kamil Semeniuk i Karol Kłos, czyli nasi bohaterowie w meczu z Iranem fetują awans do półfinału Fot. FIVB

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Reprezentacja Polski zagra w półfinale Ligi Narodów z Amerykanami
  • Biało-Czerwoni ograli po horrorze Iran w ćwierćfinale rozgrywek
  • Trener Nikola Grbić wciąż widzi sporo do poprawy, ale chwali siatkarzy

Polscy siatkarze z Iranem walczyli w Bolonii niemalże na śmierć i życie, gdy tylko wyszli na prowadzenie, rywale odpowiadali jeszcze lepszą grą i tak obie ekipy trzmały się za łby przez cztery sety. W piątym Biało-Czerwoni zaskoczyli, zaczęli grać jeszcze lepiej i punktować Persów bez litości. I mają wymarzony półfinał, choć musieli się na niego solidnie napracować. W opinii ekspertów to był najlepszy z czterech ćwierćfinałów w Bolonii.

Biało-Czerwoni postrzegani są przez pryzmat mistrzostwa świata, które wywalczyli w 2018 roku i które też rodziło się w bólach. Tak jak sukces w tegorocznej Lidze Narodów, bo nasz zespół ma wzloty i upadki raz gra lepiej, to znów wpada w dołek, ale walczy do końca. I ten mecz z Iranem, wygrany po horrorze 3:2 (25:21, 24:26, 25:18, 16:25, 15:7) był doskonałym obrazem nowej polskiej kadry.

Nikola Grbić pracuje z nią dość krótko, wciąż ma sporo zastrzeżeń do gry siatkarzy i mówił o tym nawet podczas przerw w meczu. Nie jest zadowolony z defensywy, chce by zespół bronił więcej piłek i zamieniał je na punkty. Mocno pracuje nad rozgrywającym Marcinem Januszem, który dojrzewa w ekspresowym tempie do roli numeru jeden w kadrze. I krok po kroku widać efekty zmian, choć do ideału wciąż jest daleka droga.

- Dopiero zaczynamy naszą wspólną podróż, to początek. I dla nas jest cenne, że potrafimy wychodzić z trudnych sytuacji zwycięsko. Cieszę się z tej wygranej pod tym względem, choć mogliśmy ten mecz wygrać szybciej. Jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy, możemy grać lepszą siatkówkę. Ale dziś najważniejsze jest to, że staraliśmy się rozwiązywać problemy na boisku i grać coraz lepiej. To bardzo cenne - chwalił zespół Nikola Grbić.

Serb przypomniał, że proces przebudowy gry naszej kadry wciąż trwa, a docelową imprezą - o czym łatwo dziś zapomnieć, oczekując triumfów w Lidze Narodów - są przecież mistrzostwa świata. Nasz zespół cierpi, stara się grać coraz lepiej i poprawiać poszczególne elementy gry. Już jesteśmy w czwórce najlepszych ekip świata, a przecież mamy tak wiele rzeczy do poprawy. I dobrze, to znaczy że wciąż możemy się rozwijać i być lepszą ekipą.

- Było bardzo ciężko. Wytrzymaliśmy to i wygraliśmy - mówił Polsatowi Sport środkowy Mateusz Bieniek, a bohater tie-breaka Kamil Semeniuk przyznał, że spodziewali się ciężkiej przeprawy. - Nie mieli nic do stracenia, grali to, co potrafią najlepiej - dodał "Semen". I chwalił atakującego Persów, który napsuł nam mnóstwo krwi. - Nie wiem, skąd oni go wzięli - opisał Amina Esmaelilnezhada.

Biało-Czerwoni rosną jako zespół, rosną jako grupa ludzi i jako faworyt. Teraz czeka ich starcie z Amerykanami, których ograliśmy w Sofii (3:1), ale którzy też weszli na wyższy poziom i prezentują się naprawdę świetnie. Drużynie pomógł powrót rozgrywającego Micaha Christensona, największej dziś gwiady Jankesów. Pojedynek Polska - USA odbędzie się w sobotę o godzinie 18:00.