nt_logo

Kosmiczny mecz w finale Ligi Narodów. Mistrzowie olimpijscy kapitalnie uciekli spod topora

Maciej Piasecki

24 lipca 2022, 23:14 · 4 minuty czytania
To był mecz godny wielkiego finału Ligi Narodów siatkarzy. W niedzielnym pojedynku zamykającym edycję 2022 zmierzyli się pogromcy Biało-Czerwonych - Amerykanie - oraz mistrzowie olimpijscy, Francuzi. Ostatecznie losy finału rozstrzygnęły się w tie-breaku, w którym górą była reprezentacja Trójkolorowych.


Kosmiczny mecz w finale Ligi Narodów. Mistrzowie olimpijscy kapitalnie uciekli spod topora

Maciej Piasecki
24 lipca 2022, 23:14 • 1 minuta czytania
To był mecz godny wielkiego finału Ligi Narodów siatkarzy. W niedzielnym pojedynku zamykającym edycję 2022 zmierzyli się pogromcy Biało-Czerwonych - Amerykanie - oraz mistrzowie olimpijscy, Francuzi. Ostatecznie losy finału rozstrzygnęły się w tie-breaku, w którym górą była reprezentacja Trójkolorowych.
Liga Narodów 2022 zakończyła się świetnym finałem, w którym Amerykanie ostatecznie przegrali z Francuzami. Fot. volleyballworld.com

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Brązowy medal Ligi Narodów 2022 siatkarzy zdobyła kadra Polski
  • Francuzi to aktualni mistrzowie olimpijscy z igrzysk w Tokio (2021)
  • Trójkolorowi triumfowali ostatnio w Lidze Światowej w 2017 roku

Amerykanie i Francuzi suchą stopą przeszli przez sobotnie półfinały. USA ograła w trzech setach reprezentację Polski, natomiast Francuzi w takim samym stosunku uporali się z gospodarzami turnieju finałowego, kadrą Italii. Niedzielny finał zapowiadał się zatem wyjątkowo smacznie, spoglądając na nazwiska po obu stronach siatki. Tak klasowi zawodnicy jak rozgrywający Micah Christenson, przyjmujący Earvin Ngapeth czy libero Jenia Grebennikov, to postaci o największym siatkarskim kalibrze na świecie.

Tym bardziej zaskakujący był przebieg pierwszego seta finału. Amerykanie zostali stłamszeni przez mistrzów olimpijskich, grając m.in. na zatrważającej "skuteczności" 10 procent w przyjęciu. Dokładając do tego zaledwie 33 proc. w ataku, co było konsekwencją mocnej zagrywki Francuzów, USA było tylko tłem dla rozpędzonych rywali. Francuzi byli na prowadzeniu pokroju 17:7 czy 23:16. W końcówce Amerykanie próbowali nieco doskoczyć do przeciwników, ale zespół trenera Andrei Gianiego grał po prostu koncertowo.

Trudne chwile przeżywał na boisku zwłaszcza TJ Defalco. Przyjmujący, który był koszmarem Polaków w półfinałowym starciu, szybko został kilkukrotnie ustrzelony francuską zagrywką. Dokładając do tego problemy ze skutecznym atakiem oraz błędy w polu serwisowym, trener John Speraw musiał szukać nowych rozwiązań. Na boisku pojawili się na dłużej zmiennicy - atakujący Kyle Russell oraz przyjmujący Garrett Muagututia.

Obraz gry w drugim secie - pierwszy 16:25 - nie uległ jednak zmianie. Francuzi mieli cały wachlarz różnych rozwiązań na próby rywali. Antoine Brizard świetnie kreował swoich kolegów w ofensywie, kolejny rewelacyjny występ zaliczał Earvin Ngapeth.

Jaskrawy przykład fenomenu francuskiego przyjmującego to sytuacja przy 18:14 dla Francji. Chwilę wcześniej mistrzowie olimpijscy mieli pokaźniejszą przewagę (m.in. 17:11), ale w ich grze pojawiła się nonszalancja. Wspomniany Ngapeth zaczął przyjmować niemal na prostych nogach, co mogło spowodować nieco mniejszą dokładność. O przerwę na żądanie poprosił trener Giani. Włoski szkoleniowiec wyjaśnił podopiecznym w kilku zdaniach, w jakim momencie spotkania się znajdują. Odpowiedź Ngapetha? Dokładnie taki sam sposób przyjęcia piłki i kapitalny atak z prawego skrzydła, po którym Francuzi zdobyli punkt (19:14).

