Rosja traci ważnego sojusznika? Kluczowe państwo Azji chce być bliżej NATO
Alicja Skiba
25 lipca 2022, 22:16·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 lipca 2022, 22:16
Kazachstan jest sojusznikiem Rosji od dekad. Pomimo tego, bogate w ropę państwo zachowuje neutralną postawę w obliczu wojny w Ukrainie. Co więcej – według doniesień "Wall Street Journal" – zwiększa wydatki na obronę i stara się zacieśnić więzi z krajami członkowskimi NATO.
Władze Kazachstanu zamierzają zwiększyć środki na obronność oraz wzmocnić rezerwy wojskowe, ponieważ obawiają się zagrożenia ze strony Rosji
Środkowoazjatycki kraj zobowiązał się egzekwować sankcje zachodu wobec Moskwy, a także zwiększyć eksport ropy do Europy szlakami omijającymi Rosję
Zdaniem "Wall Street Journal" ta sytuacja to "nieoczekiwane wyzwanie" dla Kremla
Kazachstan, kraj rządzony przez Kasyma-Żomarta Tokajewa, przeznaczy dodatkowe 918 mln dolarów na obronność. Władze środkowoazjatyckiego państwa zamierzają ponadto wzmocnić rezerwy wojskowe – relacjonuje "Wall Street Journal". Podobno kieruje nimi obawa, że imperialne zapędy Rosji nie skończą się na Ukrainie.
Sojusznik Kremla zachował neutralność wobec wojny w Ukrainie, mimo że początkowo wsparł inwazję. Jak przypomniał dziennik, na początku roku Rosja wysłała ponad 2 tys. żołnierzy do Kazachstanu, by wspomóc tłumienie antyrządowych protestów. Pomimo tego, kraj położony w Azji Środkowej ostatecznie zdystansował się od tematu Ukrainy. Jedynie Białoruś w pełni wspiera agresywną inwazję Putina.
Kazachstan zobowiązał się egzekwować zachodnie sankcje wobec Moskwy oraz zwiększyć eksport ropy do Europy szlakami omijającymi Rosję. Będzie również gościł delegację ze Stanów Zjednoczonych.
"Wall Street Journal" określił, że oddalanie się Nur-Sułtan od Moskwy "stanowi nieoczekiwane wyzwanie" dla Putina. Środkowoazjatycki kraj pełen złóż ropy to najważniejszy sojusznik Rosji. Państwa powiązane są sojuszami militarnymi i gospodarczymi, a licząca 7,6 tys. km granica je dzieląca jest najdłuższa na świecie po tej między USA a Kanadą.
Czeczeni otworzą drugi front?
To nie jest jedyny problem Putina. Pisaliśmy ostatnio, cytując amerykańskie media, że co najmniej dwa ochotnicze bataliony czeczeńskie, w tym weterani pierwszej i drugiej wojny czeczeńskiej, podjęły walkę z Rosją w Ukrainie. Obie grupy są zadeklarowanymi przeciwnikami Ramzana Kadyrowa, którego siły walczą po stronie wojsk Władimira Putina.
– Zło Rosji powinno zostać zniszczone. W carskiej Rosji generał Jermołow ukradł nam wszystko. Ale my go przeżyliśmy. Stalin umarł. Putin umrze. My przeżyjemy tych ludzi – powiedział radiu NPR Szejk Mansur, dowódca jednego z batalionów.
– Rosja zniszczyła wszystko, co miałem. Dorastałem na wojnie, a wojna ukształtowała mnie pod każdym względem. Gdybym urodził się w Ameryce lub Kanadzie, nie przyjechałbym do Ukrainy. Ale ponieważ Rosja zabrała mi wszystko, muszę stawiać opór. Nic innego nie ma znaczenia – dodaje w rozmowie z amerykańską rozgłośnią.
W USA przewidują już powstanie "drugiego frontu", czyli wojny domowej w Czeczenii, z którą będą musiały się zmierzyć wojska Władimira Putina.
— Znamy pozycje wroga, wiemy, gdzie są rosyjskie bazy wojskowe — powiedział w Fox News rzecznik Batalionu Szejka Mansura Islam Belokiew. Ogłosił też plan ponownej walki o niepodległość Czeczenii.
Amerykańscy eksperci podkreślają, że wojna w Ukrainie jest dla Czeczenów szansą na zyskanie niezależności i nawet jeśli drugi front się nie wykształci, to i tak zmusi Władimira Putina do wysłania części swoich wojsk do Czeczenii. To z kolei okazja dla Ukraińców na dokonanie kontrofensywy.