Punkty zdobywane przez złotą drużynę z igrzysk w Tokio - to był powtarzalny scenariusz w każdym "trudniejszymi" momencie, po dłuższej wymianie.

Ostatnia deska ratunku USA

Trener Amerykanów na trzeciego seta zaproponował grę na trzech przyjmujących plus libero. Do ataku został przesunięty powracający na boisko Defalco, za to w roli przyjęciu ciężar odpowiedzialności spoczywał na duecie Garrett Muagututia i Aaron Russell.

Ten ruch przyniósł skutek, bo USA rozpoczęło seta od prowadzenia 10:6 czy 14:9, przetrzymując najtrudniejszy moment w spotkaniu. Błyszczał zwłaszcza Defalco, mający dużo więcej spokoju bez konieczności przyjmowania, grając jako prawoskrzydłowy.

Za to Muagututia do spokoju w przyjęciu dołożył także pewność w ataku, a Amerykanie złapali odpowiedni rytm grania. Francuzi byli zupełnie zaskoczeni takim obrotem meczu, tracąc punkty seriami. Trener Giani wymienił m.in. rozgrywającego, na parkiecie pojawił się Benjamin Toniutti, ale niewiele to dało. Trzeci set był ciężkim ciosem dla Francuzów, mistrzowie olimpijscy przegrali aż 25:15.

Wymiany godne wielkiego finału

Dla liczbowego porównania, w trzecim secie Amerykanie zagrali na ponad 80 proc. skuteczności w ataku. Francuzi mogli sobie za to pluć w brodę, że dali rozkręcić się przeciwnikom, mając właściwie - tak się wydawało - mecz pod pełną kontrolą.

Kapitalną wymianę ciosów mieliśmy na otwarcie czwartego seta. Amerykanie rozpoczęli od prowadzenia 8:6, siatkarze USA dokładali coraz więcej siły w ataku (Defalco), Francuzi poza mocą próbowali też rozwiązań technicznych - chociażby za sprawą Trevora Clevenot.

Kadra USA znalazła sposób na Ngapetha, wyprowadzając z równowagi wielkiego mistrza. Fracuski przyjmujący nie mógł wbić się w parkiet, a jego próby obicia bloku kończyły się zwycięsko dla przeciwników. Amerykanie wyszli m.in. na prowadzenie 14:10.

Francuzi potrafili jednak przetrwać trudniejszy moment i doskoczyć na jeden punkt (15:16). Trener Giani wstawił również trójkę rezerwowych. Na boisko wrócił Toniutti, szanse dostali również atakujący Stephen Boyer i środkowy Quentin Jouffroy. Decydującą o losach czwartej partii wydaje się być akcja przy 18:19, kiedy Francuzi po dłuższej wymianie, zmarnowali kontrę na pustej siatce. Trudną piłkę popsuł wprowadzony chwilę wcześniej Boyer.

Kluczowa zagrywka Brizarda

Tie-break był deserem świetnego widowiska, które zafundowali pełnym trybunom kibiców w Bolonii, oba zespoły. Amerykanie zaczęli od deficytu (2:4), po asie serwisowym Brizarda oraz błędzie w ataku, który popełnił Muagututia. Mało? Rozgrywający Francuzów dołożył jeszcze jednego asa (2:5), a co więcej, punktowy blok dorzucił na Defalco - Earvin Ngapeth (2:6).

Trójkolorowi nie oddali kilkupunktowej przewagi do końca spotkania. Amerykanie walczyli jednak ambitnie do samego końca, dochodząc nawet na 9:11. W kluczowych momentach nie zawiódł jednak - jak na lidera przystało - Ngapeth. Ważnego asa dołożył też (12:10) rezerwowy Jouffroy, co warto podkreślić.

Francuzi w istniejącej od 2017 roku Lidze Narodów nie mieli okazji triumfować. Wygrywali jednak w jej poprzedniczce, tj. Lidze Światowej, wygrywając po raz ostatni w 2017 roku.

USA - Francja 2:3 (16:25, 19:25, 25:15, 25:21, 10:15) Sędziowali: Juraj Mokry (Słowacja), Vladimir Simonović (Szwajcaria) Widzów: ok. 11 000

USA: Micah Christenson, Jeffrey Jendryk, Aaron Russell, TJ Defalco, David Smith, Kyle Ensing, Erik Shoji (libero) oraz Kyle Russell, Garrett Muagututia. Francja: Earvin Ngapeth, Antoine Brizard, Nicolas Le Goff, Barthélémy Chinenyeze, Jean Patry, Trevor Clevenot, Jenia Grebennikov (libero) oraz Quentin Jouffroy, Benjamin Toniutti, Stephen Boyer.